Miejmy nadzieję, że to koniec

76 7 3
                                    

Następnego dnia rano
7:00
Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Położyłam głowę na poduszce, bo cały czas miałam ją na torsie Adama i wzięłam swój telefon do ręki, gdy po pewnym czasie dobiegły do mnie jakieś hałasy z góry. Po cichu wyszłam z sypialni i ruszyłam do pokoju, gdzie spała Angie. I tarfiłam w dziesiątkę. Gdy weszłam zastałam Angie grzebiącą w moich prywatnych rzeczach.
- Mogę się dowiedzieć, co ty tu robisz?- zapytałam zdenerwowana.
Natychmiast odłożyła jakieś papiery i spojrzała w moją stronę.
- Ja, ni-nic.
- Ah tak?
- Tak.- odparła i wyszła z pokoju schodząc na dół.
Wzięłam papier, który trzymała w ręku Angie. Na szczęście był to jeden z moich dyplomów. Odetchnęłam z ulgą i z powrotem poszłam do sypialni.
Gdy schodziłam, Angie siedziała na sofie i pisała SMSa. Weszłam do pomieszczenia, a tam przywitał mnie Adam.
- Mogę się dowiedzieć, dlaczego uciekłaś mi z łóżka?- zapytał z lekkim uśmiechem.
- Musiałam.- odparłam i położyłam się koło niego.
- Coś się stało?
- Angie grzebała w moich rzeczach.
- Że co?!
- Ale spokojniej, weszłam w odpowiednim momencie.
- Co za jędza.
- No jakby nie było, to ty pozwoliłeś jej tu zostać.
- Wiem...- odparł i włożył ręce pod głowę.- Dlatego teraz powinnaś się na mnie wydrzeć.
Uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego torsie.
- Nie będę na ciebie krzyczała, w sumie to nie potrafię.
- Jeszcze się nauczysz.
Zaśmialiśmy się, a Adam pocałował mnie w czoło.
- A ona to tylko na jedną noc, czy dłużej?- zapytałam.
- Na dłużej? Ty chyba zwariowałaś. Jedna noc i ani minuty dłużej...- przerwał i przedłużył słowo 'dłużej'.- Ona nadal jest u nas w domu?
Pokiwałam głową i i podniosłam ją z jego torsu. Wstałam i miałam zamiar się ubrać, ale ktoś mi w tym przeszkodził.
Gdy wybierałam ciuchy, poczułam ręce oplatające mnie w talii i usta na mojej szyi. Zaśmiałam się i odwróciłam się w jego stronę. Położyłam ręce na jego ramionach, a Adam złapał mnie w talii i pocałował. Po chwili podsadził mnie, tak abym mogła otoczyć nogami jego biodra. Opadliśmy razem na łóżko nie odrywając swoich ust ani na moment. Lambert jedną rękę włożył pod moją głowę, a drugą jeździł po całym moim ciele. No, ale oczywiście, ktoś musiał nam przeszkodzić, bo przecież jakby inaczej. Do sypialni, bez pukania, bez niczego weszła Angie. Ja i Adam odsunęliśmy się od siebie, ale Lambert jak zawisł nade mną tak wisiał. Patrzeliśmy na nią, a ona po prostu weszła, wzięła swoją torebkę, którą wczoraj zostawiła i stanęła w drzwiach patrząc na nas.
- Róbcie to, gdy nie ma nikogo w domu, okey?
- To jest nasz dom i będziemy robić co tylko nam się podoba.- odparł surowo Adam.- Mogłaś nie zostawać na noc.- odparł.
- Na noc? Ty myślisz, że ja na jedną noc tu przyjechałam.
- A na ile? Przecież umawialiśmy się na jedną.
- Ale ty jesteś głupi.- zaśmiała się i wyszła.
Lambert spojrzał na mnie, a ja na niego.
- Zabiję ją.- powiedział i zszedł ze mnie, a ja usiadłam.
Po Adamie można było stwierdzić, że jest nieźle wkurzony. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek, siadając na jego kolanach.
- Jak ona dziś nie opuści naszego mieszkania, to osobiście ją odwiozę do domu.
Szczerze to zrobiło mi się trochę szkoda Adama. Wyglądało to tak, jakby Angie go wykorzystywała, a on niewiele mógł.
Położyłam swoją głowę na jego ramieniu, a on złapał mnie w talii i mocno do siebie przytulił. Nie wypuszczał mnie z uścisku przez jakieś dobre 4 minuty.
- Kochanie?- zapytałam.
- Tak.
- Mógłbyś mnie puścić? Chciałabym się ubrać i wiesz...
- Nie, no jasne idź, a ja się ubiorę tutaj.- odparł i wypuścił mnie z uścisku.
Wybrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się co zajęło mi jakieś 30 minut. Wyszłam z pomieszczenia i miałam wejść do sypialni, ale przypomniało mi się, że Adam się tam ubiera. Znając jego ruchy, to teraz pewnie zakłada bluzkę, dlatego zapukałam.
- Kotku, mogę?- zapytałam.
- Chwila!- krzyknął za drzwiami.
Zaśmiałam się i czekałam przed drzwiami.
Po paru sekundach, z góry zeszła Angie. Patrzyła na mnie z uniesioną brwią, ale ja miałam to głęboko.
- Coś się stało?- zapytała stając koło mnie i krzyżując ręce.
- Nie.- odparłam pospiesznie.
Podeszła do mnie i wyszeptała:
- Posłuchaj, Adam i tak będzie mój, choćby nie wiem co się stało.- odsunęła się i powoli szła do salonu.
- No to musisz się postarać.- powiedziałam.
Zatrzymała się i spojrzała na mnie.
- Posłuchaj to, że wsadziłaś mojego ojca za kratki, nie daje ci satysfakcji.
- Chciałabym ci przypomnieć, że to był również mój ojciec i jakoś nie jest mi z tym ciężko, że jest w więzieniu.
- Ty się wychowałaś bez niego, a ja?
- Mnie to zbytnio nie interesuje, także... Wiesz teraz zachowujesz się jak taka córeczka tatusia. Widzę, że byłaś przez niego bardzo rozpieszczana.
- Ty...
- Kto?- zapytał wychodzący z sypialni Adam. - Posłuchaj, jeżeli jeszcze raz usłyszę, że zaczynasz rozmowę na ten temat, to uwierz mi, że osobiście odwiozę cię do domu, a i możesz robić co chcesz, ale ja i Tatiana się kochamy i nikt tego nie zmieni.
- Ale Adam...- przerwał jej.
- Nie ma żadnego ale.- odparł i złapał mnie w talii idąc do kuchni.
Spojrzałam na niego, a on na mnie. Widać było po nim, że jest zdenerwowany, dlatego się nie odzywałam.
Usiadłam na krześle, a Adam zaczął robić śniadanie. Kroił właśnie pomidory, ale przestał i uderzył nożem o blat.
- Kur*a!
Wystraszyłam się i spokojnym krokiem podeszłam do Lamberta. Podobnie postąpiła Angie, ale nie wyszło jej to.
Chciała dotknąć jego ramienia, ale Adam odsunął się.
- Nie dotykaj mnie.- podniósł głos.
Delikatnie pogładziłam jego ramię, a on spojrzał na mnie.
- Odpuść.- odparłam i pocałowałam go, co odwzajemnił.
Odsunęliśmy się od siebie i przytuliliśmy.
Popatrzyłam mu w oczy, a Adam lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam.
- Dziękuję.- odparł spokojnie.
Zaśmiałam się i z powrotem usiadłam na krześle, a Adam dalej robił śniadanie, Angie natomiast stała w przejściu i nam się przyglądała.
- Mogłabyś iść do salonu, usiąść i czekać jak cię odwiozę do domu?
- Ale...- przerwał jej.
- Chyba coś powiedziałem.- powiedział surowo, a Angie poszła do salonu.
Natomiast ja nie wiedziałam co zrobić. Patrzyłam na Adama.
- Dość surowo ją potraktowałeś.- odparłam.
- Dobrze jej tak.
Podeszłam do niego od tyłu i pocałowałam go w policzek.
- Jesteś niegrzeczny.- zaśmiałam się.
- To ty chyba naprawdę nie widziałaś mnie niegrzecznego.
- A chciałabym zobaczyć.
- Poczekaj do nocy.
- Już nie mogę się doczekać.
- O proszę, ktoś tu ma na coś ochotę.
- Powiedzmy.
- Chyba pierwszy raz.
- Chyba.
- Nie mogę zmarnować takiej okazji.
Zaśmiałam się.
- Dobra, ale jak dostanę śniadanie, to w nocy ja też będę niegrzeczna.
- Już, chwila, daj mi minutkę.
- Za długo.
- Proszę.- odparł stawiając na stole talerz z kanapkami.
- No, wyrobiłeś się.
- Kiedyś trzeba.- zaśmiał się, tak jak ja.- Dobra, to ty jedz.
- A ty? Gdzieś jedziesz?
Oparł się o blat i popatrzył na mnie.
- Jadę odwieźć Angie.
Popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.
- Okey.- odparłam.
Nie powiem, ale zdenerwowało mnie to trochę. Dlaczego Adam ma ją odwozić do domu? Nie zna drogi?
- Widzę, że ktoś tu się troszeczkę zezłościł.
- Wydaję ci się.- odparłam.
- Mnie nie oszukasz.
- Będziesz drążył ten temat, czy ją w końcu odwieziesz?- zapytałam spokojnie.
- Kochanie.- podszedł do mnie od tyłu i pocałował w szyję.- Zaraz wrócę, a jak przyjadę, to obiecuję ci, że był to ostatni raz, gdy takie sytuację się powtarzają.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Spojrzałam na Adama, a on na mnie. Po chwili wpił się w moje usta. Ale ten pocałunek, jak każdy inny, trzeba było zakończyć. Odsunęliśmy się od siebie, ale cały czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy.
- Kocham cię.- wyszeptał po chwili Lambert.
- Ja ciebie też, a teraz idź, bo chcę to zakończyć raz na zawsze.
- Oczywiście.
Wyszedł z kuchni, do salonu. Miałam nadzieję, że Angie od razu się spakuje i wyjdzie, ale to tylko marzenia.
Z salonu dobiegła do mnie kłótnia, Adama i Angie.
Miałam już tego kompletnie dość. Wstałam zza blatu i przyszłam do pomieszczenia. Gdy Angie mnie zobaczyła natychmiast zamilkła, a Adam mnie nie zauważył, bo stał odwrócony do mnie plecami. Po wzroku byłej Adama, można było powiedzieć, że coś kombinuje i właśnie tak było. Podeszła bliżej do Adama, któremu się to nie spodobało i powoli zaczęła zbliżać swoje usta do jego.
- Ło, ło, ło.- podeszłam, a Angie odsunęła się troszkę.
- No co? Nie mogę pocałować swojego byłego, albo i nie chłopaka.
- Nie.
- A ty chyba nie wiele masz do gadania.
- Wiesz, od jakiegoś czasu mam. Gdyby nie był moim narzeczonym, to pewnie miałabym to gdzieś, ale teraz...
Poczułam ciepłe wargi na moim policzku. Spojrzałam na Adama, który miał na twarzy uśmieszek zadowolenia.
- A teraz, opuść nasze mieszkanie.- powiedziałam spokojnie, ale ze zdenerwowaniem.
Angie nie zareagowała na to. Popatrzyłam na Lamberta, a on miał wbity wzrok w swoją byłą.
- Słyszałaś co powiedziała Tatiana? Masz stąd wyjść i to natychmiast.- odparł surowo.
- Dobrze. Niech wam będzie, ale pamiętajcie, że to i tak nie koniec.- odparła, wzięła swoją torebkę i wyszła.
Zamknęła drzwi, a Adam wytknął środkowy palec. Zaśmiałam się i podeszłam bliżej do niego. Lambert złapał mnie w talii i przysunął do siebie.
- Zadowolona?- zapytał z uśmieszkiem na twarzy.
- I to nie wiesz jak bardzo.- odparłam i złączyłam nasze usta.
Odsunęliśmy się od siebie i wróciliśmy do poprzednich zajęć.

Jedno Spojrzenie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz