Rozdział piąty: Prawdziwa etyka nigdy nie biegnie prostym torem

5.2K 507 288
                                    

Notka od autorki: Rozdział z punktu widzenia McGonagall, nielinearny.

---* * *---

Severus droczył się z nią już całe lato.

Czasami Minerva nie mogła pojąć, czemu w ogóle kiedyś starała się sprawić, by poczuł się w Hogwarcie jak w domu. Kiedy zaczął nauczać Eliksirów szybko zbrzydło jej jego podejście do innych profesorów, stałe kpiny i wywyższanie się, ponieważ jako jedyny z grona pedagogicznego był ze Slytherinu. I przy okazji śmierciożercą, myślała czasami Minerva, ale tego tematu się po prostu przy Severusie nie podnosiło.

Kiedy po raz kolejny zobaczyła Rolandę zredukowaną do jąkania się w bezsilnej złości, zapytała go, czy naprawdę czuje się aż tak osamotniony w ich gronie. Po wysłuchaniu długiej tyrady pełnej kpin dotyczącej absolutnej wyższości domu Slytherina nad innymi i z tego względu koniecznej jedności domu przeciw wszystkim innym, zapytała go:

- A czy twoje podejście zmieniłoby się, gdybyś się dowiedział, że niemal przydzielono mnie do Slytherinu?

Zagapił się na nią. Po chwili jednak otrząsnął się z tego i ponownie uśmiechnął z wyższością. Za tamtych czasów prawie się bez tej miny nie obywał. Minerva zastanawiała się czasami, czy mu się naprawdę wydaje, że może oszukać ją, która go uczyła przez siedem lat jak jeszcze uczył się w Hogwarcie i pamięta małego, pokrzywdzonego chłopca, którym był.

- Kłamiesz - powiedział z pogardą i lekką sugestią jadu w głosie. - Kłamiesz z litości, co jest jedną z typowych cech Gryfonów.

- Powiedz mi, Severusie - zagadnęła wtedy Minerva. - Czy wierzysz w to, że forma animaga odzwierciedla naturę czarodzieja?

- Znam tę teorię, Minervo. - Brzmiał na znudzonego tą rozmową, ale nie pozbył się ciętego tonu, co Minerva musiała przyznać, było naprawdę godne podziwu, jeśli wziąć pod uwagę, że ten człowiek miał zaledwie niespełna dwadzieścia dwa lata.

- Och, to dobrze - powiedziała. - Bardzo mnie to cieszy. - Spojrzał na nią wtedy podejrzliwie, ponieważ prawie nigdy nie używała przy nim sarkazmu. Zwykle dlatego, że po prostu nie było potrzeby. - W takim razie radzę się zastanowić, co to znaczy, że moja forma animagiczna to kot, Severusie, a nie owca.

Odwróciła się wtedy i zostawiła go zagapionego w jej plecy, zduszając w sobie inne słowa, które chciała mu powiedzieć. Mogła na przykład wspomnieć o czterech Gryfonach, którzy od niedawna byli absolwentami Hogwartu i których dobrodusznej natury, skłaniającej ich do ciągłych psikusów, nie próbowała nigdy zdusić na rzecz przestrzegania reguł. Ale świeżych ran nie należy rozdrapywać, a ta uwaga otworzyła by je w pełni dla ich obu. Severus aż za dobrze pamiętał tych czterech chłopców, którzy dręczyli go kiedy tylko im się nudziło, a w pewnej chwili omal go nie zabili; Minerva pamiętała czterech wzorowych uczniów, którzy teraz byli rozbici na trzech lojalistów i jednego zdrajcę, gnijącego w Azkabanie. Minął zaledwie miesiąc odkąd Connor Potter pokonał Voldemorta i wszyscy wciąż czuli się niepewnie w tym nowym świecie.

Z początku Minerva była zadowolona ze swojego wyznania, głównie dlatego, że Severus przestał się zachowywać jak męczennik, którego nikt nie jest w stanie zrozumieć. Potem jednak zaczął przychodzić do niej z każdym jednym problemem, jaki miał ze swoim domem i w sprawie którego potrzebował, żeby ktoś się z nim zgodził. Problemy były liczne, od uczniów, którzy zawalali wszystkie zajęcia poza Eliksirami, po pogarszającą się reputację Slytherinu w szkole. Zazwyczaj Minerva się nie zgadzała z jego poglądami i oceną sytuacji, ale Severusowi to ewidentnie nie przeszkadzało. Krzyczeli na siebie, drażnili się, wyzywali i po jakimś czasie on wychodził, wyraźnie z siebie zadowolony.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz