– Legilimens.
Harry stał tak nieruchomo jak tylko był w stanie i opuścił tak wiele osłon jak tylko mógł. To było trudniejsze niż mu się wydawało. Snape go uprzedził, że do tego w pewnej chwili dojdzie, bo jego tarcze oklumencyjne były już częścią normalnej aranżacji jego umysłu, więc przemieszczenie ich będzie wymagało nieco wysiłku, tak jak kiedyś wymagałoby od niego przemieszczenie sieci.
Ale wiedział, że musi znać prawdę zanim pójdzie porozmawiać z Dumbledore'em.
Snape długo i uważnie rozejrzał się po umyśle Harry'ego, po czym wyszedł. Miał tak zamknięty wyraz twarz, że Harry odczekał chwilę z zadaniem pytania.
– Zniknęła, prawda?
Snape pokręcił głową.
– Tak, zniknęła – powiedział. – Nie zobaczyłem nawet śladu po sieci feniksa w twoim umyśle.
Harry zamknął oczy z ulgą.
– Dziękuję panu.
– Ale twój umysł – szepnął Snape. – Twój umysł, Harry. Był sieciami tak długo, że chyba nie wie, jak inaczej mógłby się teraz odbudować. Mógł też się zasugerować wyglądem sieci feniksa, ale teraz nabiera własnego kształtu. I zmienia się.
Harry otworzył oczy i zobaczył, że jego opiekun patrzy na niego, jakby chciał go oskarżyć o zrobienie tego z premedytacją, żeby mu uprzykrzyć życie.
– Czym teraz jest? – zapytał Harry, nie do końca przekonany, czy naprawdę chce wiedzieć. Ale obiecał sobie. Koniec z ukrywaniem się – przynajmniej jak tylko dowie się, że się z czymś kryje – koniec z odsuwaniem się od trudnych decyzji. Wiedział, że musi wiedzieć o sobie wszystko, jeśli ma wypracować kompromis, którego chciał zażądać od Dumbledore'a, a co dopiero jeśli ma zostać vatesem i pozostać w sojuszu z czystokrwistymi rodzinami i zająć się wszystkim innym.
– Twój umysł staje się lasem – szepnął Snape. – Sieci zmieniają się w baldachimy liści, przecinające nitki stają się lianami, a co mocniejsze miejsca, w których umieściłeś wiele swojej magii, wyglądają jak drzewa.
Harry zamrugał i roześmiał się cicho.
– Ale to przecież dobry znak, proszę pana. Znacznie bardziej wolałbym, żeby wyglądał jak symbol życia.
Snape zagapił się na niego. Potem chyba zorientował się jednak, że okazuje przy kimś zaskoczenie i uznał, że to niedopuszczalne. Wyprostował się i schował emocję za drewnianą maską.
– Jeśli spędzisz w gabinecie dyrektora ponad godzinę, Potter, to pójdę tam za tobą – powiedział.
– Wiem, proszę pana – powiedział wesoło Harry, po czym wymknął się z gabinetu Snape'a. Draco na niego czekał. Uważał, że to po prostu sprawiedliwe, żeby tym razem Harry zabrał ze sobą jego, a nie Snape'a. Harry nie wyjaśnił mu jeszcze, czemu tak naprawdę chce go przy sobie, ale uważał, że powinien to zrobić teraz, kiedy zwrócili się w kierunku gabinetu dyrektora.
– Chcę, żebyś tylko obserwował, Draco – powiedział. – Wiem, że będę musiał zawrzeć swego rodzaju sojusz z dyrektorem, jakiś układ...
– Mógłbyś go zabić – zaproponował Draco, tonem trochę zbyt krwiożerczym jak dla Harry'ego. Harry wywrócił oczami i zastanowił się po którym z rodziców Draco to ma.
– Być może – powiedział. – Ale nie chcę.
– Dlaczego nie? – Draco zatrzymał się i zmarszczył na niego brwi. Ponieważ Harry szedł dalej, to nie zadziałało to najlepiej. Draco wymamrotał coś pod nosem i szybko go dogonił. – Skrzywdził cię. Zdradził. Ciągle próbował cię wsadzić z powrotem pod tę cholerną sieć, nawet jak już mu powiedziałeś, że jej nie chcesz.
CZYTASZ
Oswobodzony z mroku
FanfictionTrzeci tom Sagi Poświęcenia AU WzA, Ślizgoński!Harry. Harry usiłuje pozbierać się po druzgocących wydarzeniach, które miały miejsce pod koniec jego drugiego roku nauki w Hogwarcie. Wreszcie pozna prawdy, które powinien znać od samego początku... ale...