Rozdział szesnasty: Nadchodzi dementor

4.6K 512 437
                                    

Tej nocy, kiedy leżał w łóżku w swojej sypialni w dormitorium Slytherinu i nie miał wokół siebie niczego, co mogłoby go rozproszyć - poza oddechami innych śpiących chłopców, ale to było zbyt znajome, by zadziałać - Harry poczuł, jak jego myśli znowu w nim wzbierają,

Harry zamknął oczy, ale sen nie nadchodził. Czuł ukryty pod materacem list od Dziecięcia Gwiazd, jakby ten zmienił się w stos rozgrzanych węgli. Czuł jak pytania, które zadał mu Peter, wirują mu w głowie i przyglądają mu się bystro.

Tak wiele zaryzykowali, wyciągając do mnie ręce. No, przynajmniej Peter. Nie wiem, w jakiego rodzaju niebezpieczeństwie jest Dziecię. Ale Peter tu jest i chce tu pozostać bez względu na wszystko. Harry odetchnął głęboko. Stracił przyjaciół, wolność i kontrolę nad własnym umysłem na dwanaście lat. A i tak byłby bezpieczniejszy, gdyby pozostał w Azkabanie. Wszystko pozostałoby takie samo. Miałby bezpieczeństwo rutyny i wciąż cieszyłby się dobrym mniemaniem Dumbledore'a.

A zamiast tego uciekł i odnalazł mnie, najpierw w Dolinie Godryka, a potem w Hogwarcie. Nawet nie wiedział, czy go wysłucham. Ale i tak przyszedł. Zaryzykował swoją wolność.

A jedyne, czego chce w zamian, to żebym pomyślał o sieci feniksa, żebym pomyślał trochę inaczej o wszystkim, co do tej pory robiłem.

Harry jeszcze przez chwilę się opierał, ale w ostatecznym rozrachunku wniosek mógł być tylko jeden.

Za wiele dla mnie zaryzykował. Znowu się poświęcił. Jedyne, co mogę zrobić w zamian, to uszanować jego poświęcenie i zadać sobie jego pytania.

Otworzył oczy i spojrzał na zwieńczenie baldachimu nad swoim łóżkiem. Już dawno tak nie tęsknił za Sylaraną jak w tym momencie. Pomogłaby mu rozplątać myśli i zdecydować, którą powinien zająć się najpierw.

No, jak się nie umie czegoś rozgryźć od frontu, to trzeba spróbować z drugiej strony, powiedziała mu kiedyś, chociaż wtedy odnosiła się do czekoladowej żaby. Nie obchodziło jej doświadczenie wszystkich innych węży na świecie nakazujący jeść zdobycz łbem do przodu. Sylarana wolała zacząć od tylnych nóg.

Idąc za tą logiką, Harry zaczął od dyrektora. Kiedy ogłosił swój rozejm żałował, chociaż tylko przez chwilę, swojego daru dla Lucjusza - lusterka dostrojonego do srebrnych instrumentów w gabinecie Dumbledore'a. W załączonej notatce Harry wyjaśnił, że czuł się zobligowany odpowiedzieć darem zaufania, który dostał od Lucjusza - pozwalającego mu na szpiegowanie potencjalnego wroga - darem równie wspaniałym, pozwalającym Lucjuszowi śledzić jego największego potencjalnego wroga. Takie lusterko na pewno będzie miało dla niego więcej znaczenia od takiego dostrojonego do Doliny Godryka, domu pary przerażonych czarodziejów, mieszkających na skraju mugolskiej wioski.

Teraz w ogóle tego nie żałował, bo podszedł do sprawy tak, jak go o to prosił Peter. Rozejm z Dumbledore'em nie miał szans się utrzymać. Dumbledore nie tylko chciał, że Harry przestał mu się stawiać. Chciał również odciąć go od Snape'a, a Harry nie miał zamiaru mu na to pozwolić. Chciał spętać z powrotem magię Harry'ego, a Harry i na to nie miał zamiaru na to pozwolić.

Zawahał się, zaskoczony własnymi myślami.

Nie?

Gdyby ktokolwiek go o to zapytał, to Harry powiedziałby, że oczywiście, że pozwoliłby z powrotem spętać swoją magię, gdyby tylko Connor go o to poprosił. Ostatecznie Connor miał rację, magia Harry'ego miała potencjał, by krzywdzić i straszyć ludzi. Harry tego nie chciał. Logicznym wnioskiem byłoby ponowne zgodzenie się na schowanie jej z powrotem w złotej klatce.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz