35. Rodzeństwo

385 41 8
                                    

*Niall's POV*
- I jak tam z Continel? Jak się czuje? - zapytał mnie Liam.

- Była trochę w szoku,ale jak ją obudziłem to wyglądało na to, że wszystko jest w porządku. Za chwilę przyjdzie to sam się jej możesz zapytać, ale lepiej uniknij tego, że wiesz o tej ciąży - poradziłem.

- Nie ma sprawy Bro. A ty co w ogóle zamierzasz zrobić. Chyba nie wyślesz jej na skrobankę. - Popatrzyli na mnie poważnie.

- Ej, no. Bez takich. Przecież wiecie, że nie jestem takim potworem. Nie ważne kogo to dziecko i jak powstało. To jest po prostu dziecko i z tym trzeba się liczyć. - No nie powiem, ale byli trochę w szoku jak mi to powiedziałem.

- Nie spodziewał bym się po tobie takich słów stary - zarechotał Louis.

- Kto tu jest stary to jest stary - odparłem.

- A co zrobisz jak urodzi? - odezwała się Lottie. Bardzo miła z niej osoba. Zanim jeszcze zacząłem biegać za Conti to zarywałem do niej, co wiąże się z tym, że było to jakieś grube pół roku czy jakoś tak...nie wiem. Nie jestem dobry z matematyki. To przedmiot zła.

- Nie mam pojęcia. Na pewno wesprę ją finansowo i jakoś pomogę ale tak naprawdę to wszystko pod znakiem zapytania - przyznałem.

- Jak chcesz to możemy tobie jakoś pomóc. Z tym nie ma problemu.

- Dziękuję, ale takie rzeczy to lepiej uzgadniajcie z moją dziewczyną,a nie ze mną.

- Okay, ale trochę kiepska sytuacja. Ona w ciąży to jeszcze ujdzie, ale że z tym bydlakiem. Zapierdolił bym go na miejscu - warknął brunet.

- Jak tylko wyjdzie z pierdla to niech się przygotuje na śmierć - odparłem, a reszta popatrzyła na mnie dziwnie.

- Teraz się zastanawiam czy przyjaźń z tobą jest bezpieczna. - Lou zaśmiał się nerwowo.

- Nie wiem - zarechotałem, a fala śmiechu przeszła przez pomieszczenie.

- Dobra. Koniec tego dobrego. Pijemy za Nialla i jego dziewczynę! - Mark wzniósł toast, a każdy chwycił za swój kieliszek i tak rozpoczęła się dobra zabawa.

*Continel's POV*

  Wczoraj zeszłam wtedy kiedy połowa towarzystwa była porządnie wcięta. Posiedziałam z nimi chwilę po czym wróciłam do sypialni mojej i Nialla po czym po prostu położyłam się spać. Przyznam, że wczorajszy dzień wymęczył mnie do cna. 

  Mój wzrok skierował się na zegarek stojący na komodzie naprzeciwko łóżka. Dziesiąta dwadzieścia. Chyba pora wstać. Zmarszczyłam nos czując ciężką won alkoholu od blondyna, który spał obok mnie. Ja mu jeszcze dam nauczkę. To, że już prawie chodzi nie znaczy, że ma się upijać do nieprzytomności.

  Westchnęłam podnosząc się z łóżka. Z krzesła zdjęłam mój różowy szlafrok po czym założyłam go na siebie. Przed wyjściem uchyliła okno w pokoju, żeby jakoś wywietrzyć ten zaduch.

  Po drodze do kuchni spotkałam się z leżącymi ciałami na dywanie, które były jedynie przykryte kocami. No pięknie. Więcej trzeba było wypić!

  Trochę zdenerwowana weszłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę,ale kiedy tylko miałam się za to wziąć dzwonek do drzwi rozniósł się po piętrze. Wszyscy spali tak mocno, że nawet nie usłyszeli. Nice.

Odstawiłam swoje zajęcie i ruszyłam do wyjścia. Zdziwiłam się widzieć niebiesko-włosą dziewczynę przez wizjer. Uchyliłam drzwi i wystawiłam jedynie głowę.

- W czymś pomóc? - zapytałam, a ona popatrzyła na mnie lekko przestraszona.

- Hej. Jestem Gemma, siostra Harry'ego.

  Zamurowało mnie. Jak ona śmiała tu przyjść?! Przecież to wszystko...to są jakieś pieprzone żarty.

----------------------------------
Hej wam, oto rozdział pisany w autobusie xD

Omg... To się porobiło...co wy o tym myślicie? Czy Niall zajął by się dzieckiem Harry'ego? Piszcie w końcu swoje zdanie.

rose xx

Don't You Give Up //N.H//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz