Rozdział trzydziesty czwarty: Nauczanie jego brata

4K 482 621
                                    

– On chyba jednak nie przyjdzie.

Harry zamrugał, odrywając wzrok od listu od Scrimgeoura, który czytał już po raz piąty, starając się wydedukować jakiekolwiek użyteczne podpowiedzi z beznamiętnego urzędowego tonu w którym auror postanowił mu odpisać na jego ostrzeżenie o Macnairze i Greybacku.

– Czemu nie? – zapytał, kiedy wreszcie dotarło do niego, że Draco mówi o Connorze.

– On chyba jednak nie przyjdzie – powtórzył Draco. Uśmiechnął się krzywo, rozglądając po pustej klasie, w której siedzieli, zupełnie jakby świeżo usunięty stąd kurz miał zaraz pojawić się z powrotem.

– Tak, ale to mi nie odpowiada na pytanie, czemu nie – powiedział Harry, składając list i chowając go do kieszeni. – Powiedział, że tu będzie. – Podniósł kawałek pergaminu, który zaczarował tak, by móc się swobodnie porozumiewać z kawałkiem pergaminu, który był w posiadaniu Connora. To była wariacja zaklęć, które były nałożone na Mapę Huncwotów, ale w znacznie prostszej kombinacji; zapewniało, że dowolna wiadomość napisana na jednym kawałku pergaminu, pojawiała się też na drugim. Napisane przez Connora "będę, a teraz daj mi spokój" wciąż widniało na górze strony. Każda linia w literach była napisana tak, jakby Connor próbował przebić piórem pergamin na wylot – stąd Harry wiedział, że jego brat był naprawdę zły i nadąsany w trakcie pisania.

– Bo się ciebie boi – powiedział Draco, odchylając się na biurku i kopiąc nogi sąsiedniego. – Bo się boi mnie. Bo jest debilem.

Harry próbował ukryć parsknięcie, ale podejrzewał, że mu się to nie udało, bo Draco zerknął na niego z rozbawieniem.

– Nudzi ci się, co?

– No jakby nie patrzeć, miał tutaj być już pięć minut temu – powiedział Draco.

– Powiedziałeś, że pomożesz – przypomniał mu Harry. – Słuchaj, nie będę cię winił, jeśli wrócisz do siebie. To się z pewnością nie zapowiada na ani łatwe, ani przyjemne.

Draco pokręcił głową, poważniejąc.

– Powiedziałem, że dopilnuję, żeby te zajęcia nie były kompletną stratą czasu i właśnie taki mam zamiar – powiedział. – Poza tym, jeśli ja pójdę, to ty pójdziesz ze mną. Nigdy więcej nie zostawię cię z nim sam na sam.

Harry wywrócił oczami. Draco często robił takie wielkie obietnice, po czym zapominał o nich pięć minut później. Ta pewnie zostanie z nim przez jakiś czas – minęły dopiero trzy dni odkąd przywalił Connorowi w nos – do tego Draco poddał możliwość spędzenia przerwy wiosennej w domu, by pomóc Harry'emu z Connorem. Ale na pewno prędzej czy później o niej zapomni.

– Jak sobie życzysz.

Poderwał głowę, kiedy usłyszał otwierające się drzwi. Connor wszedł, szurając nogami, cały czerwony na twarzy. Harry nie był w stanie określić, czy to było głównie przez wzgląd na nadąsanie się, zakłopotanie, złość, czy może coś innego. Zamknął drzwi za sobą, po czym oparł się o nie, łypiąc złowrogo na Harry'ego i krzyżując ręce na piersi.

Harry poczuł krótki i niespodziewany przypływ sympatii do nauczycieli pokroju McGonagall, którzy musieli nakłaniać uczniów, zdeterminowanych do opierania się jej metodom nauki, to polubienia przedmiotu. Wiedział jednak, że jej stanowczość tutaj nie podziała, podobnie jak zastraszanie Snape'a. Pomyślał, że najlepiej w tej sytuacji będzie naśladować Remusa, więc przykleił sobie uśmiech do twarzy.

– Witaj, Connorze. Cieszę się, że jednak do nas dołączyłeś.

– Dyrektor powiedział, że nie mam wyjścia – powiedział Connor. Ewidentnie starał się obedrzeć swój głos ze wszelkich emocji, ale trochę jednak ich pozostało – głównie wrzącej furii. Harry zdusił westchnięcie, upewniając się, że tym razem zrobił to lepiej niż wtedy, kiedy próbował ukryć chichot. – Powiedział mi też, że nie mogę już mieć lekcji z Syriuszem. Dlaczego to zrobiłeś? – Przymrużył oczy, patrząc na Harry'ego i z dziecinnym uporem ignorując Dracona.

Oswobodzony z mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz