Następnego dnia
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Dochodziła 9:00. Adam jeszcze spał, dlatego po cichu wyszłam z sypialni i poszłam się ogarnąć.
Zrobiłam sobie śniadanie. Nie wiedziałam o której obudzi się Adam, dlatego postanowiłam poczekać ze śniadaniem dla niego. W czasie posiłku przeglądałam różne portale społecznościowe, aż natrafiłam na post w którym było opisane uprowadzenie Adama.
No pięknie teraz już wszyscy o tym wiedzą...
Nabrałam dużo powietrza do płuc i wypuściłam. Ale w końcu i tak by się o tym dowiedzieli.
Zjadłam śniadanie i poszłam do salonu, gdzie spał Tofik. Zaszczekał jak weszłam, ale natychmiast go uspokoiłam. Nie chciałam aby Adam się obudził. Niech śpi, w końcu wczorajszy dzień był dla niego wykańczający.11:25
Przygotowywałam obiad. Po paru minutach usłyszałam otwierające się drzwi od sypialni.
No, muszę powiedzieć, że mój książę miał długi sen.
Poczułam czyjeś ręce oplatające mnie w talii. Odwróciłam się w jego stronę i z lekkim uśmiechem położyłam swoje dłonie na jego barkach.
- Wyspałeś się?- zapytałam.
- Tak.- odparł krótko, złożył na moich ustach szybki pocałunek i poszedł do łazienki się ogarnąć.
Gdy wyszedł, no właśnie, on zawsze gdy wychodzi z łazienki nie jest tym samym Adasiem. Ma na twarzy podkład, który zakrywa te jego śliczne piegi, a muszę powiedzieć, że gdyby ich nie zakrywał, byłby jeszcze bardziej przystojniejszy niż zwykle. Ale i tak go kocham...
Przyglądałam mu się na co on zareagował uśmiechem na twarzy.
- Coś nie tak?- zapytał.
- Mógłbyś choć raz nie nakładać podkładu?
- Ooooo księżniczko, zapomnij.
- Dlaczego?- zapytałam podchodząc do niego i łapiąc go w pasie.
- Dlatego, że bez niego wyglądam fatalnie.
- Chyba żartujesz. Bez niego wyglądasz o wiele lepiej.
- A co? Teraz wyglądam gorzej?- zapytał robiąc smutną minę.
- Nic takiego nie powiedziałam. Z podkładem czy bez jesteś idealny.
Uśmiechnął się i złączył nasze usta.
Odsunęliśmy się od siebie i stykaliśmy czołami. Każde z nas miało uśmiech na twarzy.
- Dziękuję.- wyszeptał po chwili Adam.
Zdziwiłam się.
- Ale za co?
- Za uratowanie mnie. Gdyby nie ty, to mogłoby się to źle skończyć.
Pocałowałam go w policzek i przytuliłam się do niego.
- Nie ma za co. Kocham cię i nie pozwolę aby coś ci się stało.
- Ja też cię kocham.- powiedział, a jego ręce, które trzymał na mojej talii powędrowały niżej.
Nie przeszkadzało mi to. Adam zaczął całować mnie po szyji. Zaśmiałam się i odsunęłam.
- A jednak muszę zrezygnować z podkładu.- westchnął.
- Nie musisz, tylko poczekaj chwilę.
Adam bacznie mnie obserwował. Wyłączyłam wszystko co gotowało się na kuchni, bo nie chciałam wywoływać pożaru, Lambert złapał mnie za tyłek i podniósł. Otoczyłam nogami jego biodra, a on poszedł do sypialni. Rzucił mnie na łóżko i zawisnął nade mną, znów łącząc nasze usta. Zaczął jeździć ręką po moim udzie. Natomiast ja zaczęłam rozpinać jego koszulę, ale niestety nam ktoś przeszkodził.
Po domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- No nie wierzę. W takim momencie?- powiedział poddenerwowany Lambert.
Zaśmiałam się, a on znów nade mną zawisnął.
- Nie śmiej się, bo w nocy i tak pożałujesz.- odparł składając na moich ustach szybki pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie, bo ktoś nieubłaganie dzwonił do tych drzwi.
Ja poszłam do kuchni, a Adam poszedł otworzyć.
Po chwili w kuchni pojawił się znany mi już blondyn. Przytuliliśmy się na powitanie. Tommy usiadł przed blatem, wraz z Adamem, a ja szykowałam obiad.
- W takim razie, co cię do nas sprowadza?- zapytał Adam.
Tommy szepnął mu coś na ucho.
- Kochanie, my pójdziemy na chwilę na górę.- powiedział Lambert.
- Jasne, idźcie.- odparłam, a chłopacy poszli, a raczej pobiegli na górę jak poparzeni.
Wzruszyłam tylko ramionami i dalej zajmowałam się obiadem.30 minut później
Chłopacy zeszli z góry. Do Tommy'ego zadzwonił telefon, dlatego przeprosił i wyszedł na zewnątrz. Spojrzałam na Adama stojącego w drzwiach, wyczułam, że coś jest nie tak. Podeszłam do niego i popatrzyłam mu w oczy, z wzajemnością oczywiście.
- Wszystko w porządku?- zapytałam patrząc w jego oczy.
Można z nich było wyczytać strach, niepokój, smutek...
- Jak ci to powiedzieć...- zaczął.
- Najlepiej prosto z mostu.
- Kochanie, Kuba jest na wolności.
Po tych słowach, nogi się pode mną ugięły. Opadłam na krzesło, położyłam ręce na blacie, podpierając nimi głowę. Poczułam ręce Adama na moich barkach.
- A-ale jak?- zapytałam.- Przecież policja go złapała, sam widziałeś.
- Tak, ale podobno uciekł dziś rano.
- Mój Panie...- wyszeptałam, a Adam zaczął mnie masować.
- Spokojnie, policja już go szuka.
- A jak go nie znajdą?
Popatrzyłam na Adama, a on na mnie.
Nic nie powiedział tylko mnie przytulił.
Do kuchni wszedł Tommy.
- Powiedziałeś jej?- zapytał.
Czułam jak Lambert kiwa głową.
- Tatiana, nie martw się, znajdą go.- powiedział Tom, podchodząc do mnie i gładząc moje plecy.
Cały czas stałam w uścisku Lamberta.
Po jakimś czasie uspokoiłam się i odsunęłam od Adam.
- Dobrze się czujesz?- zapytał.
- Tak. Jak jesteście głodni, to bierzcie co chcecie.- odparłam i poszłam do sypialni.
Stanęłam przed oknem i wpatrywałam się w ponurą pogodę. Czułam się beznadziejne. Myślałam, że raz na zawsze skończy się ten koszmar, a tu proszę...
Po paru minutach do sypialni przyszedł Lambert. Podszedł do mnie i położył swoje dłonie na mojej talii.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz, znajdą go.
- Kotku, a co jeżeli on tu gdzieś jest?- zapytałam patrząc za okno.- Nie wiesz co teraz chce zrobić.
Lambert westchnął i położył głowę na moim ramieniu.
Do sypialni przyszedł również Tommy.
- Słuchajcie, ja będę się już zbierał.- odparł.
Pożegnaliśmy się. Adam go odprowadził, a ja zostałam w sypialni wpatrując się w okno.
Nagle na chodniku przy naszym domu, zauważyłam osobę podobną do Kuby. Otworzyłam szerzej oczy i odeszłam od okna. Tłumaczyłam sobie w duchy, że to była tylko moja wyobraźnia i że Kuby tu nie ma. Znów podeszłam do okna, a ta osoba jak szybko się pojawiła, tak szybko znikła. Nie wiedziałam co robić. Powiedzieć Adamowi? Nie, raczej nie, a jak to nie był on, to wyjdę na kompletną idiotkę. Postanowiłam zachować to dla siebie. Wzięłam się w garść i wyszłam z sypialni. Tak jak codziennie o tej godzinie postanowiłam zjeść obiad. Nałożyłam porcję sobie i Adamowi. Gdy przyszedł także przyłączył się do jedzenia. Jedliśmy w ciszy. Cały czas w głowie miałam tę osobę, którą zobaczyłam na chodniku. A jak to rzeczywiście był on? Dobra, Tatiana daj sobie na razie spokój. Powtarzałam sobie w duchu, ale i tak nie mogłam o tym zapomnieć.
Zjedliśmy, pozmywałam naczynia i poszłam do salonu, gdzie przebywał Adam. Siedział na sofie i patrzył za okno. Usiadłam koło niego i położyłam głowę na jego udach. Po paru minutach poczułam jak Adam bawi się moimi włosami, ale nie zwracałam na to uwagi.
- Może coś obejrzymy?- zapytał po pewnym czasie.
- Możemy.- odparłam i wzięłam głowę z jego ud.
Lambert włączył coś przygodowego. Gdy usiadł, zadzwonił jego telefon.
- No ta.- odparł i wziął telefon.
Zerknęłam na wyświetlacz, dzwoniła jego mama.
- Się zacznie, "nic ci nie jest", "wszystko w porządku"?- powiedział, a ja się zaśmiałam.
- Taka rola matki.- odparłam.
Lambert westchnął i odebrał. Miał rację. Pani Leila wypytywała go o wszystko, nawet o mnie.
Po chyba godzinie rozmowy z mamą Adam rozłączył się i wypuścił z siebie powietrze. Zaśmiałam się i wtuliłam w jego tors.
- Nie wiem, ale chyba jutro będziemy mieli gości.
Spojrzałam na niego i razem się zaśmialiśmy.
- Ty w ogóle wiedziałeś co mówiłeś i o co cię pytała?
- No właśnie nie za bardzo.- podrapał się po głowie, a ja się zaśmiałam.
- Tak też myślałam.
Obejrzeliśmy film do końca i zaczęliśmy się strasznie nudzić.
- A może się gdzieś przejdziemy?- zaproponował Lambert.
- W sumie, czemu nie.
Ubraliśmy się i wyszliśmy. Szliśmy w stronę parku trzymając się za ręce.
- Kochanie, a zastanawiałaś się może nad przyszłością naszego związku?- zapytał po chwili Adam.
Nie powiem, zdziwiło mnie to pytanie.
- Wiesz, w sumie to nie za bardzo, nie miałam nawet kiedy.
- No tak, racja. A myślałaś o założeniu rodziny?
- O tym to chyba każda kobieta myśli.
- Iiii..?
- Pewnie, że chcę.
Lambert tylko się uśmiechnął.
- A coś się stało, że mnie o to pytasz?
- Nie, tak po prostu.- odparł.
Byliśmy w parku. Jest jesień, dlatego można powiedzieć, że szliśmy po dywanie z liści.
- Może usiądziemy?- zapytał Adam zatrzymując się przy ławce.
- Z chęcią.- odparłam i razem spoczęliśmy.
Od czasu do czasu zawiewał zimny wiatr, przez co zrobiło mi się zimno.
Poczułam jak Lambert przysuwa mnie w swoją stronę i przytula, co natychmiast odwzajemniłam.
- Kochanie, możemy już wracać?- zapytałam po dłuższej chwili.
- Tak.- odparł krótko i wstaliśmy.
Ruszyliśmy powoli w stronę domu. W drodze zaczęliśmy rozmawiać, co by było gdyby... I padło pytanie co by było gdyby wzięlibyśmy ślub, to było pytanie wypowiedziane przez Adama. - A co by było gdyby wzięlibyśmy ślub?- zapytał.
- No co by było?... Ślub jak ślub, wesele i takie tam. Wiesz, ciężko powiedzieć jak się tego nie doświadczyło.
- Masz rację.- odparł.
Zdziwił mnie dzisiejszy dzień i pytania Adama, ale może to normalne po czterech latach związku. W końcu chyba każdy facet chce zostać mężem i ojcem.
CZYTASZ
Jedno Spojrzenie ✔️
Fiksi PenggemarButik, chłopak marzeń, jedno spotkanie, miłość. Tatiana dwudziesto sześcio latka przeprowadziła się do L.A w wieku szesnastu lat. Jej mama jest ciężko chora, a ojciec je zostawił gdy ona miała zaledwie rok. Pewnego dnia wybrała się na zakupy z koleż...