Gdy byliśmy w pomieszczeniu, Adam oparł mnie o drzwi przy okazji je zamykając. Nasze pocałunki, były namiętnie i długie. Upadliśmy razem na łóżko. Po paru minutach byliśmy już w samej bieliźnie. Nie wiem jak do tego doszło, ale poczułam go w sobie. Jęknełam z podniecenia wprost do niego ust. Zaśmiał się cicho. Gdy obydwoje doszliśmy, opadliśmy na łóżko. Leżeliśmy chwilę, aż nasze oddechy się zrównają.
Wtuliłam się w Lamberta, co odwzajemnił.
- Kocham cię.- wyszeptał.
- Ja ciebie też.
Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Ten dzień przypieczętował naszą miłość.Następnego dnia
To ja chciałam zrobić Adamowi śniadanie. I udało mi się. Dziś Lambert miał bardzo głęboki sen co świadczyło o tym, że wydostałam się z jego objęć bez problemu. Byłam naga, dlatego wzięłam pierwsze lepsze ubranie, które leżało na podłodze. Była to koszula Adasia, przesiąknięta jego perfumami. Ubrałam ją, na szczęście zakrywała 'miejsca zakazane'. Wyszłam przygotować śniadanie. Po 15 minutach usłyszałam otwierające się drzwi od sypialni. To Adam, bo Vanessa jeszcze nie wróciła. Nie odwracałam się. Szedł tak cicho, że nie wiedziałam gdzie się znajduje. Po chwili poczułam czujesz ręce na mojej talii i usta na szyji.
- Dzień dobry.- wyszeptał Adam.
- Dzień dobry.- odpowiedziałam odwracając się w jego stronę. Musnął mnie swoimi ciepłymi wargami.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział przeszywając mnie wzrokiem z góry na dół.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się lekko.
- Ale wiesz co...?
- Tak?
- Nigdy więcej tego nie rób.- powiedział.
- To znaczy?- zapytałam nieśmiało.
- Nie uciekaj mi z łóżka kiedy śpię. Bo chciałem się teraz przytulić, a ciebie nie było.- powiedział smutny.- I się martwiłem.
- Oj, nie martw się, przecież cię nie zostawię.
- Gdybyś powiedziała mi to wcześniej to pewnie bym jeszcze spał.
Przewróciłam oczami, a Adam się zaśmiał. Śniadanie było gotowe. Zjedliśmy, a ja pozmywałam naczynia. Jak skończyłam, poszłam się ubrać, bo przecież nie będę cały czas paradować w koszuli Adama. W łazience zrobiłam co miałam zrobić i wyszłam sprawdzić co robi mój książę.
Lambert siedział na kanapie, ale gdy mnie zobaczył poszedł do mnie.
- Pięknie ci w tej sukience.
- Dziękuję.
- A jeszcze ładniej ci bez niej.- wymruczał.
- Pfff...
Adam się zaśmiał i chciał mnie pocałować, ale ktoś nam przeszkodził.
- No już, koniec tych czułości. Aż się rzygać chce jak na was patrzę.
To Vanessa. Chyba wczoraj piła, bo nie wyglądała za dobrze. Poszła na górę i trzasnęła drzwiami.
- Boże, jak ja jej nienawidzę.- powiedział poddenerwowany siadając na sofie.
- Adaś, nie denerwuj się. Przecież musiała wrócić.- powiedziałam siadając koło niego i sie przytulając.
- Ty to jednak umiesz poprawić mi humor.
- A może poszlibyśmy na jakiś spacer, co ty na to? Świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
- W sumie czemu nie.Godzinę później
Byliśmy na miejscu, a dokładniej na łące. Adam rozłożył koc który wziął ze sobą i usiedliśmy wtuleni w siebie.
- Kochanie, wiesz, że bardzo cię kocham?- zapytał
- Tak, wiem.- zaśmiałam się.- Ja ciebie też.
- A kochasz mnie na tyle mocno, żeby zostać moją dziewczyną, moją kobietą na całe życie?- zapytał.
Zamurowało mnie. Zostać jego dziewczyną na całe życie. Tatiana zgódź się, przecież go kochasz.
- Tak, nawet tak bardzo.
- Więc zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał.
- Tak.- odpowiedziałam pewna swojego wyboru.
Wpadliśmy w szaleńczy pocałunek, ale kiedyś trzeba było go zakończyć. Siedzieliśmy tam jeszcze dobre parę godzin. Ściemniło się i zaczęliśmy zbierać się do domu.
- Chodź przez park, będzie szybciej.- powiedział wstając i podając mi rękę do pomocy.
- Adam...
- Tak?
- Ja boję się chodzić przez ten park. Cały czas mam w głowie tamto zdarzenie.
- Rozumiem. Ale nie bój się, będę przy tobie, a ten strach trzeba pokonać i zrobimy to razem.- przytulił mnie mocno i przeplótł nasze palce.
- Dziękuję.
- Ale za co. Kocham cię i będę cię chronił tak, że włos ci z głowy nie spadnie. To ci idziemy?- zapytał.
- Idziemy.
Byliśmy w parku, było ciemno, bo było grubo po 20:00. Bałam się i to bardzo. Adam chyba to zauważył, bo złapał mnie w talii i przysunął do siebie.
- Nie bój się.- wyszeptał.
- Łatwo ci mówić.
Przystanęliśmy na chwilę. Nie mówię, bałam się. Lambert przytulił mnie mocno. Gdy mnie pościł spóściłam głowę na dół. Adam dwoma palcami podniósł moja głowę i popatrzył mi prosto w oczy co odwzajemniłam.
- Skarbie, nie bój się. Jestem przy tobie.
- Wiem, ale to jest silniejsze ode mnie.- powiedziałam, a oczy zaszkliły mi się.
- Spokojnie. Chodźmy już.
Szliśmy w ciszy, a Adam cały czas trzymał mnie w talii. Po 10 minutach byliśmy już w domu. Ale to co w nim zobaczyliśmy przechodziło ludzkie pojęcie.Chciałam Was przeprosić, że długo nie było rozdziału , ale miałam mnóstwo nauki. Bez przedłużania jutro o 21:30 nowy rozdział.😘😘😘
CZYTASZ
Jedno Spojrzenie ✔️
FanfictionButik, chłopak marzeń, jedno spotkanie, miłość. Tatiana dwudziesto sześcio latka przeprowadziła się do L.A w wieku szesnastu lat. Jej mama jest ciężko chora, a ojciec je zostawił gdy ona miała zaledwie rok. Pewnego dnia wybrała się na zakupy z koleż...