Nie mam nikogo oprócz ciebie

103 6 2
                                    

Prawie całą drogę łzy leciały mi jak ze strumienia. Ale z czasem moje powieki zaczęły opadać, aż w końcu zasnęłam. Obudziłam się dopiero wtedy jak Adam wziął mnie na ręce. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam w jego cudne oczy, z wzajemnością oczywiście. Postawił mnie na ziemi, a ja przetarłam moją twarz.
- Wszystko w porządku?- zapytał Adam.
- Nic nie jest w porządku.- odparłam ponuro.
- Wejdziemy do domu, a tam wypoczniesz, tak?
Pokiwałam głową, a Adam otworzył drzwi. Gdy weszliśmy wszystko było jak dawniej. Adam pomógł mi zdjąć kurtkę.
- Poczekaj w salonie, dobrze. Pościele ci łóżko.- powiedział i ruszył do sypialni.
Zostałam w salonie, tak jak prosił. Siedziałam na sofie patrząc na ścianę. Teraz ten świat wydawał się inny, był taki ponury, szary​. No właśnie, szary wszędzie widziałam te barwy. Nigdzie nie mogłam znaleźć chodź jednego odcienia radość, poza tym, że Adam był ze mną, to nigdzie nie widziałam szczęścia. Nie zwróciłam uwagi na Lamberta wchodzącego do salonu, który usiadł koło mnie. Nie spoglądając na niego wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on objął mnie jedną ręką w talii, a drugą gładził moje włosy.
- Kochanie?
- Tak?- odparłam bezsilnie.
- Chodź do sypialni, położymy się razem.
Pokiwałam głową i jako pierwsza ruszyłam w stronę sypialni. Odwróciłam się plecami do Adama i wpatrywałam się w okno balkonowe. Za oknem padał deszcz, tak jak we mnie w środku. Poczułam ręce oplatające mnie od tyłu.
- Nie jesteś głodna?- zapytał.
- Nie.- odparłam krótko.
- Skarbie, od rana nic nie jadłaś, a jest już 16:25. Może jednak zrobię ci coś do jedzenia.
- Nie, naprawdę. Jakoś nie mam ochoty.
- No skoro tak, to niech cię będzie. Ale jeżeli będziesz czegoś potrzebowała to powiedz, dobrze?
- Dobrze.
Leżeliśmy tak chwilę w ciszy, którą przerwał Adam.
- Kochanie, muszę załatwić coś z moim menedżerem. Pozwól, że zadzwonię do niego.
Pokiwałam głową, ponieważ ogarnęło mnie takie zmęczenie, że nie miałam już sił na nic. Gdy Adam wyszedł moje powieki opadły tak jakby ważyły ze sto kilo.

20:34
Otworzyłam oczy, a na zewnątrz rozpętała się burza. Nie ruszyło mnie to zbytnio, choć zawsze trochę bałam się burzy, to nie dziś. W całym domu było ciemno, a Adama ani śladu w sypialni. Postanowiłam zobaczyć gdzie może się znajdować. Gdy wyszłam zobaczyłam Lamberta siedzącego na fotelu w salonie przy świecach. Gdy mnie zauważył poszedł do mnie.
- Wyspałaś się?- zapytał.
- Raczej tak. Choć sama nie wiem. Gdybym mogła to nigdy bym się nie obudziła.
- Nie mów tak.
- Teraz to wszystko jedno. Nie mam już nikogo.
- Skarbie, masz mnie. Choć wiem, że nie zastąpie ci najważniejszej osoby w życiu, to wiedz, że cię kocham i nigdy, ale to przenigdy cię nie zostawię.
Jedna niekontrolowana łza spłynęła po moim policzku.
- No już, nie płacz.- przytulił mnie.
Odsunęliśmy się od siebie i chodź nie widzieliśmy swoich twarzy za dokładnie to załączyliśmy swoje usta w namiętnym pocałunku. Odsunęliśmy się od siebie i usiedliśmy na sofie.
- Jutro po 18:00 przyjadą do nas moi rodzice. Powiedziałem im dlaczego nie mogliśmy się zjawić i przeprosiłem. Powiedzieli, że może nie jest to najlepszy moment na zapoznanie się, ale chcą ci uświadomić​, że nie jesteś sama.
Uśmiechnęłam się, choć pewnie Adam tego nie zauważył.
Burza na zewnątrz nie miała końca. Natomiast mi i Adamowi to nie przeszkadzało. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy na różne tematy. Było późno, a światła tak jak nie było, tak nie ma. Adam położył głowę na moich nogach, a ja bawiłam się jego włosami.
- Skarbie, co ty na to abyśmy pojechali na te wakacje do Grecji?- zapytał.
- Adam, z chęcią, ale nie mogę teraz o tym myśleć. Są ważniejsze sprawy, jak na przykład zorganizowanie pogrzebu mamie.- odparłam.
- Rozumiem. A o pogrzeb się nie martw ja wszystko załatwię.
- O nie. Kochanie, zrobiłeś już dla mnie bardzo dużo i jeszcze masz zorganizować pogrzeb mojej mamy?
- Tak. Zapłacę za wszystko.
- Adam, dziękuję ci, ale naprawdę nie musisz.
- Muszę i koniec kropka.- odparł.
- To w taki razie, będę u ciebie miała dług.
- O nie, nie, nie. Żadnego długu nie będziesz miała. Wystarczy mi, że będziesz ze mną do końca naszego życia.
- Będę, o to się nie martwi.
Na dworze uspokoiło się trochę, dlatego postanowiliśmy iść się położyć. Odwróciłam się plecami do Lamberta, a on objął mnie w pasie.
- Kocham cię.- wyszeptał.- Dobranoc.
- Ja ciebie też. Dobranoc.- odpowiedziałam i zasnęłam podobnie jak niebieskooki.
Pogrążyłam się w śnie, w którym widziałam moją mamę. Obudziłam się i usiadłam na łóżku, a łzy leciały mi bez końca. Adam od razu wstał i mnie przytulił, pewnie domyślał się co mi jest.
- Już, spokojnie.- mówi gładząc moje włosy i całując mnie w czoło.
Wsłuchiwałam się w jego ciche słowa i powoli się uspokajałam.
- Już dobrze?- zapytał.
Pokiwałam głową i z powrotem się położyliśmy. Tym razem spałam odwrócona w stronę Adama, a on nie przestawałam mnie tulić. Ponownie zasnęłam, tym razem nie śniło mi się nic.

Ten rozdział też nie jest jakiś wspaniały, ale jest. Także tego, no, jutro dodam nowy rozdział.

Jedno Spojrzenie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz