6. Nurse's Office and Bonding

17.8K 777 21
                                    

- Amelia, obudź się! Proszę?

Ostry ból rozprzestrzenił się w mojej głowie na dźwięk czyjegoś głosu. Walczyłam z ciemnością, dopóki nie otworzyłam oczu i odkryłam nieliczoną liczbę par oczu wpatrujących się we mnie. Blisko mnie przykucnął Luke, który wcześniej wołał moje imię. – Amelia! Wszystko w porządku?

Próbowałam podnieść głowę, tylko po to by po chwili znów położyć ją na podłodze. Ku mojemu zdziwieniu, nie zderzyła się ona z twardym podłożem, jak oczekiwałam; zamiast tego trafiła na coś miękkiego. Ponownie zamknęłam oczy, nie czując się komfortowo będąc w centrum uwagi – Czuję się dobrze.

- Nie wyglądasz dobrze – odpowiedział Luke, brzmiąc jakby nie był przekonany.

- Po prostu weźcie ją do pielęgniarki. Prawdopodobnie dadzą jej woreczek z lodem, czy coś w tym stylu. – Byłam pewna, że to Ashton był tym który przemówił, i mówił z doświadczenia.

Parę lat wcześniej

- Jeśli piłka będzie lecieć w twoją stronę, nawet nie próbuj jej uderzyć. Po prostu zejdź z drogi.

- Dobrze mamo –drażniłam się. Ashton zawsze był opiekuńczy w stosunku do mnie, ale przyjmowało to całkiem inny poziom na sali gimnastycznej; to było miejsce, w którym mogłam zyskać więcej siniaków niż bokser kończący walkę.

- Mówię na poważnie Mills. Gramy dziś w siatkówkę, a oboje wiemy jak szczególnie nieskoordynowana jesteś w tej grze.

- Okej, załapałam to Ashton – jego słowa mnie zdenerwowały. Nie potrzebowałam dodatkowego przypomnienia, że byłam prawdopodobnie najgorszym sportowcem świata. Gra zaczęła się kilka minut później, i pilnowałam się, by zostać z dala od piłki. Ashton trzymał się swoich słów, i biegał do przodu i tyłu za obiektem zainteresowania, czyniąc z naszej dwuosobowej drużyny prawie solowy występ.

Nie mógł jednak robić tego wiecznie, o czym przekonałam się bardzo szybko, kiedy biała piłka wzniosła się w powietrze i skierowała się prosto na mnie. Miałam zamiar odsunąć się, ale poczułam silną chęć udowodnienia Ashton’owi, że nie byłam tak krucha i słaba, za jaką mnie miał. Więc zostałam na swoim miejscu i ułożyłam swoje ręce do odbicia. Musiałam pomylić się o obliczeniach, bo wyszło na to, że piłka uderzyła mnie w głowę; mocno.

Wiele rzeczy po tym było rozmazanych, ale z tego co pamiętam, Ashton był tym który zdecydował się zaprowadzić mnie do pielęgniarki, gdzie dostałam woreczek lodu na wybrzuszenie, które powoli pojawiało się na mojej głowie.

- Tak łatwo zyskujesz siniaki skarbie – powiedziała w chwili, w której wkroczyłam do jej gabinetu. Nie był to pierwszy raz kiedy tam byłam, znała mnie i Ashton’a po imionach. Zostawiła naszą dwójkę samą, mnie leżącą i trzymającą zamrożony obiekt, i jego siedzącego na krześle w rogu.

- Wiem co masz zamiar powiedzieć – wymamrotałam, czekając na jego „a nie mówiłem”, które na pewno miało nadejść.

- Wszystko w porządku? Nie czujesz się oszołomiona, czy coś takiego?

-Ja- czekaj, co?

- Jak się czujesz?

- W porządku Ashton, czemu pytasz?

Wstał i wziął mnie za rękę, która nie była zajęta trzymaniem lodu. – Bo patrzenie na ciebie, leżącą na podłodze było beznadziejne i wyglądało na to, że zaliczyłaś naprawdę niezły upadek. Nienawidzę widzieć jak cierpisz.

- Czuję się dobrze Ashton, obiecuję na masło orzechowe i galaretkę.

