Rozdział dziewiętnasty: Siła duszy

5.1K 507 481
                                    

Notka od autorki: Zabawnie się pisało ostatni rozdział. A oto, do czego dążyliśmy.

---* * *---

Snape, ze zwykłą dla siebie ponurą miną, patrzył jak Black pociąga łyk ze swojego doprawionego soku z dyni. Poza swoją miną, oczywiście, Snape się uśmiechał, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.

Już niemal od trzech tygodni regularnie wlewał do kielicha Blacka eliksir empatii i póki co działał on dokładnie tak, jak sobie to wyobrażał. Black przeżywał dokładnie ten sam ból, jaki musiał znosić Harry, dostawał te same wspomnienia tortur i maltretowania. To, że Harry, uwięziony za siecią, nie uważał wtedy tego za to tortury i maltretowanie, nie miało znaczenia. Black zachowywał swoją własną perspektywę, nawet kiedy musiał przechodzić przez emocjonalny i mentalny ból. Będzie wiedział, lepiej niż ktokolwiek inny, przez co musiał przejść Harry.

Wzrok Snape'a leniwie przesunął się na Remusa Lupina, który bez apetytu skubał swoje jedzenie - co było zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę, że pełnia była już blisko. Gdyby Snape nie miał wrażenia, że Lupin zmieni zdanie, jak wreszcie pozwoli Harry'emu zdjąć z siebie Obliviate, to kusiło by go, by i jemu dać eliksir empatii. Obaj musieli zrozumieć, co zrobili temu chłopcu, ignorując jego los. To było sprawiedliwe. To było słuszne.

I tak przyjemnie się to ogląda.

Zauważył poruszenie przy stole Slytherinu i zobaczył, jak Harry wymyka się z Sali. Wiedział, gdzie udaje się jego wychowanek. Będzie przez kilka godzin odrabiał lekcje, po czym wymknie się z zamku, żeby obserwować jak jego brat trenuje z Blackiem. Póki co Harry wierzył, że Snape nie wie o tych krótkich wycieczkach i Snape był skłonny pozwolić mu w to wierzyć dalej. Nie chciał zamykać Harry'ego w klatce. Póki pozostawał w zasięgu osłon Hogwartu, Snape był w stanie bez problemu sprawdzić, czy nic mu nie jest.

Pewnego dnia, oczywiście, Harry będzie musiał się nauczyć, że Snape traktuje swoją rolę opiekuna znacznie poważniej niż tylko do poziomu niepoważnych kłótni o to, czy Harry'emu wolno wyjść do Hogsmeade. Ale jeszcze nie teraz.

Widelec Blacka uderzył ciężko o talerz. Snape zerknął na niego i tym razem pozwolił sobie na krzywy uśmiech. Twarz Blacka była blada, a jego wpatrzone w przestrzeń oczy widziały wspomnienia, które Snape znał aż za dobrze, ponieważ sam włożył je do eliksiru, kiedy go warzył. Nie byłby w stanie go zrobić, gdyby nigdy nie miał dostępu do umysłu Harry'ego.

Być może widzi wspomnienia, w których Harry rzucał na siebie klątwy bólu, pomyślał Snape z zadowoleniem, podnosząc własny puchar. Albo jedną z tych okazji, kiedy krzyczano na niego, że nie uczy się szybciej na wypadek, gdyby jego brat go potrzebował.

Snape zanucił, pijąc. W jego gabinecie szykowały się kolejne porcje eliksiru empatii. Uznał, że będą z nich znakomite prezenty świąteczne dla Lily i Jamesa Potterów.

* * *

Harry obejrzał się przez ramię i odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, że nikt za nim nie idzie. Milicenta i Pansy zrobiły się ostatnio ostrożne i obserwowały go jak jastrzębie, do tego chyba dopiero teraz zorientowały się, że Harry nie spędza całego swojego życia wędrując tylko między pokojem wspólnym i biblioteką, a Draco był jeszcze gorszy od nich. Kiedy Harry zostawia go samego na za długi czas, nagle pojawiał mu się za plecami, ściskając mocno w dłoni tę swoją przeklętą butelkę.

Wyglądało jednak na to, że udało mu się ich tym razem przechytrzyć. Kilka łagodnych uwag na temat tego, jakie zajęcia wymagają od nich napisania jakiej długości esejów wystarczyły, by skrzeknęli i uciekli robić prace domowe - a ponieważ Harry celowo ich od tej pracy poprzedniego dnia odciągnął, dobrze zdawał sobie sprawę, jak wiele mieli do nadrobienia.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz