Rozdział trzydziesty ósmy: Wybuch między braćmi

3.8K 469 163
                                    

Harry odczekał chwilę, kiedy minęła ich grupa, która wyglądała na całą krukońską drużynę quidditcha, rozmawiającą wesoło o tym jak to za kilka tygodni rozgromią Gryfonów. Opadł się częściowo o ścianę, a częściowo o Dracona, chociaż od tego drugiego się odsunął jak tylko drużyna ich minęła. Draco spojrzał na niego surowo.

– Nie chcę wyglądać, jakbym miał się zaraz przewrócić – wyjaśnił Harry, po czym odwrócił się i skupił na drzwiach do gabinetu Syriusza.

I tak wyglądasz.

Harry go zignorował. To nie mogła być prawda, a nawet jeśli chwilami czuł nawracające zawroty głowy i mdłości, to jakie to miało znaczenie? Peter przecież nie zaczeka, aż złapie oddech.

Zerknął na pergamin, na którym pojawiły się nowe litery.

Przecież wiesz, że cię widzę, Harry. To naprawdę nie było imponujące. Jak masz zamiar stawić czoła moim zaklęciom, kiedy już ci powiem, gdzie jestem?

– Bydlak – wymamrotał Harry.

Uwierz mi, to wyzwisko już dawno przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Harry jeszcze nigdy nie widział twarzy Petera wykrzywionej w okrutnym uśmiechu, ale zaskakująco łatwo było to sobie wyobrazić. A teraz otwórz drzwi. Chcę, żebyś w pełni pojął mój rewelacyjny plan, a nie zdołasz, póki nie zobaczysz tego, co się kryje w gabinecie Syriusza.

Harry najpierw spróbował zwykłego Alohomora i w ogóle nie był zaskoczony, kiedy zaklęcie nie zadziałało. Żaden profesor nie zostawiłby swoich drzwi spętanych zaklęciem, które mogliby zdjąć nawet pierwszoroczni. Rozważył przez moment Reducto, ale to ściągnęłoby na nich uwagę, a naprawdę nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się o ich małej grze. Był pewien, że Peter nie zawahałby się skrzywdzić innych ludzi.

Co za chwilę może okazać się problemem, pomyślał Harry, zerkając ukosem na Dracona.

– Podejrzewam, że nie znasz zaklęcia, którym mógłbym je otworzyć? – warknął na pergamin.

Och, Harry, już myślałem, że nigdy nie zapytasz, odpowiedział od razu pergamin. Hasło to Wolność umysłu. Ostatnie słowa zapisane były z niepotrzebnymi zawijasami.

Harry zatrzymał się na moment, by pomyśleć o tym, co to hasło znaczyło o Syriuszu, po czym pochylił się do drzwi, by je im wyszeptać.

Drzwi otworzyły się lekko pod jego rękami. Harry popchnął je do środka i wszedł do gabinetu Syriusza, przypominając je sobie takim, jakim było kiedy był tu ostatnim razem. Peter nie do końca miał rację twierdząc, że nie było go tu przez cały rok szkolny, w końcu ścigali ze Snape'em Remusa, kiedy ten chciał ugryźć Syriusza, a to było zaledwie kilka dni po nowym roku, ale być może wiadomości były bardzo dosłowne.

Wtedy gabinet był czysty, przytulny i ciepły, gryfońskie proporce wisiały na każdej ścianie.

Teraz światło było przytłumione, jedynym jego źródłem był przygasający w kominku płomień, a cały pokój wyglądał jak połączenie pobojowiska z ograbionym skarbcem.

Harry gapił się na klatki z kłębiącymi się w środku pająkami, takimi samymi jak te, które zaatakowały go w sypialni Slytherinu. Kątem oka zobaczył płynny ruch takiego samego węża, który zaatakował Dracona. Zamknął oczy.

– Nie – szepnął. – Nie rozumiem. Jak?

Draco złapał go w porę i oparł go o stół, przepełniony innymi artefaktami, jakimiś broniami, które promieniowały potężną magią. Harry otworzył oczy, żeby przeczytać odpowiedź pergaminu.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz