Rozdział dwudziesty trzeci: Harry i jego mama ucinają sobie małą pogawędkę

4K 517 753
                                    

Notka od autorki: Przyznaję, że mam chyba już obsesję na punkcie pisania tej historii. Piszę ją zamiast odrabiania pracy domowej.

A może to tylko kwestia tego rozdziału. Który zmienia wszystko.

---* * *---

Coś opadło z umysłu Lily i roztrzaskało się na jego dnie i nagle zrozumiała, czemu czasami w ciągu ostatnich kilku miesięcy zatrzymywała się w trakcie robienia czegoś i poddawała w wątpliwość własną poczytalność, bo miała nieustanne wrażenie, że kogoś brakuje w jej rodzinie.

Kogoś naprawdę brakowało. Kogoś, kto właśnie ogłosił swój powrót, podnosząc z jej umysłu zaklęcie, które przesłaniało jej wspomnienia o nim.

Lily spojrzała swojemu synowi w oczy i zobaczyła płonącą w nich moc, niczym nie spętaną. Harry'emu mogło się wydawać, że osłania wszystkich przed efektami pobocznymi swojej magii, ale tak nie było, nie tak naprawdę. Strach tylko czekał, by rozedrzeć Lily na strzępy, gdyby tylko się go posłuchała, przeszywający serce, tłamszący duszę strach.

Ale dyrektor wysłał jej list już całe miesiące temu, który Lily zatrzymała, mimo że nie wiedziała, co czego się odnosi. Miał dwie linijki. Pierwsza miała długość sześciu słów.

Druga to było po prostu Jak przyjdzie czas, będziesz wiedziała, co należy zrobić.

Lily odkryła, patrząc na Harry'ego, że naprawdę wiedziała, co należy zrobić. Zrobienie tego będzie ją bolało, ale będzie to konieczne. To będzie zaledwie kolejne poświęcenie w długim ciągu innych.

A poświęcenie, pomyślała Lily, patrząc się na swojego najstarszego syna, który miał jej oczy i jej duszę, nigdy nie było mi obce.

* * *

Harry czekał. Jego matka patrzyła się tylko na niego, jakby nie wiedziała, czy go przytulić, czy wybuchnąć płaczem, czy odskoczyć ze strachem. Harry miał nadzieję, że nie zrobi tych ostatnich, ale obawiał się, że jest temu bliska.

Sam też nie był w stanie się odezwać. Wspomnienia go oszołomiły. To była jego matka, kobieta, która go wytrenowała i dała mu cel w życiu. Tak wiele z tego, kim teraz był, zawdzięczał właśnie jej i te aspekty jego osobowości nie zmienią się, co już tłumaczył Snape'owi, bez względu na to jakby go nie niańczono. Skrzywdziła go. Mógł to przed sobą przyznać, nawet to czuć. Nie zrobiła wszystkiego tak, jak można to było zrobić najlepiej.

Ale nauczyła go, jak wiele znaczy poświęcenie i jak bez wzdrygnięcia stawiać czoła przerażeniu. Właśnie dlatego Harry chciał ją z powrotem, żeby mógł spojrzeć jej w oczy i wiedzieć, że istnieje przynajmniej jedna osoba, która dokładnie wiedziała jak wiele poświęcił. Och, Snape i Draco próbowali, ale byli w stanie znieść zaledwie ułamek wspomnień, nim nie zaczynali się miotać ze złości (chociaż pewnie do tej zgrozy i złości też ich przymusił). Lily była z nim przez cały czas. Krzywda czy nie, rozumiała go lepiej niż ktokolwiek na świecie.

Do tego była Gryfonką i podjęła świadomą decyzję poświęcenia własnego dziecka, a może nawet obu, gdyby Connor tamtej nocy nie powstrzymał Voldemorta. Odwaga nie była jej obca. Wzięła głęboki oddech i odstąpiła od szafki, przez cały czas przyglądając się jego twarzy.

- Witaj, Harry - powiedziała.

Harry utknął wszystkie emocje, które chciały w nim wybuchnąć, za spokojną maską. Nie był pewien, co się stanie, jeśli teraz wypuści je na wolność. Burza śmiechu albo płaczu. Czy coś w tym stylu. Sam też wziął głęboki oddech.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz