45. Morning Walks and Grocery Shopping

12.5K 884 89
                                    

Ostatniej nocy prawie w ogóle nie spałam i tym razem nie miało to niczego wspólnego z moją chorobą. Wierciłam się w łóżku, próbując wymazać wyraz zranionej twarzy Ashtona z pamięci. O 3 w nocy, kiedy wciąż nie spałam i obracałam się w łóżku, wiedziałam, że nie było sensu w dalszej próbie zaśnięcia; to po prostu się nie stanie. Każdego innego dnia zasnęłabym w mgnieniu oka. Przesypianie nocy stało się jednym z moich najmniejszych problemów; bycie rozbudzoną podczas dnia było nie lada wyzwaniem. Ale oto byłam; potrzebująca snu bardziej niż czegokolwiek, który oczywiście nie nadchodził. Wyczerpanie nigdy mną nie zawładnęło, tak jak miało w zwyczaju- wszystko, do czego przywykłam zawodziło mnie w ten sposób.

Więc, zamiast spania, zajęłam się planowaniem. Pozbierałam wszystkie rzeczy które kupiliśmy z Michaelem na imprezę urodzinową Ashtona i zastanawiałam się, bardziej dogłębnie, co z nimi zrobić. Słońce właśnie wschodziło kiedy skończyłam. To wszystko zostawiło mnie z większą ilością czasu dla mnie, co równało się z większą ilością czasu na myślenie, a tego nie chciałam. Moje myśli miały w zwyczaju prowadzić mnie w dół okropnej i osądzającej ścieżki.

Potrzebowałam powietrza. Ignorując zegar obok mnie, ostrzegający, że nie ma jeszcze nawet 6, narzuciłam na siebie gruby sweter i kurtkę, po czym wsunęłam stopy w ulubioną parę kapci. Cicho przekradłam się obok pokoi mojej mamy i gościnnego, w którym spał mój tata, żeby nie przeszkadzać żadnemu z nich. Wydostanie się bezdźwięcznie przez drzwi było trudne, ale nie niemożliwe.

W chwili w której znalazłam się na dworze, a drzwi zatrzasnęły się za mną, poczułam się jakbym mogła znowu oddychać. Zimne powietrze drażniło nie ochronioną skórę na mojej twarzy, ale zignorowałam to uczucie, kiedy zaczęłam iść wzdłuż ulicy, bez konkretnego miejsca docelowego, jedynie chcąc się wydostać chociaż na chwilę. Złowrogie chmury zakryły wschodzące słońce i zażyczyłam sobie, żeby deszcz nie spadł przez jeszcze długi czas.

Skręcając za przypadkowym zakrętem, zaczęłam się zastanawiać co robił Ashton. Wiedziałam, że obiecałam sobie, że nie będę o nim myśleć, ale to było prawie niemożliwe- zawsze siedział w mojej głowie. Chciałam do niego zadzwonić albo wysłać wiadomość, ale byłam za dużym tchórzem żeby to zrobić. Zraniłam go i zasługiwał na przeprosiny, ale coś powstrzymywało mnie od wysłania ich.

To było tutaj; na zewnątrz, na świerzym powietrzu, tutaj mogłam oczyścić umysł i zrozumieć, co mnie powstrzymywało. Chciałam dać mu szansę na przeżycie paru dni beze mnie. Chciałam żeby stał się odporny na uczucie bólu, które ja zawsze czułam gdy byłam z dala od niego. To brzmiało źle, ale chciałam dać mu szanse poznać, jak wyglądałby świat beze mnie w jego życiu.

 Chorobliwe myśli takie jak ta stały się dla mnie normalnością; na tyle normalne, że przestałam je odpychać i zaakceptowałam ich obecność w mojej głowie. Białaczka nie była jak zwykłe przeziębienie; żadna medycyna nie mogła zagwarantować lekarstwa. Czasami przerażała mnie myśl, że śmierć zbliżała się do mnie jak chmury na niebie, ale innymi razy przynosiło mi to niespodziewany spokój. Nie było bólu w śmierci. Koniec wymiotowania, chemioterapii, wypadających włosów czy bolących kości. To był po prostu koniec i czasem pragnęłam go bardziej niż poprawy stanu rzeczy.

- Amelio, czy to ty?

Natychmiast przestałam iść i odwróciłam się do osoby, która przemówiła. Na drugiej stronie ulicy była mama Ashtona z zamieszanym wyrazem twarzy. – Oh, witaj Anne Marie.

- Kochana, co tu robisz o tej porze w tą pogodę? Twoi rodzice wiedzą, że tu jesteś?

- Nie - powiedziałam, kopiąc kamień moją stopą. – Po prostu musiałam wydostać się na chwilę i nie mogłam spać, więc postanowiła się przejść.

-  Cóż, co w takim razie myślisz o przejechaniu się ze mną do sklepu? Musze kupić parę rzeczy na śniadanie, zanim dzieciaki się obudzą.

Rozważałam przez chwilę, jakie mam opcję; albo kontynuuje samotny spacer z myślami, które nie prowadziły do szczęśliwego zakończenia, albo spędzę miły czas z kobietą, którą przez pierwsze trzynaście lat mojego życia uważałam za druga matkę. – Brzmi świetnie.

Annie czekała, aż zapięłam pas przed ruszeniem samochodu. Powolna muzyka grała w tle, kiedy jechałyśmy w stronę sklepu, do którego było mniej niż dwadzieścia minut drogi. Zegar na desce rozdzielczej pokazywał mi, że jest już prawie 7, co znaczyło, że byłam poza domem przez trochę mniej niż godzinę. Moi rodzice mieli w zwyczaju budzić się wcześnie, albo sporadycznie sprawdzać mój stan i dopiero teraz zorientowałam się, jak głupio było z mojej strony wyjść bez zostawienia im wiadomości.

- Mogłabym użyć twojego telefonu, żeby powiedzieć moim rodzicom, że jestem tu z tobą?

- Miałam właśnie zaproponować tą samą rzecz – powiedziała, wskazując telefon, który leżał w miejscu na kubek. Napisałam szybką wiadomość, mówiąc moim rodzicom, że jestem tu z Anne Marie i że nic mi nie jest, oraz że będę w domu za jakąś godzinę.

- Jak się czujesz?

- Nie jest źle – odpowiedziałam szczerze. – To pierwszy raz, kiedy czuję się w miarę normalnie. – oczywiście pomijając fakt, że w ogóle nie spałam.

- Wiedziałam.

- Wiedziałaś? – Zapytałam, niepewna znaczenia jej słów.

- Wiedziałam, że jesteś chora. Nie od razu, ale wiedziałam o białaczce.

Próbowałam, nieskutecznie, pozbierać szczękę z podłogi. Cały czas wierzyłam, że ja i moja matka byłyśmy jedynymi znającymi ten sekret. – Jak?

- Twoja mama mi powiedziała. Myślę, że ten cały ciężar stał się dla niej zbyt trudny do udźwignięcia. Przed dniem, w którym zemdlałaś, zaczęła podejrzewać, że to wszystko to były oznaki powrotu choroby. Przyszła z tym do mnie. Żałuję, że nie zrobiła tego kiedy stało się to po raz pierwszy. Żałuje, że nie wiedziałam i twoja matka musiała się zmagać z tym sama, kiedy wy dwie wyjechałyście.

- To nie była jej wina. – Próbowałam mówić pomimo guli w gardle, ale stawało się to coraz cięższe. – To była moja. Ja kazałam jej nie dzwonić. Bałam się, ona chyba też. Wszyscy się baliśmy.

- Oh Amelio – powiedziała, kładąc ciepłą rękę na mojej nodze. Było to pocieszające. – Nie porabuję cię oskarżać. Chciałam tylko, żebyś była świadoma, że ja wiedziałam. Ciężko było ukrywać to przed Astonem, ale wiedziałam, że mu powiesz. To była tylko kwestia czasu, zanim dowiedział się prawdy.

- Nienawidzę się za robienie mu tego.

- Robienie czego?

Mój głos był cichy. – Za zaciąganie go w to; w ten świat wiecznego zmartwienia i strachu. Próbowałam trzymać go z daleka tak długo, jak mogłam, ale to nie miało sensu. Białaczka po prostu musiała wrócić i wszystko spieprzyć.

Po części oczekiwałam, że Anne zbeszta mnie za wulgarny język, który mi się wymsknął, ale ona tego nie zrobiła. – Wydaje mi się, ze jedyne co to spowodowało, to zbliżenie was do siebie Amelio. Wasza dwójka jest zakochana i nic nie ociepla mojego serca bardziej niż to. Ashton był w rozsypce bez ciebie ale teraz znowu tu jesteś, a on ma się dobrze. Uśmiecha się więcej. Śmieje się więcej. Ból po odejściu jego ojca znikł i to dzięki tobie.

Chciałam się uśmiechnąć, naprawdę. Ale potem pomyślałam o wyrazie twarzy Ashtona, który wyrażał całe zranienie, jakie czuł. – Jest na mnie zły?

- Nie powiedziałabym zły, jest mu przykro. Wariował z braku możliwości zobaczenia cię przez tak długo. Potem zobaczył cię na dworze, z jego najlepszym przyjacielem, wyglądającą na szczęśliwą bez niego. Ash zamknął się w pokoju i odmawiał rozmowy z każdym w tym domu. Myślę, że potrzebuje trochę czasu dla siebie. Poprawi mu się. Mały ptaszek powiedział mi, że zaplanowałaś dla niego specjalną imprezę. – Pokiwałam głową, niezdolna powstrzymać uśmiechu, bo wiedziałam, że to Harry musiał nas wydać. – Przysięgam, to jest tak, jakby wasza dwójka była przeznaczona do bycia razem.

Zabawne było, że to powiedziała, bo dokładnie to samo chodziło ostatnio po mojej głowie. Żadna ilość czasu spędzonego z Astonem mi nie wystarczała. Był jak moja druga połówka, Yin to mojego Yanga, zawsze tak było. Teraz jedyne, co musiałam zrobić to przeprosić go, bo wiedziałam, że zasługiwał na o wiele, wiele więcej. 

A Little Like Fate - tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz