Dwa tygodnie później...
10:00
Byliśmy w samolocie. Adam jak to on robił zdjęcia, aby potem udostępnić je w sieci.11:00
Samolot wylądował, a ja wraz z Lambertem wysiedliśmy i poszliśmy na parking gdzie czekał na nas znajomy Adama. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu.11:30
Byliśmy na miejscu. Podziękowaliśmy znajomemu i wysiedliśmy. Adam otworzył drzwi i razem weszliśmy do środka. Rozebraliśmy się i od razu poszliśmy do salonu. Usiedliśmy wypoczęci na sofie, a że nie mieliśmy dziś nic do roboty włączyliśmy jakiś film i wtuleni w siebie oglądaliśmy go.
Po paru minutach poczułam tak jakby kopnięcie w brzuchu. Choć dziecko było małe, to i tak w różny sposób dawało o sobie znać. Złapałam się za brzuch i zaśmiałam.
- Kochanie, dobrze się czujesz?- zapytał z troską w głosie Adam.
- Tak, po prostu, ktoś daje o sobie znać.- powiedziałam gładząc się po brzuchu.
Lambert się zaśmiał i położył swoją głowę na moim ramieniu. Ja natomiast zaczęłam bawić się jego włosami.
I tak zleciał nam dzień, do wieczora.
Poszliśmy się umyć i razem wtuleni w siebie zasnęliśmy...Następnego dnia rano
8:30
Obudziłam się wtulona w Adama, który już nie spał, tylko gładził moje ramię.
- Dzień dobry.- odparł.
- Dzień dobry.- powiedziałam kładąc swoją głowę na poduszkę, ponieważ cały czas leżałam na torsie Lamberta.
- Dziś będziemy mieli gości.
- To znaczy?
- Moich rodziców.
- Okey. O której?- zapytałam.
- O 15:00.
Pokiwałam głową i jeszcze wtuliłam się w poduszkę okrywając po czubek głowy kołdrą.
- Zimno ci?- zapytał Adam.
- Troszkę.
Niebieskooki przysunął mnie do siebie i przytulił, co odwzajemniłam.
Adam położył rękę na moim brzuchu, a ja położyłam się tak, aby było mu wygodnie. Po chwili, powtórzyła się sytuacja z wczorajszego dnia. Dziecko, albo kopnęło, albo zrobiło coś innego. Lambert spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Dobrze czułem?- zapytał.
- Oj tak.- odparłam i położyłam swoją dłoń na jego.
Leżeliśmy tak chwilę, aż postanowiliśmy wstać. Pierwsza poszłam do łazienki, ogarnęłam się i wyszłam. Adam natomiast siedział i pisał co na telefonie, ale i on po pewnym czasie poszedł się ubrać.
Gdy wyszedł uszykował śniadanie, bo przecież ja nie mogłam...
Najedzeni usiedliśmy na sofie i czekaliśmy do 15:00.15:10
Po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Adam poszedł otworzyć, a tam przywitali go jego rodzice, bo kto inny?
- Witam.- odparł pan Eber wchodząc do salonu i całując mnie w policzek.
- Dzień dobry.- odparłam i odwzajemniłam gest.
- Witaj.- powiedziała uradowana pani Leila i zrobiła to samo co tata Adama
- Dzień dobry.- znów odwzajemniłam gest.
- Napijecie się czegoś?- zapytał Adam.
- Chętnie, poproszę herbatę.- powiedziała mama Adama.
- Ja to samo.- odparł pan Lambert.
- Kochanie?
- Ja dziękuję.
Adam pokiwał głową i poszedł zrobić herbatę.
Gdy przyszedł usiadł koło mnie i wszyscy zaczęliśmy rozmawiać o tym co robiliśmy w Grecji. Po chwili dziecko znów dało o sobie znać. Złapałam się za brzuch, a Adam spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Dziecko, dobrze się czujesz?- zapytał tata Adama.
- Tak, tak.- odparłam.
- Napewno?- dopytywała pani Leila.
- Dajcie spokój, to normalne.- odparł Lambert, dotykając mojego brzucha.
- Słucham?
Adam popatrzył na mnie, a ja na niego. Pokiwałam głową w geście, aby im powiedział.
- Mamo, tato... Tatiana jest w ciąży.- powiedział, a w salonie zapadła chwilowa cisza, którą przerwała mama Adama.
- Nie wierzę.- powiedziała i podeszła do mnie przytulajac mocno.- Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Gdy pani Leila odsunęła się ode mnie, podszedł do mnie pan Lambert.
- Ja również się cieszę.- powiedział i tak jak mama Lamberta przytulił mnie.- No synu, postarałeś się.- powiedział, a my z mamą się zaśmiałyśmy.- Widzę, że nie na marne tam pojechaliście.
- Matko, Eber my zostaniemy dziadkami.- powiedziała mama ze łzami w oczach.
Pan Eber przytulił mamę Adama.
Adam spojrzał na mnie, a ja na niego. Lambert pocałował mnie, co odwzajemniłam. Odsunęliśmy się, ale nie za daleko, stykaliśmy się czołami.
- Kocham cię.- wyszeptał.
- A ja kocham ciebie.- powiedziałam równie cicho.
Gdy się od siebie odsunęliśmy, zastaliśmy mamę i tatę siedzących naprzeciwko nas i bacznie nas obserwujący z wielkimi uśmiechami na twarzach.
Lambert i ja spojrzeliśmy na siebie i troszkę się zaczerwieniliśmy.
Po chwili woda się zagotowała, chciałam iść i ją wyłączyć, ale Adam mi to uniemożliwił. Spojrzał na mnie z uniesioną brwią i lekkim uśmiechem. Przewróciłam oczami i z powrotem usiadłam na miejscu.
- Widzę, że Adam wziął wszystkie obowiązki domowe na siebie.- powiedziała mama.
- Taaak.- westchnęłam.
- Troszczy się o ciebie.
Uśmiechnęłam się do niej, a ona do mnie.
- Wiem i jestem mu za to wdzięczna. Tylko tak jak mu powiedziałam, ja jestem w ciąży, a nie niepełnosprawna.
- Adam już taki jest. Robi wszystko abyś miała najlepiej.- powiedziała to, a w tym momencie do salonu wszedł Adam.
- Słuchaj mamy.- powiedział Adam.
Uśmiechnęłam się do niego. Lambert postawił na stole dwie filiżanki z herbatą i usiadł koło mnie.17:00
Rodzice Adama postanowili, że wrócą do siebie. Pożegnaliśmy ich, a oni wyszliśmy i odjechali.
Siedziałam na sofie w salonie i patrzyłam za okno. Po paru minutach do pomieszczenia przyszedł Adam. Usiadł koło mnie i pocałował w czoło.
- W końcu spełniło się jedno z największych marzeń moich rodziców.
Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
- A Neil?- zapytałam.
- Chcieli mieć dziecko, ale praca im na to na razie nie pozwala.- odparł przysuwając mnie do siebie.
- Rozumiem.
Wtuliłam się w Adama i bawiłam jego bransoletką, a on bawił się moimi włosami.
- Myślisz, że powinnam powiedzieć o tym mojemu ojcu?- zapytałam.
Zapadła chwilowa cisza.
- Wiesz, w końcu zostanie dziadkiem. Dobrze by było gdybyś mu o tym powiedziała.
- Za 30 minut będę mogła go odwiedzić. Pojedziesz tam ze mną?- zapytałam prosząc.
- Pewnie.- odparł i pocałował mnie w policzek.- To co? Zbieramy się?
- Tak.
Razem wstaliśmy i zaczęliśmy się szykować.
Gdy byliśmy już gotowi, wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.25 minut później
Byliśmy pod więzieniem. Wcześniej dzwoniłam do starszego posterunkowego, aby poinformować go, że przyjadę odwiedzić ojca.
Na szczęście bez problemu weszliśmy do środka.
Z jednej z tych przegródek, co są telefony, siedziałam mój ojciec.
Adam poczekał na zewnątrz, a ja usiadłam na krześle i tak jak tata podniosłam telefon.
Zaczęłam od zwykłego:
- Cześć.
- Cześć.- odparł trochę ponuro.
- Tato, muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham.
- Jestem w ciąży.
Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał mój ojciec.
- Z tym całym Lambertem?
- Tak.
- To mówię ci tu i teraz, nie będę opiekował się tym dzieckiem, nawet nie chce go znać.
- Ale tato, to twój wnuczek, bądź wnuczka.
- I co z tego?
- Tato...- przerwał mi.
- Powiedziałem ci wcześniej, że nie będę opiekował się bachorem tego całego Lamberta.
- Wiem co powiedziałeś, ale może czas zmienić swoje zachowanie i postanowienia.
- Ja nie mam zamiaru nic zmieniać, a ty widzę, że bardzo dużo zmieniłaś. Słyszałem, że Adam to już nie twój chłopak i nie narzeczony, tylko mąż, tak?
- Tak i co ma to do rzeczy?
- To, że on jest ojcem.
- A twoim zdaniem, to kto miałby być ojcem tego dziecka?
- Kuba. Gdybyś oczywiście nie wsadziła go za kratki, no i mnie.
- Ale zasłużyliście sobie. Gdybyście nie uprowadzili Adama, sytuacja potoczyłaby się inaczej.
- Jasne. Czy coś jeszcze, bo niedługo kończy się widzenie.
- Chcę ci tylko powiedzieć...- łzy zaczęły spływać mi po policzkach.- Że ty i tak będziesz dziadkiem choćby nie wiem co.
- Dobra kur*a Tatiana posłuchaj. U mnie w domu w szafie w drugiej szufladzie na dole jest sześćdziesiąt tysięcy złotych, mam nadzieję, że tyle starczy na usunięcie tego dziecka.
- Ty chyba sobie żartujesz.- powiedziałam, a łzy lały mi się jak z wodospadu.
- Jutro przyjdzie tu do mnie moja żona, pogadam z nią i opowiem o twojej ciąży. Poproszę, aby osobiście zaniosła ci te pieniądze.
- Posłuchaj, nie przyjmę żadnych pieniędzy. Chce urodzić to dziecko i razem z Adamem chcemy je wychować.
- Bo akurat, ten Lambert na ojca się nadaję.
- Nadaje, napewno będzie lepszym ojcem od ciebie.- odparłam i odłożyłam telefon.
Wstałam i wyszłam z tego pomieszczenia.
Szłam korytarzem, a łzy spływały po moich policzkach.
W końcu wyszłam, a przy bramie zobaczyłam Adama, który gdy mnie zobaczył od razu zaczął iść w moją stronę.
- Kochanie, co się stało?- zapytał przytulając mnie do siebie.
- Mój ojciec nie chce, abym urodziła to dziecko i podobno jutro przyjdzie do nas jego żona z pieniędzmi na usunięcie go.
Lambert nic nie powiedział, tylko przytulił mnie mocno.
- Chodź wracamy.- wyszeptał, a przy okazji pocałował mnie w czoło.
Pokiwałam głową i razem z Adamem poszliśmy w stronę jego samochodu.
Wsiedliśmy i odjechaliśmy spod więzienia.40 minut później
Siedziałam na sofie w salonie, a Adam był w kuchni. Po paru minutach przyszedł z kubkiem herbaty. Postawił go na stole i usiadł koło mnie.
Pojedyncze łzy jeszcze spadały mi po policzkach.
- Nie płacz.- wyszeptał Adam.- Wszystko będzie dobrze.- odparł i przytulił mnie do siebie.- A jeżeli jutro przyjdzie ta cała jego żona, to ja osobiście z nią porozmawiam.- powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję.- wyszeptałam.
- Nie masz za co. Kocham cię i tą małą fasolkę, która siedzi w twoim brzuchu i będę się wami opiekował do śmierci.
Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam, co odwzajemnił.
Siedzieliśmy jeszcze trochę skupieni na rozmowie, aż w końcu postanowiliśmy iść spać. Umyliśmy się i razem wtuleni w siebie zasnęliśmy...Myślę że się podoba.😉
benson78881338, zalewskakarola, PatrycjaFedyszyn dziękuję za gwiazdki 😘💖💖.
Jeszcze raz życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku i szalonego sylwestra 😘💙💙❤.
CZYTASZ
Jedno Spojrzenie ✔️
FanfictionButik, chłopak marzeń, jedno spotkanie, miłość. Tatiana dwudziesto sześcio latka przeprowadziła się do L.A w wieku szesnastu lat. Jej mama jest ciężko chora, a ojciec je zostawił gdy ona miała zaledwie rok. Pewnego dnia wybrała się na zakupy z koleż...