Rozdział siedemnasty: Zamknij się, Syriuszu

4.8K 513 668
                                    

Harry drżał, kiedy lądował obok Snape'a, mimo przytulonego do niego Fawkesa, mimo że wiedział, że już nie ma powrotu, mimo pocieszającej ręki, którą Snape od razu położył mu na ramieniu. Jedynie jego żelazna determinacja powstrzymywała go przed ucieczką.

No, to i fakt, że był to winny naprawdę wielu ludziom. Zbyt wiele poświęcili.

Dosyć tego.

Harry odwrócił się i podniósł głowę, patrząc Dumbledore'owi prosto w oczy. Teraz była kolej na jego ruch. Harry nie miał zamiaru pozwolić mu spętać tej magii nigdy więcej. Nie miał też zamiaru uciekać. Miał wszelkie prawo podejść do swojego opiekuna prawnego po wygranym meczu quidditcha. Nie miał żadnych powodów by jęczeć i kryć się, jakby zrobił coś złego.

Wreszcie udało mu się poluźnić uścisk na zniczu i uśmiechnął się słabo, podając Snape'owi małą, złotą kuleczkę. Miała złamane skrzydełka.

- Obawiam się, że pani Hooch będzie musiała zamówić nowy zestaw piłek do gry - powiedział, a wzrok Snape'a w niewyjaśniony sposób zrobił się jeszcze bardziej zaciekły, zupełnie jakby w całym tym zamieszaniu zapomniał o wygranej Slytherinu.

- Faktycznie - powiedział. - Dałeś niezwykły popis latania, Harry, zarówno w czasie meczu jak i... potem.

Harry przełknął ślinę i poczuł jak przebiega przez niego tchnienie zmęczenia. Nie okazał go. Nie mogli pokazać zmęczenia, żadnej słabości, nie teraz. Jedyne, co ministerstwo, albo dowolny inny człowiek skłonny do zniewolenia go, musiałoby wtedy zrobić to publicznie stwierdzić, że taka magia jest u tak młodego dziecka nienaturalna i cmokając językiem zapędzić go "pod opiekę" kogoś, kto tę magię z powrotem spęta. Ale musiał być szczery ze Snape'em. Obiecał mu, że będzie.

- Wolałbym, żeby pan się dowiedział przed innymi - powiedział. - Syriusz próbował mnie przymusić do spadnięcia z miotły.

Snape na chwilę kompletnie zamarł. Następnie jego wzrok podniósł się ponad Harry'ego i Harry zobaczył śmierć Syriusza wypisaną na jego twarzy. Być może nie powinien był ufać Snape'owi aż tak w kwestii jego nowej kontroli nad sobą w kwestii Syriusza.

- Nie opuści tego boiska żywy - powiedział Snape. Gdyby zrobił głośną, dramatyczną deklarację, to Harry by się nie martwił. Ale jego słowa były powiedziane normalnym tonem, a kiedy wyciągnął różdżkę, to Harry wiedział, że oto ma przed sobą człowieka, który biegł obok Voldemorta jako śmierciożerca. Co więcej, Harry potrafił wyczuć jak tarcze, blokujące moc Snape'a, opadają. W tego rodzaju furii mógłby po prostu samą chęcią zatrzymać Syriuszowi serce. Harry był niewymownie wdzięczny, że starym nawykiem najpierw sięgnął po różdżkę.

Sięgnął i złapał rękę Snape'a, przez co Fawkes zaćwierkał z niezadowoleniem, bo musiał zmienić pozycję.

- Nie - powiedział, kiedy jego opiekun się na niego spojrzał. - Nie chcę, żeby pan go skrzywdził. Chcę go żywym.

Snape nie wyglądał, jakby to miało go przekonać do zmiany zdania. Harry wzmocnił uścisk i pochylił się w jego stronę.

- Wciąż jest moim ojcem chrzestnym. Mimo wszystko.

- Nie będzie, jak już z nim skończę - powiedział Snape.

Harry westchnął.

- Wiem, że nie uważa pan, żeby on teraz zasługiwał na ten tytuł...

- On nie zasługuje - przerwał mu gładko Snape - na to, żeby żyć.

- Proszę dać mu szansę na wytłumaczenie się - powiedział Harry. Zerknął za siebie i zobaczył, że Dumbledore idzie w ich kierunku, szaty powiewały za nim niczym gradowa chmura. - Proszę, niech pan mu pozwoli powiedzieć mi, czemu wydawało mu się, że to był dobry pomysł. Mam teraz moc, by zażądać odpowiedzi, a Dumbledore będzie musiał być przy mnie znacznie ostrożniejszy, będzie musiał zacząć traktować mnie jak równemu sobie. Proszę.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz