Pomimo zmęczenia, które wisiało nade mną jak czarna chmura, czułam się, jakby ten tydzień przeleciał obok mnie. Był już środowy wieczór i właśnie siedziałam na podłodze, otoczona notatkami z biologii i z podręcznikami na kolanach. Jutro był ważny test, mój pierwszy na tych zajęciach, więc postanowiłam, że trochę wkuwania nie zaszkodzi.
Wcześniej moja mama zawołała mnie na dół, żebym coś zjadła, ale powiedziałam jej, że zrobię to później. Głośne dzwonienia telefonu, który leżał na moim nocnym stoliku, przestraszyło mnie, kiedy podnosiłam mój podręcznik. Duży przedmiot wyleciał z moich rąk, lądując boleśnie na moich nogach. Głośno jęknęłam, wiedząc, że na pewno zostanie mi z tego siniak.
- Halo? – odebrałam, bez sprawdzania, kto dzwoni.
- Mills?
- Hej Ash, co jest?
- Uhm, jesteś zajęta? – zapytał niepewnie.
- Uczę się tylko na jutrzejszy test Tuscana. Czemu? Potrzebujesz czegoś?
- Nie chce ci przeszkadzać ale-
- Nigdy mi nie przeszkadzasz Ash.
Zaśmiał się lekko, przed tym jak kontynuował. – Myślisz, że mógłbym przyjść i pouczyć się z tobą?
- Tak, pewnie. Weź swoje rzeczy i spotkaj się ze mną na dole za parę minut.
- Właściwie to czekam już przed twoimi drzwiami…
Rozłączyłam się, wstając, by szybko wpuścić Ashtona do środka. Tak jak powiedział, stał przed moimi drzwiami, wyglądając trochę jak uczeń gotowy uczyć się przez następne parę godzin. Plecak przewieszony był luźno przez jego ramie, a cały jego strój zdecydowanie różnił się od mojego. W przeciwieństwie do swetra i spodni do jogi, które miały zapewnić mi ciepło, jedyne, co miał na sobie, to para spodenek do koszykówki i czysty, biały t-shirt.
- Wiem, że jesteś przystojny, ale przestań się gapić. Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej.
- Ale z ciebie kretyn. Nie mogę dawać korepetycji komuś, kto mnie nie szanuje – odpowiedziałam z poważnym wyrazem twarzy. Umieściłam dłoń na klamce i byłam w połowie zamykania drzwi, kiedy ręka wystrzeliła, by to zatrzymać.
Ashton spojrzał na mnie z udawanym smutnym wyrazem twarzy. Wydął usta w nieszczęściu i widok tego wystarczał, żebym westchnęła i wpuściła go do środka. – Wiedziałem, że nie oprzesz się tej twarzy. Jestem za słodki.
- Skromny także – wymamrotałam, prowadząc go do mojego pokoju. Znowu usiadłam na podłodze, kiedy Ashton ułożył swoje rzeczy na biurku. Kątem oka zauważyłam, że podnosi ostrożnie ubranie, które leżało na krześle, a potem zrzuca je na podłogę, jakby tam było jego miejsce. Byłam gotowa upomnieć go za to wredne zachowanie, ale zorientowałam się, że to był sweter, którego jeszcze nie zwróciłam Luke’owi. Po tej dziwnej rozmowie, którą przeprowadziliśmy w bibliotece, wolałam nie przywoływać tematu jego najlepszego przyjaciela.
Jedyny hałas, jaki dało usłyszeć się w pokoju, to dźwięk kartek przewracanych co parę minut, razem z palcami Ashtona wybijającymi rytm na biurku. Zajęło mi chwile by zorientować się, że uczył się o wiele mniej, niż przypuszczałam.
- Ash, usiądź ze mną.
- Czemu? – zapytał, zeskakując z krzesła. Musiałam go przestraszyć.
- Żebyśmy mogli pouczyć się, zamiast kontynuować ten mały koncert, który dajesz na moim biurku.Winny uśmieszek wykrzywił jego usta, sygnalizując, że go przyłapałam. Zebrał swoje rzeczy i przesunął moje, żeby mieć trochę przestrzeni. – Masz, weź mój podręcznik i czysty kawałek papieru. Przebrnij przez wszystkie pytania i odpowiedz na te, których odpowiedzi jesteś pewny, żebym mogła zobaczyć z czym masz największe problemy.
CZYTASZ
A Little Like Fate - tłumaczenie PL
FanfictionAmelia i Ashton byli najlepszymi przyjaciółmi; mało co mogło rozdzielić tą dwójkę. Tak było, dopóki pewnego dnia rodzina Amelii niespodziewanie się wyprowadziła. Bez ostrzeżenia czy pożegnania. Trzy lata mineły i prawie wszystko się zmieniło; prawi...