Nie poradzę sobie bez niej

108 6 3
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam lekko oczy.
- Śpij kochanie, ja otworzę.- wyszeptał Adam.
Odwróciłam się na drugi bok i spałam dalej. Mój sen jednak przerwał dzwoniący telefon. Wstałam i sięgnęłam po telefon. Numer nie znany, ale postanowiłam odebrać.
- Słucham?
- Witam panią. Z tej strony lekarz pani mamy.
- Dzień dobry. Coś się stało?- zapytałam.
- Musi pani natychmiast przyjechać do szpitala.
- No dobrze, będę za 20 minut.- odparłam i się rozłączyłam.
Zawołałam Adama, który szybko się zjawił.
- Coś się stało?- zapytał.
- Stało się. Dzwonił do mnie lekarz i powiedział że mam natychmiast pojawić się w szpitalu.
Adam miał coś powiedzieć, ale ruszyłam się ubierać.

25 minut później
Byliśmy pod szpitalem. Lambert został na zewnątrz, ponieważ miał zadzwonić do Vanessy, a ja szybko poszłam do sali gdzie leżała moja mama. Tylko jej tam nie było. Zdziwiona zapukałam do pokoju lekarzy.
- Proszę.- usłyszałam.
- Dzień dobry. Można?- zapytałam.
- Tak, tak. Proszę.
Usiadłam i czekałam na jakie kolwiek informacje.
- Pewnie pani zauważyła, że pani matki nie ma na sali.
- Tak. Właśnie przyszłam zapytać się dlaczego.
- Pani Tatiano. Naprawdę nie wiem jak to pani przekazać, ale...- zawiesił się na chwilę.- Pani matka nie żyje. Reanimowaliśmy ja całą noc, ale na marne. Pani matka zmarła o 6:45.
Gdy to usłyszałam łzy zaczęły lecieć po moich policzkach.
- To, to nie może być prawda.- odparłam.
- Niestety wszystko co mówię to czysta prawda. Przykro mi naprawdę.
Siedziałam jeszcze chwilę w pokoju z lekarzem po czym pokiwałam głową, rzuciłam krótkie 'do widzenia' i wyszłam. Nie panowałam nad łzami. Poszłam do sali gdzie leżała mama. Oparłam się o szybę i zsunęłam na podłogę cały czas płacząc. Nie mogłam pogodzić się ze śmiercią mamy. Dlaczego to się stało. Boże, nie było mnie przy niej w tych trudnych chwilach, ja sobie tego nie wybaczę. Mówiłam w duchu cały czas płacząc. Po paru minutach przyszedł, a raczej przybiegł do mnie Adam. Klęknął przede mną i przytulił.
- Skarbie, co się stało?- zapytał.
Podniosłam głowę i popatrzyłam w jego oczy z wzajemnością.
- Ona nie żyje, rozumiesz? Odeszła.- wyszeptałam.
- Żartujesz, tak?- zapytał.
Pokiwałam przecząco głową, Adam trzymał mnie cały czas w uścisku.
- Adam, proszę zabierz mnie stąd.- wyszeptałam prosząc.
- Chodź.- powiedział i pomógł mi wstać.
Zanim wyszliśmy Adam przytulił mnie mocno.
- Nie wracamy do hotelu. Jedziemy do nas, dobrze? Vanessa i Sebastian wyprowadzili się od nas.
- A nasze rzeczy?- zapytałam jeszcze trochę szlochając.
- Gdy spałaś to spakowałem nas.- odparł.
- No to w taki razie niech ci będzie.
Wsiedliśmy i ruszyliśmy w długą drogę.


Ten rozdział jest do bani, a to dla tego, że jest u mnie w miejscowości burza i nie ma prądu, a telefon zaraz mi się rozładuje. Dokończę tą historię jutro. Przepraszam za błędy, ale pisałam na szybko. W sobotę postaram dodać się dwa, a może nawet trzy rozdziały. 😘😘😘

Jedno Spojrzenie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz