Rozdział czterdziesty pierwszy: 31 października 1981

3.9K 489 345
                                    

Notka od autorki: Wiem, że wielu ludzi czekało na ten rozdział. Miejmy nadzieję, że będzie tego wart.

---* * *---

Kiedy już mógł swobodnie oddychać i kiedy poczuł, dotykając dłonią swojego gardła, że rany na nim nie spróbują się już szerzej otworzyć, pierwszym co Harry zrobił, było podpełznięcie do swojego brata.

Connor leżał na boku i płakał bezgłośnie, przesłaniając ramieniem twarz. Harry zawahał się na chwilę. Nie był w stanie czuć emocji swojego brata, w sposób w jaki zawsze je czuł, ale inne więzi wciąż ich łączyły. Wciąż czuł, że Connor jest jego bliźniakiem. Wciąż czuł wobec niego lojalność, wciąż go kochał.

Z ulgą, że Polaris nie przecięła jednak wszystkich ich więzi, Harry rozłożył ręce.

– Connor?

Connor nie zawahał się, momentalnie obrócił się do niego i objął, jedną ręką łapiąc go za ramiona, a drugą wokół pada. Harry w odpowiedzi ostrożnie pochylił głowę, opierając ją o ramię swojego brata i zamknął oczy.

Przykro mi, że musiał dorosnąć w taki sposób, pomyślał. Przynajmniej najgorsze już ma za sobą, do tego usłyszał jak Syriusz się z nim żegna i wie, czemu Syriusz zginął. Harry miał wrażenie, że gdyby Connora z nimi we Wrzeszczącej Chacie nie było, to nigdy nie byłby w stanie wytłumaczyć mu tego tak, żeby ten mu uwierzył. Wróciłby z martwym Syriuszem i słowem Petera, że on tego nie zrobił.

Harry usłyszał szuranie i zobaczył jak podchodzi do nich Peter w swojej szczurzej formie. Oparł się przednimi łapkami o Harry'ego i musnął wąsikami jego łokieć, po czym odbiegł w stronę swojej różdżki. Harry był wdzięczny, że dał im chwilę prywatności i wrócił do głaskania kręgosłupa i karku swojego brata, mamrocząc bezsensowne słowa, które Connor sam mógł wybrać, czy chce ich słuchać, czy nie.

– Harry? – szepnął wreszcie Connor, kiedy jego szlochanie uspokoiło się na tyle, że był w stanie mówić.

Harry mruknął, żeby dać mu znać, że słucha.

– Ja... – Głos Connora załamał się na moment, ale potem nabrał na sile. – Przepraszam.

Harry zamrugał. Spodziewał się przeprosin, ale nie tak szybko. Usiadł i spróbował spojrzeć swojemu bratu w oczy, ale nie był w stanie. Connor przycisnął twarz do nasady szyi Harry'ego i trzymał ją tam, szepcząc. Harry był zaskoczony, że jego słowa brzmią tak wyraźnie, podczas gdy powinny być przytłumione przez materiał jego szat.

– Powinienem był wiedzieć – szepnął Connor. – Tak dziwnie się zachowywał. Przez tych kilka ostatnich miesięcy zdawał się w ogóle cię nie kochać, zupełnie jakby to, że zostałeś przydzielony do Slytherinu sprawiło, że już nie chciał być twoim ojcem chrzestnym. Kiedyś się wściekał i marudził o tym, jacy to nie są Ślizgoni. Przez kilka ostatnich miesięcy mówił mi spokojnie o tym, że są złem wcielonym, a ty jesteś z nich wszystkich najgorszy. – Zadrżał.

Harry nie potrafił wymyślić, co mógłby na coś takiego odpowiedzieć, więc nie powiedział nic, pozwalając tylko swojej ręce przeczesywać włosy jego brata.

– I ja... tak strasznie chciałem myśleć o tym, że przeżyje maj i że moje przymuszenie jest dobre, że go słuchałem – szepnął Connor. – Przepraszam, Harry. Powinienem był przyjść do ciebie z tą przepowiednią.

Powinieneś był, pomyślał Harry, ale to nie było coś, co się powinno mówić w takich okolicznościach, tak samo jak dowolnej wariacji "a nie mówiłem". Miał szansę na zaleczenie krwawiących ran Connora i pozwolić Connorowi na zaleczenie jego, ale tylko, jeśli będzie teraz ostrożny.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz