Rozdział dwudziesty ósmy: Przyglądanie się Connorowi

5.4K 493 468
                                    

Notka od autorki: To jest zgoła inny rozdział w porównaniu do tych, które napisałam do tej pory, ale obawiam się, że jest niezbędny. I popatrzcie, pod koniec mamy fragment napisany z nowego punktu widzenia!

---* * *---

Ze wszystkiego, czego się nauczyłem, pomyślał Albus, krocząc przez Wielką Salę, żeby zjeść śniadanie, najważniejsza była zdolność adaptacji.

Zajął swoje miejsce przy stole prezydialnym i kiwnął Syriuszowi i Severusowi, jedynym, którzy o tej porze już tam byli. Syriusz kiwnął do niego, uśmiechając się szeroko. Uśmiechał się bez przerwy odkąd tylko Albus podarował mu złote świecidełko i polecił mu zawiesić je sobie na szyi. Albusowi naprawdę wydawało się, że uspokojenie jego myśli i skierowanie ich na właściwe tory wymagałoby więcej wysiłku. Syriusz nie był skory wcześniej do pokazania mu swojego umysłu, więc nie wiedział, jak wiele z jego myśli krążyło wokół mrocznej magii. Znalezienie ich wspólnego mianownika sprawiło, że wszystko stało się znacznie łatwiejsze.

Severus skrzywił się i odwrócił. Albus ukrył westchnięcie. Wiedział, że był pod jego względem zbyt nieostrożny. Gdyby kroczył nieco uważniej, to możliwe, że wciąż miałby lojalność Severusa – choć niezwykle wielka jej część została niepodzielnie przejęta przez Harry'ego Pottera.

Wiedział jednak, czemu nie był ostrożniejszy. Jego emocje go oślepiły, zwłaszcza jego zgroza na myśl o tym, czym powoli stawał się Harry.

Gdybym tylko pomyślał o tym przez chwilę, uznał Albus, zabierając się za owsiankę, która pojawiła się przed nim, to zorientowałbym się, co powinienem zrobić. Niestety, jak na ironię, namysł nawet nie przyszedł mi do głowy.

Wiedział jak przeżyć. Wiedział, że świat się zmienia i że będzie musiał się zmieniać razem z nim. Na tym właśnie się skupiał, zamiast myśleć o tym, że mógł coś zrobić z Tomem kiedy ten był jeszcze dzieckiem, albo z Harrym, kiedy ten był jeszcze jego ostrożnym sojusznikiem.

Wszystko się zmienia, ale czy naprawdę musimy popychać świat ku tej zmianie? Tom tak bardzo bał się śmierci, że chciał zamrozić wszystko, by pozostało niezmienne. A przy Harrym, czy też przy vatesie którym się może stać, wszystko się zmieni.

Podniósł głowę i poszukał wzrokiem Harry'ego. Siedział przy stole Slytherinu, oczywiście.

Albus westchnął na wspomnienie swojego kompletnego zaskoczenia, kiedy Tiara przydzieliła Harry'ego do Slytherinu. Kompletnie się tego nie spodziewał, zwłaszcza po wszystkim tym, co mu o chłopcu powiedziała Lily i po własnych obserwacjach tego, co się działo w Dolinie Godryka, ale nie tłumaczyło to jego braku reakcji. Tak wiele stracili w tamtej chwili. Gdyby był choć trochę szybszy, to może zdołałby ograniczyć zniszczenia. Powinien był zaprosić Harry'ego do swojego gabinetu i wyjaśnić mu, że nikt nie będzie nim pogardzał tylko dlatego, że został przydzielony do domu węży, tak długo jak zachowa ostrożność i będzie traktował wszystkich z szacunkiem. Albus nie spotkał jeszcze nikogo, kto pojmowałby ideę poświęcenia tak dobrze jak Harry. Zrozumiałby, czemu musi kontynuować swoje poświęcenie.

Albus mógłby nawet rzucić werbalny urok, tak, żeby wszyscy usłyszeli słowa Tiary jako Gryffindor, a nie Slytherin. Wówczas Harry dostałby się do odpowiedniego domu i tak wielu katastrofom można by było zapobiec.

To by jednak wymagało ode mnie pewnej wiedzy na temat tego, co Tiara miała zamiar wrzasnąć, pomyślał Albus, kończąc owsiankę i sięgając po sok dyniowy, a tego, jak już ustaliliśmy, nie wiedziałem.

W jego myślach pojawił się pogardliwy ton i Albus absolutnie rozumiał skąd się tam wziął. Popełnił błędy. Mógł się do tego przyznać przed samym sobą teraz, pod koniec lutego, kiedy oparła wreszcie pierwsza fala tak wielu furii – na Harry'ego, który wypuścił swoją magię na wolność, zażądał przeszłości Syriusza, skrzywdził Lily...

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz