Hannah
To był już trzeci tydzień kiedy tu siedziałam. Od razu po wyjściu z poprzedniego szpitala mnie tutaj przywieźli. Początkowo byłam zła o to na moją mamę, ale wiedziałam, że robi to dla mojego dobra. Twu. Dla dobra nas obu. Od śmierci ojca miała mniej czasu, ponieważ wzięła pracę na drugi etat. Za wszelką cenę starała się, aby niczego mi nie zabrakło. Niestety. Zabraknęło mi najważniejszego. Matki, której mogłabym zwierzyć się z narastających problemów. Ja wiem. Możesz pomyśleć, jakie problemy może mieć 16- sto letnia dziewczyna? Pozory mylą. Było ich więcej z tygodnia na tydzień. Później pojawiła się depresja, a od tego już niedługa droga do tabletek, alkoholu i żyletki. Chciałam ze sobą skończyć. Raz na zawsze. Pech chciał, że nasza sąsiadka, która miała za zadanie podlewać kwiaty pod nieobecność mamy, znalazła mnie i wezwała pogotowie. W pewnym sensie byłam jej również wdzięczna. Mama zostałaby sama jak palec. Znając ją nie dałaby rady i poszłaby w moje ślady.
W szpitalu odwiedza mnie co drugi dzień, zwykle wieczorami, albo bardzo wczesnymi rankami. Oczywiście nie mogła siedzieć ze mną zbyt długo bo gnała do pracy.
- Jutro odwiedzi cię gość - powiedziała do mnie Kate, pielęgniarka
- Co? Kogo masz na myśli? - zapytałam
Tak. Umiem mówić. Zazwyczaj rozmawiam tylko z mamą, Kate i doktorem Moonem. To z nimi miałam najlepszy kontakt. Nie potrzebowałam nikogo innego.
- Słyszałam, że ordynator przydzielił ci wolontariusza. Ma przyjść jutro o 9 - poinformowała mnie
- Po co znowu? Mi nikt nie jest potrzebny - rzuciłam wypuszczając całe powietrze z płuc
- Widocznie szefostwo uważa inaczej. Dobranoc - powiedziała po czym wyszła z mojej sali
Wcale nie miałam ochoty na jakieś głupie spotkanie. Wzięłam długi prysznic i wróciłam na łóżko szpitalne do którego zaczęłam się już przyzwyczajać. W końcu to już 5 tydzień na tych materacach.
Zanim Kate skończyła zmianę przyniosła mi śniadanie. Po zjedzonym posiłku odwiedziłam łazienkę. Zbliżała się 9 godzina. Jeszcze chwilę i przyjdzie do mnie kolejny, sztucznie miły osobnik, próbujący sprawić, bym się odezwała. Ja nie jestem na takie coś gotowa.
Siedziałam na łóżku z nogami pod brodą. Błądziłam wzrokiem po sali, choć bardzo dobrze ją znałam. Zazwyczaj robiłam tak myśląc. Zastanawiało mnie czy nowy wolontariusz będzie miły i jak będzie się zachowywał. Usłyszałam pukanie do drzwi. Mimo tego, że było bardzo delikatne. Nie zaprosiłam gościa do środka, dlatego sam je otworzył i zajrzał do sali. Wkroczył bliżej i podszedł do mnie z wyciągniętą dłonią.
- Cześć. Jestem Ethan. Będę odwiedzał cię przez najbliższy miesiąc - spojrzałam na niego tylko zimnym spojrzeniem.
- Wiem, że masz na imię Hannah. Ładnie - zaczął od komplementu. Serio? On tu przyszedł pomagać czy podrywać?
- Opowiesz mi coś o sobie? - zapytał
On tak serio? Jeszcze nie zrozumiał, że nie chciałam z nim gadać? Skoro tak to dam mu to bardziej do zrozumienia. Wyprostowałam nogi, nakryłam się kocem i wzięłam do ręki książkę.
- Okej. Skoro nie chcesz rozmawiać to posiedzimy w ciszy - powiedział po czym zaczą bawić się telefonem.
Co jakiś czas zerkałam na niego. Znałam go. Moja młodsza kuzynka oglądała te jego durne filmiki na youtube. On ma brata bliźniaka. Chwila. Grand? Gregory? Nie. Grayson. Tak to było jego imię. Tak przynajmniej nazywała go Lidia. Dlaczego akurat ja musiałam na niego trafić?
Po dość długim czasie kiedy ja czytałam książkę, a Ethan przeglądał telefon, zablokował go i z powrotem wrzucił do kieszeni. Zastanawiało mnie czy znowu będzie do mnie zagadywał. Rozejrzał się po sali. Uff. Nie chciał gadać bo szukał czegoś czym mógłby się zająć. Jego wzrok zatrzymał się na gazecie, którą przyniosła mi mama poprzedniego wieczoru.
- Mogę? - zapytał na co tylko przytaknęłam głową.
Nie byłam samolubna. Skoro chłopak się nudzi to niech sobie poczyta. Szczerze mówiąc myślałam, że odłoży ją po przeczytaniu spisu treści, ale musiał być na tyle znudzony, że nawet to wydawało się dla niego interesujące. Kiedy widziałam jego minę podczas czytania artykułu na temat okresu u dziewczyn na moją twarz wtargnął delikatny uśmiech. Nie chciałam, żeby to zobaczył więc swoją książkę podniesłam nieco wyżej.
Jego telefon zawibrował. Po jego reakcji zauważyłam, że oznaczło to koniec jego towarzystwa na tamten dzień.
Oddał mi magazyn.
- Dziękuję, za rozmowę - rzucił z sarkazmem - Do zobaczenia jutro - dodał i wyszedł na korytarz szpitalny
Myślałam, że nigdy nie wyjdzie. Dlaczego nikt nie rozumiał tego, że nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. Nie byłam na to gotowa po tym co przeżyłam. Złośliwość ludzka nie zna granic. Jeżeli ktoś raz zacznie się nad tobą pastwić, będzie robił to do momentu kiedy ty nie staniesz się na tyle osłabiony psychicznie, że ulegniesz mu i będziesz na każde jego skinienie.
Ethan wydawał się być w porządku. Nawet próbował nawiązać jakiś kontakt.
Wcześniejsi wolontariusze po tym kiedy im nie odpowiadałam po prostu zabierali swoje rzeczy i wychodzili. Nigdy więcej ich nie widziałam. On jako pierwszy uparcie siedział obok mnie. Jeszcze powiedział do zobaczenia jutro". Ciekawe czy on ma na tyle czasu żeby chodzić do jakiegoś klubu wolontariatu, czy po prostu ktoś go tutaj przysłał na jakieś praktyki.
=========
Uznałam, że ten rozdział powinien zostać przedstawiony z perspektywy każdego z bohaterów.
Co sądzicie o tym rozdziale i o Hanie?
Możliwe, że zacznę dodawać dwa razy w tygodniu.
Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania.
Do następnego (nwm kiedy to będzie :D )
CZYTASZ
Zerwane Więzi § Ethan, Grayson Dolan
Fanfiction16- sto letnia Hannah King po tragicznej śmierci swojego ojca próbuje popełnić samobójstwo. Po tym zdarzeniu jej mama nie ma wyjścia. Wysyła swoją jedyną córkę na terapię w specjalnym ośrodku. Podczas pobytu w szpotalu zaczyna odwiedzać ją 17- sto l...