Rozdział ósmy: Omen przejętej władzy

4.8K 517 444
                                    

Notka od autorki: W porównaniu do poprzednich, ten rozdział będzie głośny. Do tego zdaję sobie sprawę, że wielu osobom może się nie spodobać. Ee, przepraszam?

---* * *---

Harry leżał na swoim łóżku w dormitorium Slytherinu, przygryzając wargę i patrząc na Mapę Huncwotów. Bez problemu znalazł na niej Connora i Syriusza - przebywali razem w pokoju na siódmym piętrze. Nie ruszyli się stamtąd od wielu godzin.

Walczył z chęcią pójścia i zapytania, czy jego bratu nic nie jest. Connor spędził cały weekend z Syriuszem, czego Harry dowiedział się jak rano wpadł przypadkiem na Rona. Wyglądało na to, że nawet nie ruszył pracy domowej. Nie pojawił się w Wielkiej Sali, żeby coś zjeść. Nie robił niczego, co Harry mógłby zdefiniować jako normalne zachowanie Connora.

Czyżby naprawdę aż tak poważnie podchodził do swoich obowiązków?

Harry westchnął i już miał powiedzieć słowa, które sprawiłyby, że mapa by zniknęła, kiedy jedna z kropek nagle wyszła z pokoju. Patrzył jak "Connor Potter" szedł korytarzami Hogwartu i przyjął do wiadomości prawdę, kiedy zobaczył, jak kropka skręca w stronę lochów.

Idzie się ze mną zobaczyć.

Harry wygrzebał się z łóżka i stuknął szybko różdżką mapę, mrucząc "Koniec psot". Na szczęście, nikogo akurat nie było w ich pokoju; Vince i Greg poszli gdzieś, Merlin jeden wie gdzie, Blaise siedział w bibliotece, a Draco siedział w pokoju wspólnym, czytając jakieś książki, które wcześniej tego dnia podesłała mu jego matka.

Harry, rzecz jasna, będzie musiał go minąć w drodze do wyjścia. Zawahał się, westchnął, po czym uznał, że chyba nie ma innego wyjścia. Poza tym, to nie tak, że bał się Dracona.

Bardziej się boję, że on się mnie przestraszy, pomyślał, ostrożnie schodząc po schodach i wchodząc do pokoju wspólnego.

Draco zerknął na niego, kiedy go mijał w drodze do drzwi, ale natychmiast wrócił wzrokiem do swojej książki. Harry powiedział sobie, że mu to nie przeszkadza, a już na pewno nie martwi. Jak Draco czytał, to nie mógł się kłócić z Harrym.

Szkoda tylko, że nie wiem, co go tak wciągnęło. Książki nie miały tytułów na okładkach ani grzbietach, tylko symbole. Harry rozpoznał jeden z nich - srebrna żmija rodu Guile, których ostatni członek zginął, walcząc po stronie Mrocznego Pana Grindewalda. Nie zaskoczył Harry'ego fakt, że biblioteka Malfoyów zawierała książki o rodzie Guile'ów, ale miał nadzieję, że Draco będzie ostrożny względem tego, czego się z tych książek nauczy.

No i przyznaję, sam strasznie chciałbym je przeczytać, pomyślał, wychodząc z pokoju wspólnego akurat w porę, by spotkać się z nadchodzącym Connorem.

Ten zamarł na moment, kiedy go zobaczył, zamrugał i uśmiechnął się.

- Ano tak. Mapa. No jasne. - Pokręcił głową, po czym ruszył w stronę Harry'ego i objął go niedźwiedzim uściskiem. Harry przytulił go, zaskoczony. Zawsze zapominał, że Connor jest nieco od niego wyższy, póki takie spotkania nie przypominały mu o jego wzroście i wadze.

Harry odczekał chwilę, aż Connor się w końcu od niego nie odsunął, tańcząc lekko w miejscu i uśmiechając się jak idiota.

- Czym sobie zawdzięczam ten zaszczyt? - zapytał.

Connor roześmiał się i dźwięk ten brzmiał dla Harry'ego jak nadejście wiosny.

- Harry! Mama przysłała mi parę książek, a potem Syriusz powiedział mi o czymś, co kiedyś usłyszał, a ja to sobie poskładałem do kupy i powiedział, że mam rację i mam! Miałem rację! - Zaśmiał się, wyrzucając ręce w powietrze i kręcąc się w kółko.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz