Rozdział 18.

784 30 1
                                    

MINNIE

Był wieczór, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. Wzdychając zeszłam z dużego łóżka i poszłam otworzyć drzwi. Harry'ego nie było, tak jak przedtem powiedział, że idzie do klubu, zrobił to i dotąd go nie ma. Z resztą nie obchodzi mnie on jeszcze bardziej za to, że wrzucił mnie do wody. Myślałam, że tam zemdleje ze strachu.

– Cześć, Minnie! – w drzwiach pojawiły się moje przyjaciółki - Peggy i Julie.

– Hej wam. Co wy tu robicie?

– Przyszłyśmy do naszej przyjaciółki pogadać o pewnych sprawach. – poruszyła zabawnie brwiami, Peggy, pokazując dwie butelki wina, na co się zaśmiałam i wpuściłam dziewczyny do środka.

– Boga seksu nie ma? – zapytała Julie, rozglądając się.

– Na szczęście nie. Powiedział, ze idzie do klubu, a ja mam spokój. – westchnełam, siadając na łóżku.

– Jak to na szczęście? Laska, masz by sobie takiego przystojniaczka, takiego ciacha do zgryzienia, a ty mówisz, że masz spokój jak go nie ma? – oburzyła się blondynka, próbując otworzyć wino.

– No, dokładnie. Dobrze, że mnie rozumiesz. – mruknęłam.

– Głupia jesteś. – stwierdziła dziewczyna Horana.

– Dzięki, zawsze wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.

– Ale dobra, Minnie! Przyznaj, że z naszego Stylesika...

– Co?

– No jego nazwisko, Styles.

– Boże, imię jak ciota, a nazwisko jak pedał. – pokręciłam głową.

– A sprzęt wielki jak dąb. – zażartowała brunetka, na co Peggy parsknęła śmiechem i przybiła piątkę z dziewczyną.

– Czasami się na prawdę zastanawiam, dlaczego się z wami przyjaźnie...

– Bo jesteśmy zajebiste! – krzyknęły razem ze śmiechem.

– Dobra dajcie mi tą butelkę. – rozkazałam, po czym dwie minuty później chlałyśmy z butli wino.

– Ale przyznaj... – zaczęła Peggy, biorąc łyk wina. – Że z tego Stylesa to niezłe ciacho jest.

– No, czasami. – podała mi butelki, wiec wzięłam duży łyk i dałam Julie.

– Czasami?! – podniosła głos brunetka. – Kobieto, gdybym nie była z Niall'em, od razu bym się na niego rzuciła, jak zwierzę na kawałek mięsa. – przyznała się i zaliczyła usta w winie.

– Ja to, nie ty, Julio. – specjalnie powiedziałem inaczej jej imię, na co przewróciła oczami. – Ale dobra nie gadajmy o mnie, a o romansie zwanym Zeggy. – powiedziałam, szczerząc się jak głupia.

– Że co?

– Oh, no połączenie imion Peggy i Zayn'a.

– Ah, tak! No właśnie Peggy! Jak tam u was miłość kwitnie? – Julie poruszała zabawnie brwiami w jej stronę. Jakoś chyba ten ruch stał się już dla nas czymś codziennym. Zawsze rozmawiając o chłopakach poruszamy zabawnie brwiami, mając na myśli coś zboczonego.

– A dobrze tak jak kwiatki wiosną. – zaśmiała się, biorąc któregoś już łyka wina. – A tak na serio to Zayn jest taki słodki i kochany. Zwłaszcza wtedy, gdy jest zazdrosny, bo gadam z jakimś chłopakiem. – uśmiechnęła się, a rumieńce na jej policzkach były bardzo widoczne.

– A! Zarumieniłaś się! – krzyknęłam, klaszcząc w ręce.

– Nie prawda!

– Nie kłam.

– No dobra. Przyznaje się. – wybełkotała i było już widać po całej naszej trójce, że się upiłyśmy. – O Zayn do mnie napisał, że mam już wracać, bo się martwi. Napisze, że zaraz przyjdę!

– Halo? Niall, słonko co tam u ciebie? – zaśmiała się Julie, odbierając połączenie od swojego chłopaka. – Tak, tak wiem. Jestem u Minnie. Co? Nie! Zaraz przyjdę, kochanie. Ja ciebie też!

Spuściłam głowę w dół. Zrobiło mi się nagle smutno, gdyż moje przyjaciółki, znalazły już swoją drugą połówkę, swoja jedyną miłość, a ja jestem sama.

Sama. Bez mojego Jacka. Bez jakiekolwiek chłopaka, który by się o mnie martwił, troszczył, mówił mi jak bardzo mnie kocha.

Po prostu by był.

***

Minnie chyba ma małego doła ;)

Zaczynamy maraton ;D

All of love xx

(Not) summer love || h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz