- Możemy porozmawiać? - zapytałem wchodząc do naszej sypialni. Continel siedziała na parapecie przykryta kocem. Uśmiechnąłem się widząc jak trzyma dłoń na swoim podbrzuszu. Widać, że już pokochała te dzieci.
- Yhm...tak - mruknęła cicho będąc lekko speszona. - Coś się stało?
- Nie wyprowadzaj się, proszę - powiedziałem prosto z mostu. Podszedłem bliżej i położyłem dłoń na jej.
- Nie chce ci robić problemu. Niall, oni mnie wywalą jak się dowiedzą, że jestem w ciąży. - Zmarszczyłem brwi w konsternacji.
- Kto?
- No w pracy...i tak nie wiedzą o co chodzi i co się wydarzyło te kilka tygodni temu. Jeszcze moi rodzice. Jak tylko rozmawiam z mamą to mam gule w gardle i mam wrażenie, że to poczucie winy w końcu mnie udusi. Ja..jja niee w...wiem cco mam zro.. bić. - Jej głos uległ załamaniu po czym kompletnie się rozpłakała. Otuliłem ją bardziej kocem i przyciągnąłem do siebie prawą ręką.
- Kochanie, posłuchaj mnie. Po pierwsze: złożyłaś wymówienie, po drugie: to nie ich sprawa, a po trzecie: jak chcesz to podjedziemy do twoich rodziców i mogę ci pomóc wyjaśnić im co się stało. Co ty na to? Będzie dobrze. Zaufaj mi. Okay? - Dwoma palcami uniosłem jej podbródek, by móc zobaczyć jej zapłakane, czerwone oczy. - I już nie płacz. Co ty na to, żebyśmy włączyli jakiś film i legli się na kanapie? Skoczę do sklepu po jakiś humus, warzywa, czekoladę...hmm?
- No dobrze - odparła ocierając łzy. - Kocham cię Niall.
- Ja ciebie też Nelli.
***
*Continel's POV*Ziewnęłam przeciągając się. Wczoraj do późna leżeliśmy oglądając filmy. Ostatecznie obejrzeliśmy wszystkie części Iron Mana tym samym kończąc seans o drugiej w nocy i zasypiając na kanapie. Na stole obok nadal leżały puste miseczki po naszych przekąskach. Zgaduje, że to ja muszę je umyć.
Podniosłam się do siadu i skierowałam odrazu do kuchni słysząc, że ktoś robi hałas garnkami. Zdziwiłam się widząc Liama.
- Hej. - Przywitałam się z nim uściskiem. - Co tu robisz? - zapytałam.
- Niall sam pojechał na rehabilitację, a ja pomyślałem, że pomogę wam tu jakoś ogarnąć i może zrobić obiad. Właśnie chciałem się zabrać za Lasagne - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy - Masz ochotę na tosty z serem i szynką? Zrobiłem też dla ciebie.
- Okay. Jeden wystarczy. Dzięki Li. - Odwzajemniłam jego gest. Ogółem rzecz ujmując to Payne jest naprawdę cudowną osobą i doceniam to, że pomaga nam. Prawdziwy z niego przyjaciel.
- A jak się czujesz? Jakieś mdłości miewasz? Wiesz, tak z ciekawości pytam.
- Jak na razie jest okay. Nie narzekam, a noszenie nowego życia jest nie do opisania. Pewnie później zmienię zdanie ze względu na dolegliwości, ale nevermind - zaśmiałam się na co brunet mi zawtórował.
Połowa dnia minęła nam na śmianiu się, gotowaniu i po prostu rozmawianiu. Przez ten czas bawiłam się dobrze, a chłopak na każdy sposób próbował mnie rozśmieszyć. Naprawdę to doceniam.
Nakryłam do stołu na sześć osób, bo podobno mają przyjść starzy znajomi Nialla maja przyjść. Jestem trochę zdenerwowana, ale ciesze się, że blondyn nie ma nic przeciwko żebym spędzała czas z nim i jego kolegami.
- Pójdę otworzyć! - krzyknęłam do bruneta, który w tym czasie sprzątał kuchnię i nie mógł podejść do drzwi.
Przekręciłam klucz w zamku i pociągnęłam za klamkę, by otworzyć.
- Nie wziąłeś kluczy Nialler? - zapytałam odwracając się na pięcie, ale w pewnym momencie mnie zatrzymał.
- Mamy gości - rzekł pokazując na zbliżających się ludzi.
- Cc..co... przecież to nie możliwe - szepnęłam.
---------------------------------------------------------------
Hej wam, przepraszam za taką długą przerwę, ale byłam w weekend zabiegana, a od pon mam praksy w hotelu i no...
Piszcie jak wam się podoba rozdział :D
rose xx
CZYTASZ
Don't You Give Up //N.H//
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 3 LATA TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI PISARSKIE JAK I POGLĄDY ULEGŁY ZMIANIE PRZEZ TEN OKRES. JEDNAK ZAPRASZAM NA TO OPOWIADANIE JAK I NA KOLEJNE! On już dawno się poddał. Ona nadal walczy o jego życie. #560 05.10.2017r. #472 02.10.2017r. Cz...