- A ja obiecuję na skrzydełka z kurczaka i sos, że nie pozwolę żeby to zdarzyło się ponownie.

-Potrzebujesz pomocy w wstaniu?

- Tak, proszę.- Luke wyciągnął do mnie ogromną dłoń i spróbowałam pozbyć się uczucia oszołomienia, które spowodował ten nagły ruch. Potknęłam się lekko i wpadłam w ramiona owinięte wokół mojej tali, by mnie ustabilizować. – Dalej, trzymam cię.

Z jego pomocą udało mi się wyjść z sali gimnastycznej. Miałam zapytać go na czyim swetrze leżałam, kiedy kątem oka zauważyłam Ashton’a zabierającego ubranie z podłogi i wkładającego je z powrotem na siebie. Może nie zmienił się tak bardzo jak myślałam.

- Po prostu przytrzymaj woreczek z lodem i powinnaś poczuć się lepiej – poinstruowała pielęgniarka przed wyjściem z pokoju. Uczucie deja vu uderzyło we mnie, kiedy leżałam tam z zamkniętymi oczami; jedyna różnica polegała na tym, że teraz Luke był przy mnie zamiast Ashton’a.

- Jak tam głowa?

- Skoro wciąż jest przyczepiona do mojego ciała, nie wydaję mi się żebym mogła się na coś skarżyć.

Zaśmiał się z mojego żartu i zorientowałam się, że podoba mi się ten dźwięk. Delikatnie dotknęłam miejsca, w którym piłka zderzyła się z moją głową i skrzywiłam się, czując wybrzuszenie, które wyrastało mimo trzymanego woreczka z lodem. To zdecydowanie będzie ciężkie do wyjaśnienia mojej mamie. Zadzwonił dzwonek, przerywając  wygodne milczenie które nas otaczało;  wskaźnik końca dnia w szkole.

- Możesz iść  Luke. Nie musisz na mnie czekać.

- Nie przeszkadza mi zostanie tu z tobą.

- Ale-

-Amelia.

- W porządku – prychnęłam – W takim razie wynośmy się stąd. Nikt nie chce być w szkole dłużej, niż to konieczne; szczególnie w piątek.

- Jesteś pewna?

- Tak Luke – powiedziałam, naśladując jego wcześniejszy ton.

- Wiesz, wyglądasz słodko i niewinnie, ale jesteś dość pyskata.

Zaśmiałam się z jego oświadczenia, uwielbiając jego bezceremonialność – No i pomyśl,  że znasz mnie dopiero dwa dni.

- O nie, w co ja się wpakowałem?

- W najbardziej niesamowita przyjaźń w całym wszechświecie mój przyjacielu. – Spróbowałam wstać trzymając lód na głowie, lecz zawiodłam, a zimny obiekt spadł na podłogę. – Cholerne piłki –wymamrotałam pod nosem, schylając się by go podnieść. Luke musiał wpaść na ten sam pomysł, bo wyciągnął rękę, by chwycić woreczek w tym samym czasie co ja. Nasze dłonie trafiły na siebie, powodując, że spojrzał na mnie z krzywym uśmiechem. Poczułam, że moje serce lekko przyśpiesza. Jego niebieskie oczy błyszczały z rozbawieniem, a ja próbowałam stłumić rumieniec rosnący na moich policzkach.

- Niesamowita przyjaźń, w rzeczy samej – oświadczył, kiedy oboje podnieśliśmy się podłogi.

- Tak, przyjaźń – odpowiedziałam,  walcząc z mrowieniem w mojej ręce, które pojawiło się gdy dotknęłam Luke’a.

_____________________________________________________________________________

Awh, czyż Luke nie jest uroczy?

Za nami kolejny rozdział i jestem zadowolona, bo wydaje mi sie, że jest przetłumaczony lepiej niż ostatnie. Znowu pojawił się flashback, nie pierwszy i nie ostatni raz, z czego się cieszę, bo jak dla mnie są strasznie urocze :)

Jeśli macie jakieś opinię i komentarze, możecie pisać na tt z hashtagiem #ALittleLikeFatePL

Jeśli chcecie być informowani, piszcie do mnie -> @perfazja 

Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w środę. :)

A Little Like Fate - tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz