Notka od autorki: Ten rozdział również będzie dłuższy niż przeciętny.
Będzie również przedostatni. Jeszcze tylko jeden rozdział, który zostanie wrzucony jutro, i dotrzemy do końca Ozm.---* * *---
– Jesteś pewien? – Connor patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, a jego zaciśnięta na oparciu łóżka ręka trzęsła się lekko. – Jak do tej pory zarządzał naszym życiem jak mu się podobało. Coś mi się nie widzi, żeby tak po prostu chciał odpuścić tylko dlatego, że pójdziemy do niego z jakimś planem.
– Wiem – powiedział Harry. Opuścił nogi na podłogę i ostrożnie sprawdził, czy jest w stanie ustać. Okazało się, że mógł bez większych problemów, chociaż potrzebował najpierw rozciągnąć kilka zesztywniałych stawów. Wycieczka, którą poprzedniej nocy odbył z Narcyzą, była dobrym sprawdzianem jego siły, a w jego umyśle wciąż unosiło się to wrażenie czystości, co sprawiało, że czuł się lepiej niż po dowolnym odpoczynku fizycznym. – Mam zamiar mu zaoferować nasączoną trucizną przynętę, której nie będzie w stanie się oprzeć.
Connor zadrżał.
– Przerażasz mnie czasem, jak tak mówisz jak Ślizgon.
Wstał jednak i ruszył za Harrym do wyjścia ze skrzydła szpitalnego.
– Czasami sam siebie przerażam – przyznał Harry. Zatrzymał się przy drzwiach i uśmiechnął się do swojego brata. – Gotów na spotkanie z Dumbledore'em?
– Oczywiście miałeś zamiar zahaczyć po drodze o lochy, prawda Harry? – zapytał głos zza nich.
Zaskoczony Harry odwrócił się gwałtownie, po czym musiał oprzeć się o ścianę. Podniósł podbródek.
– Panie profesorze Snape. Wydawało mi się, że jest pan na obiedzie.
– Wiem o obietnicy, którą złożyłeś panu Malfoyowi, Harry. – W głosie Snape'a nie było nawet śladu rozbawienia. – Że nigdzie się pan nie wybierze bez jego asysty albo mojej.
– Szedłem z Connorem... – zaczął Harry.
Oczy Snape'a przeszyły go na wylot. Harry spuścił głowę, czując jak na jego policzki wpływa rumieniec. Już i tak złamał tę obietnicę zeszłej nocy, kiedy wyszedł z Narcyzą i wtedy też właściwie o tym nie pomyślał. Wiedział, że przy Narcyzie będzie absolutnie bezpieczny, w dodatku czemu niby Draconowi albo Snape'owi tak strasznie przeszkadzało to, że jego kompanem będzie dla odmiany jego brat?
Nie mógł się jednak okłamywać w ten sposób za długo. Snape nie miał przeciwwskazań dlatego, że Harry był razem z Connorem, ale dlatego, że planował się wybrać do dyrektora bez Dracona albo jego u swojego boku.
– Przepraszam – wymamrotał. – Ja... naprawdę myślałem, że jest pan na obiedzie.
– Gdybym był, to dyrektor pewnie byłby tam razem ze mną – przypomniał mu Snape. – Jestem jednak pewien, że teraz już zdążył wrócić do swojego gabinetu. – Przechylił głowę na bok. Harry zauważył, że Snape zerknął pogardliwie na Connora. To nie był dobry znak. Snape będzie musiał się w końcu przyzwyczaić do myśli, że mój brat też jest potencjalnym Chłopcem, Który Przeżył. Przecież potrzebuję jego pomocy do treningu. – Kiedy się z nim ostatnim razem widziałem, pokłóciliśmy się. Nie wierzę, żebyś był przy nim bezpieczny.
Harry odetchnął lekko. No dobra, skoro tak się upiera, żeby się z nami zabrać, to równie dobrze może przypilnować nas obu.
– Niech i tak będzie, proszę pana – powiedział. – Cieszę się, że chce pan się upewnić, że ani mnie, ani Connorowi, nic się nie stanie.
CZYTASZ
Oswobodzony z mroku
FanfictionTrzeci tom Sagi Poświęcenia AU WzA, Ślizgoński!Harry. Harry usiłuje pozbierać się po druzgocących wydarzeniach, które miały miejsce pod koniec jego drugiego roku nauki w Hogwarcie. Wreszcie pozna prawdy, które powinien znać od samego początku... ale...