Rozdział trzydziesty: Wybieraj, Harry

3.8K 493 585
                                    

Przez dłuższą chwilę Harry zastanawiał się, czy to on powinien zacząć tę rozmowę, czy też może pozwolić na to swojemu bratu. Connor zdawał się zdecydowany, by pozwolić mu to zdecydować. Twarz oblewały mu wpadające przez okno promienie zachodzącego słońca.

Harry nie był do końca pewien, jaki był główny cel jego brata – pogodzenie się, czy może coś innego. Connor nie znał tańców, więc mogło mu chodzić o cokolwiek. Ostatecznie Harry uznał, że woli poczekać. Niech ma wrażenie, że ma kontrolę nad sytuacją, pomyślał, widząc jak Connor zerka na niego, po czym szybko odwraca wzrok. Chyba potrzebuje więcej pewności siebie.

Wreszcie Connor westchnął głęboko i spojrzał Harry'emu w oczy.

– Byłem naprawdę zły o to, co zrobiłeś mamie – zaczął.

Głos mu się trzęsie, ale mówi w czasie przeszłym. Harry pochylił głowę. Czy to znaczy, że jest już bliższy wybaczenia mi?

– Nie wiedziałem, co miałeś na myśli, kiedy mówiłeś o rytuale. – Connor zdołał sprawić, żeby jego głos brzmiał jednocześnie przepraszająco i obronnie. – Więc tego wyszukałem i porozmawiałem z Ronem o tańcach czystokrwistych. – Zmarszczył nos. – Powiedział mi, że możesz robić takie rzeczy, o których nawet nie myślałem, że możesz. Większość z nich mi się nie podobała. Ale powiedział mi też, że to, co spotkało mamę, było słuszne. Nie straciłaby swojej magii, gdyby nie zrobiła ci czegoś naprawdę paskudnego.

Connor skrzyżował ręce na piersi i oparł się o ścianę.

– No to powiedz mi, Harry. Powiedz mi, co ci zrobiła. Czekam.

Harry ostrożnie wypuścił oddech. Dzięki Merlinowi. Wygląda na to, że tym razem nie chce od razu rzucić się na mnie z pięściami, tym razem naprawdę chce mnie wysłuchać.

– Odkąd byłem bardzo mały, prawie od ataku Voldemorta, trenowała mnie, żebym cię pilnował i cię strzegł – zaczął Harry. Ciężko mu było teraz o tym myśleć, kiedy tak wiele razy już próbował mu to wyjaśnić i mu się to nie udawało, ale był pewien, że tylko takie słowa najlepiej dotrą do Connora. – Ale moja magia ją przeraziła. Kiedy miałem cztery lata poprosiła Dumbledore'a, żeby ten rzucił na mnie sieć feniksa.

– Powiedziała mi o tym – powiedział Connor. – Ale to było po to, żeby powstrzymać cię przed krzywdzeniem innych ludzi.

– Nie – powiedział Harry tak łagodnie jak tylko potrafił. – Sieć feniksa robi więcej niż tylko to. Była tam, żeby upewnić się, że będę cię kochał, żebym rozważał twoje dobro ponad swoim własnym, żeby mnie zmusić do kochania cię i troszczenia się o ciebie na sposoby, których nigdy normalnie bym nie rozważył, gdyby nie ona.

Connor pokręcił głową.

– Ale ty zawsze to robiłeś, Harry. Zawsze mnie chroniłeś. Pamiętasz trolla na pierwszym roku i Lestrange'ów? Czemu postanowiłeś odebrać mamie magię przez coś takiego?

Odwraca ode mnie wzrok, zauważył Harry. Chyba ma pewne pojęcie na temat tego, co się naprawdę dzieje, ale nie chce się z tym naprawdę zmierzyć.

– Chciałem cię tak bardzo chronić tylko dlatego, że sieć nie pozostawiała mi wyboru, Connor – powiedział. – I mój trening. Mama powiedziała mi, że nie mogę mieć własnego życia. Zawsze musiałeś mieć pierwszeństwo.

Connor zagapił się na niego.

– Żadnych twoich własnych przyjaciół? – zapytał ostrożnie, jakby testując.

Harry wzruszył ramionami.

– Wspomniała kiedyś, że mógłbym dzielić twoich. Na pewno miałem się do nich dostosować, ponieważ to byliby twoi przyjaciele i przez to ludzie ważni dla ciebie, w dodatku wypełnialiby twoją potrzebę towarzystwa. Ale nigdy nie przyszło jej do głowy, że miałbym mieć przyjaciół tylko dla siebie. – Po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, jakie by miał życie, gdyby jednak został przydzielony do Gryffindoru. Czy udałoby mu się znaleźć jakichś własnych przyjaciół? Nie miał pojęcia, ponieważ przebywanie w tym samym domu co Connor oznaczałoby, że bez przerwy byłby w jego cieniu, pod jego wpływem i bez przerwy byłby do niego porównywany (prawdopodobnie na własną niekorzyść) w oczach innych Gryfonów.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz