39. Treatment Planning and Honesty Hour

11.1K 841 139
                                    

- Więc co to oznacza? – Mogłam usłyszeć drżenie w głosie mojej mamy. Nie pomogło mi to w opanowaniu własnych nerwów.

- To znaczy, że musimy ponownie zacząć leczenie – kontynuowała doktor Morgan. Ciągle patrzyła na mnie ze współczuciem, nienawidziłam tego. Nienawidziłam tego wyrazu na jej twarzy, tak samo jak nienawidziłam mojego ciała za to, co mi robiło. Ta głupia choroba miała zniknąć na zawsze. Powiedzieli mi, że byłam zdrowa. Nie tak wyglądało bycie zdrowym; to nie polegało na leżeniu bez możliwości działania ani bez nadziei w szpitalnym łóżku.

- I co zrobimy w związku z tym? – Głos mojego taty brzmiał obco w moich uszach, a widzenie go przede mną było jeszcze dziwniejsze.

- Chemioterapia musi zacząć się od razu, to na pewno. Będzie ciężka, o wiele bardziej bolesna niż wcześniej;  również o wiele bardziej wyczerpująca. Możemy przeprowadzić testy, zobaczyć czy mamy dawców pasującego szpiku kostnego, ale nie jestem pewna, czy to w czymś pomoże. Może przytłumić białaczkę, ale w małym stopniu.

- A jeśli polecielibyśmy z powrotem do Kalifornie, myśli pani, że-?

- Nie! – Zaprotestowałam głośno. To przykuło uwagę wszystkich dorosłych, którzy teraz rozmawiali, jakby mnie tam nie było.

-Amelio-

- Nie mamo, kiedyś już pojechałam do Kalifornii i spójrz gdzie teraz jestem. To moje życie i moje  ciało; czemu nie mogę sama podjąć decyzji?

W pokoju zapadła cisza i żałowałam, że nie ma Ashtona przy moim boku. Musiał opuścić pokój niedługo po tym jak dowiedział się, że mam białaczkę; miałam niewiele czasu żeby z nim porozmawiać. Doktor Morgan obiecała, że będzie mógł wrócić i spotkać się ze mną wkrótce, ale nawet to nie sprawiało, że czułam się lepiej. Chciałam go tutaj. Jego obecność uspokajała mnie jak nic innego.

- Leczenie będzie kontynuowane tutaj – oznajmił mój ojciec, chwytając moją lewą rękę i ściskając ją lekko. Posłałam mu wdzięczny uśmiech, a kiedy on go odwzajemnił zorientowałam się, jak bardzo za nim tęskniłam. Minęło sporo czasu odkąd ostatnio go widziałam, a i tak nie mieliśmy zbyt dużo czasu na nawiązanie więzi, kiedy mieszkaliśmy razem w Ameryce; większość spędzaliśmy beznadziejnie stłoczeni w szpitalu.

- Cóż – zaczęła niezręcznie doktor Morgan. – Muszę tylko przeprowadzić trochę więcej testów i zobaczymy, jaki rodzaj leczenia będzie najlepszy. Panie i Pani- to znaczy panno Martin i-

- Może być po prostu Robert i Trinity –powiedziała spokojnie moja mama. Przywykła do tego.

- Wybaczcie. Robercie i Trinity, myślę, że najlepiej będzie jeśli dokończymy tą rozmowę w moim gabinecie.

Kiedy wszyscy wstali, a ja zorientowałam się, że to oznacza, że mam tu utknąć. Sama, z moimi myślami w szpitalnym pokoju, po dowiedzeniu się, że moja choroba powróciła; nie było w tym nic dobrego. – Mogą przyjść tu moi przyjaciele i dotrzymać mi towarzystwa?

- Jesteś pewna, że tego chcesz skarbie? Czy któryś z nich wie o twojej chorobie?

- Nie…- odpowiedziałam, mój głos zamarł.

- Jesteś gotowa, żeby im powiedzieć?

Musiałam pomyśleć dwa razy przed odpowiedzeniem. – Zasługują na to, żeby wiedzieć.

Moja mama spojrzała na doktor Morgan, która pokiwała w zgodzie głową. Wszyscy wyszli z pokoju i spróbowałam się ogarnąć. Jedną rzeczą było dowiedzenie się poważnych wiadomości, kompletnie inną była konieczność powiedzenia tego samemu. Nie wiedziałam, jak zareagują.

A Little Like Fate - tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz