Notka od autorki:
Znowu mamy rozdział przechodni z jednego punktu do drugiego.
No... w pewnym sensie.---* * *---
– Łap.
To było całe ostrzeżenie, jakie Harry dał Peterowi, zanim rzucił mu jego różdżkę. Wyglądało jednak na to, że Peter niczego więcej nie potrzebował, bo zręcznie złapał różdżkę w powietrzu – lewą ręką, jak zauważył Harry – po czym przyjrzał się jej z bliska.
Harry zatrzymał się i obserwował go z lekkim uśmiechem. Skorzystał z okazji i odnowił na sobie zaklęcia ogrzewające. Peter patrzył na hebanową różdżkę z wyrazem twarzy, jaki mógłby jeszcze mieć tylko, gdyby któryś z Huncwotów nagle pojawił się i wyciągnął w jego stronę dłoń, oferując odnowienie przyjaźni. Ręka mu drżała, kiedy ostrożnie wyciągnął różdżkę przed siebie, wskazując na nic konkretnego.
– Lumos – szepnął.
Harry zaklaskał, kiedy światło zaczęło świecić z jej końca i rozjaśniło okolicę, oświetlając śnieg, który otaczał granice Zakazanego Lasu, świeży poza śladami jego i Petera, oraz długiej, falistej linii, której źródła Harry naprawdę nie chciał znać. Peter znowu przyjrzał się różdżce z bliska. Wciąż się gapił.
Wreszcie oderwał od niej wzrok i odetchnął lekko.
– Skąd ty ją wziąłeś? – szepnął.
Harry wzruszył ramionami.
– McGonagall mi ją dała. Musiałbyś jej zapytać. – Skrzywił się i poprawił swój szalik, żeby ten zaczął bardziej przylegać do jego gardła, bo czuł jak powiewy mroźnego wiatru skubią mu skórę. Peter zaczął po prostu nakładać na siebie coraz więcej łachmanów. Harry zdawał sobie sprawę z tego, że wszystko, co Peter miał teraz na sobie, musiało być kradzione. Przynajmniej teraz ma już swoją różdżkę z powrotem, więc będzie w stanie używać swojej magii. – Miałem ją już od trzech tygodni. Wybacz, nie miałem jak zwrócić jej wcześniej, Snape trzyma mnie na krótszej smyczy niż się spodziewałem. – Jedną dobrą stroną wprowadzonych przez Snape'a ograniczeń było to, że przynajmniej cały czas, jaki Harry musiał teraz spędzać w zamku, Snape wypełniał zajęciami z magii obronnej i warzeniem eliksirów innych niż tylko wywar tojadowy. Gdyby Harry został zmuszony do obijania się przez cały ten czas, to chyba by go szlag trafił.
– Dziękuję – szepnął Peter po raz kolejny, po czym schował różdżkę do kieszeni.
Harry zawahał się.
– Czy możesz mi powiedzieć, jakim cudem udało ci się tak długo tutaj przeżyć, przy okazji unikając dementorów?
Peter zrobił minę, którą trzeba by było określić jako uśmiech, bo pojawiło się na jego twarzy i wymagało użycia ust i odsłonięcia zębów.
– Sporo czasu spędzam jako szczur, Harry. Nie marzniemy równie szybko i dla nas zawsze znajdzie się coś do jedzenia.
– Och, no tak – wymamrotał Harry, czując się głupio. Z drugiej jednak strony, często się tak czuł w ciągu ostatnich kilku tygodni. Miał wrażenie, że popełnił błąd, ale ilekroć starał się o to zapytać Dracona czy Snape'a, ci tylko zaczynali gorliwie zaprzeczać, że nie, nie popełnił. Dlatego chciał się spotkać z Peterem – oddanie różdżki to był tylko pretekst.
Peter rozpoznał jego minę i wydał z siebie ciche prychnięcie, którego nigdy nie wydałby żaden znany Harry'emu szczur.
– Możesz zadać kolejne pytanie, Harry. Nie gryzę, obiecuję. – Ponownie wyszczerzył przerośnięte przednie zęby. – Chyba, że jesteś Dumbledore'em.
CZYTASZ
Oswobodzony z mroku
FanfictionTrzeci tom Sagi Poświęcenia AU WzA, Ślizgoński!Harry. Harry usiłuje pozbierać się po druzgocących wydarzeniach, które miały miejsce pod koniec jego drugiego roku nauki w Hogwarcie. Wreszcie pozna prawdy, które powinien znać od samego początku... ale...