Rozdział osiemnasty: Rytuały czystokrwistych

5K 521 580
                                    

Notka od autorki: Wybaczcie, ten rozdział jest bardziej zlepkiem różnych scen. Przechodzimy właśnie z jednego punktu akcji do drugiego.

---* * *---

Harry nie był pewien, kto pierwszy podał mu "Proroka Codziennego", kiedy wszedł z Draconem następnego ranka do Wielkiej Sali; wyglądało to, jakby przynajmniej pół setki osób starało się to zrobić od razu. Harry pokręcił głową, po czym zajął swoje miejsce przy stole Slytherinu, przyjął kopię gazety od Milicenty i rozejrzał się po Sali, pozwalając sobie powoli spojrzeć w oczy każdemu, kto akurat patrzył w jego kierunku. Wczoraj unikał reakcji innych domów, z wyjątkiem kilku wybranych Gryfonów. Teraz był czas sprawdzić, co inni myśleli o jego mocy.

Przynajmniej połowa Hufflepuffu do niego zamachała. Wiedział, że to musiała być zasługa Justina i Zachariasza Smitha. Zdawali się kłócić z każdym, kto starał się nazwać Harry'ego kolejnym Mrocznym Panem, a biorąc pod uwagę nieugięty rozsądek Justina i czepiającą się wszystkiego, upartą logikę Zachariasza, zwykle udawało im się postawić na swoim.

Krukoni byli nieco bardziej zgaszeni, uczniowie z jego własnego roku unikali wzroku Harry'ego. Kilku uczniów, którzy zwykle dręczyli Lunę, teraz kulili się ze strachu. Luna spojrzała na niego sponad Proroka, którego czytała do góry nogami, kiwnęła do niego z powagą, po czym wróciła do lektury. Harry pilnował, by jego wzrok pozostał chłodny, kiedy w końcu spojrzał na stół Gryffindoru.

Neville bez entuzjazmu dziobał widelcem swoje jedzenie. Hermiony nie było. Percy Weasley wyglądał, jakby spędził pół nocy na wymiotowaniu. Ron unikał wzroku Harry'ego. Bliźniacy się po prostu do niego wyszczerzyli.

Connor patrzył na niego gniewnie, a razem z nim wielu innych Gryfonów.

Harry wziął głęboki oddech i zmusił się do odwrócenia się od swojego brata. Spojrzał na nagłówek, który zdobił pierwszą stronę gazety.

Był melodramatyczny, oczywiście, co było charakterystyczne dla wszystkich nagłówków Proroka.

HARRY POTTER: KOLEJNY MROCZNY PAN, CZY PRAWDZIWY ZBAWCA?

Harry'emu w pierwszej chwili zaparło dech, po czym jęknął. Oni przecież... to przechodziło wszelkie pojęcie, że ktoś w Proroku zaczął myśleć w ten sam sposób, w jaki Snape myślał w zeszłym roku, o tym, że Harry może być Chłopcem, Który Przeżył.

Ze zgrozą, ale też z chorobliwą fascynacją, czytał dalej.

Autor: Rita Skeeter

Harry Potter, przydzielony do Slytherinu uczeń Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, brat nikogo innego jak naszego Connora Pottera, Chłopca, Który Przeżył, okazał się być źródłem niesamowitej siły magicznej.

Wszystko zdarzyło się w czasie meczu quidditcha między Gryffindorem i Slytherinem, kiedy na boisko zaczęli napływać dementorzy, a na widowni Gryffindora doszło do dramatycznego ataku. Wiarygodne źródła mogą potwierdzić, że Syriusz Black, profesor szkoły i potomek szlachetnego i antycznego domu Blacków, walczył z Peterem Pettigrew. Nasi oddani czytelnicy mogą pamiętać, że Pettigrew to zbieg z Azkabanu, który wielu z nas zaniepokoił i podekscytował, kiedy, jak zaraportowano w Proroku, pojawił się na terenie Hogwartu z niewątpliwą intencją zamordowania Connora Pottera.

Zaraz po rozpoczęciu ataku pojawili się dementorzy, a Harry Potter wyleciał im na spotkanie na swojej miotle Nimbus 2001.

Wygląda na to, że nikt tak naprawdę nie wie, co się stało w następnej chwili, ale wiemy, że magia Harry'ego rozwinęła się wokół niego w eksplozji, którą można było czuć z daleka, nawet w biurze Proroka.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz