Cieszę się, że to opowiadanie się wam podoba, więc kontynuuje dalej. Dziękuję jeszcze raz bardzo za danie mi kopa motywacji i wiarę we mnie.
Drodzy:
Ten rozdział jest dedykowany wam oraz innym głosującym od początku tego opowiadania <3
Zdenerwowanie towarzyszy mi już od jakiś dwóch godzin. Razem z Greggiem przyjechaliśmy samochodem za karetką, w której był wieziony nieprzytomny Niall. Nadal w mojej głowie przewijają się obrazy z łazienki. Tak dużo krwi. Blady Niall. To okropne.
Usiadłam na krześle ukrywając twarz w dłoniach. On może umrzeć. Już nigdy nie zobaczę tego cudownego, białego uśmiechu, tych uroczych rumieńców, tych niebieskich oczu z wesołymi iskierkami i nie usłyszę irlandzkiego akcentu lub nawet jego zmieniania na, na przykład Brooklyn'ski. Kto będzie grał w nocy na gitarze tak, że jej dźwięki będą się roznosić po smutnym korytarzu? Kto będzie nagrywał livestreamy dla fanów? I jego głos... nikt nigdy go już prawdopodobnie nie usłyszy.
- Conti?! - Odwróciłam głowę słysząc swoje imię. Kąciki moich ust lekko się wykrzywiły widząc brązowe loki związane bandaną.
- Hej, Harry - wychrypiałam przytulając go. Po chwili zajął miejsce obok mnie.
- Co się stało? - zapytał, troskliwie przy tym obejmując mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego obojczyku podciągając nosem.
- N...Niall próbował się ... z...zabić - wymamrotałam jąkając się niekontrolowanie. - Z..znalazłam go w ... łazience, a Gregg... zadzwonił po pogotowie. On powiedział...p.prze... - Mój głos się momentalnie załamał. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego płacząc. Słone łzy moczyły mu koszulkę, ale nie zwracał na to uwagi.
- Będzie dobrze - wyszeptał kołysząc nami lekko - Wiadomo już coś? Lekarz coś mówił?
- N...nie. Robią mu b...badania.
O nic więcej nie zapytał. Siedział tylko tuląc i uspokajając mnie. W tej chwili jestem mu wdzięczna. Dziękuję Bogu, że on tutaj jest, bo inaczej nie wiem co bym sobie zrobiła.
- Zależy ci na nim. - Usłyszałam jak przez mgłę.
- Co? - Oderwałam się od Harry'ego z zarumienionymi policzkami zostawiając na jego czarnej koszuli plamę spowodowaną łzami.
- Zależy ci na Niallu. - Wlepiłam wzrok w jego zielone oczy.
- Najwidoczniej tak - wymamrotałam bawiąc się palcami. Spuściłam głowę.
- A gdzie jest jego brat?
- Pojechał do domu po rzeczy i zobaczyć co z jego żoną - wyjaśniłam na co on przytaknął. - On będzie żył, prawda? - odezwałam się po chwili.
- Gdyby było inaczej to już by nas o tym poinformowali - odparł.
***
Kolejna godzina. Dlaczego to tak długo trwa? Z Harrym siedzimy czekając na jakiekolwiek wieści dotyczące zdrowia blondyna. Nic innego nie robię tylko wgapiam się w podłogę wymyślając najczarniejsze scenariusze. Dlaczego ja muszę być taką pesymistką?
Momentalnie podniosłam się słysząc otwieranie drzwi. Zza nich wyszedł mężczyzna w białym fartuchu z plakietką. Było na niej napisane dr.Standford.
- Co z Niallem Horanem? - Spojrzał na mnie podejrzliwie. - Jestem... jestem jego narzeczoną .- Wymyśliłam na poczekaniu .
- Cóż... zaszyliśmy głębokie rany na nadgarstkach, przeprowadziliśmy transfuzję krwi i do jutra rana powinien się wybudzić - powiedział z lekkim uśmiechem.
- A mogłabym do niego na chwilę wejść, proszę?
- Ale tylko na chwilkę. Proszę nie męczyć pacjenta. - Przytaknęłam głową. - Przewieźliśmy go do sali sto pięćdziesiąt.
- Dziękuję.
- Iść z tobą? - odezwał się brunet.
- Tak. - Moje usta uniosły się ku górze wykrzywiając w swego rodzaju uśmiech.
- Widać, że ci na nim zależy - powtórzył, a ja zmarszczyłam brwi. Dlaczego on to powtarza? - Już podajesz się za jego narzeczoną. - Zachichotał.
---------------------------------------------------------------

CZYTASZ
Don't You Give Up //N.H//
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 3 LATA TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI PISARSKIE JAK I POGLĄDY ULEGŁY ZMIANIE PRZEZ TEN OKRES. JEDNAK ZAPRASZAM NA TO OPOWIADANIE JAK I NA KOLEJNE! On już dawno się poddał. Ona nadal walczy o jego życie. #560 05.10.2017r. #472 02.10.2017r. Cz...