- Gotowa do wyjścia Amelio?
- Bardziej gotowa już nie będę – nie było ciężko zauważyć napięcia na twarzy moich rodziców. Po tym jak zostałam zdiagnozowana po raz pierwszy nauczyłam się, że choroby takie jak moja są samolubnymi potworami. Nie tylko bawiły się, atakując tych, którzy najmniej się tego spodziewali, ale cieszyło ich również przyglądanie się rodzinom i przyjaciołom, upadającym na kolana z żalu. Tylko przez to, że byli ze mną związani, moi rodzice tonęli w stresie i strachu, a świadomość, że ja jestem tego powodem, powoli mnie zabijała.
Moja mama stanęła przede mną i umieściła mały pocałunek na moim czole, tak jak przywykła robić odkąd zostałam zdiagnozowana. – Zobaczymy się później, w porządku? – pokiwałam głową w odpowiedzi i pozwoliłam jej owinąć mnie ramionami w miażdżącym kości uścisku. Musiała dziś iść do pracy i nie mogła udać się ze mną na moje pierwsze leczenie chemioterapią. Mogłam wyczuć jedynie zdenerwowanie promieniujące z jej ciała, kiedy przyciskała mnie mocno. Wiele zależało od dzisiejszego dnia. Jeśli chemioterapia nie zadziała, to zniknie jedna z możliwości pozbycia się białaczki z mojego ciała, która szybko je niszczyła.
Po wejściu do samochodu przyglądałam się mamie w przednim lusterku. Machała nam bez przerwy kiedy odjeżdżaliśmy, mimo że nie minęła minuta, a nie przypominała niczego oprócz rozmazanej kropki w oddali. Miałam nadzieję, że praca będzie wstanie zająć jej umysł chociaż na chwilę. Zasługiwała na przerwę.
- Zostawiłaś swój telefon w salonie ostatniej nocy – staliśmy właśnie na czerwonym świetle, co dało mu dostatecznie dużo czasu, żeby wyciągnąć urządzenie z kieszeni i mi je podać. – Pomyślałem, że może zechcesz mieć je ze sobą. Wiesz, dla rozrywki i tak dalej.
Nie zawracałam sobie nawet głowy sprawdzaniem nieodebranych połączeń czy wiadomości, jakie mogłam mieć, przed wrzuceniem go do kieszeni mojej wielkiej kurtki. – Dziękuję.
Światło zmieniło się na zielone, ale to nie powstrzymało taty przed posłaniem mi szybkiego spojrzenia. – Nie masz zamiaru powiedzieć swoim przyjaciołom o dzisiejszym dniu?
- Nope. – Podjęłam tę decyzję poprzedniej nocy, kiedy wszyscy przyszli do mojego domu oglądać filmy. Wszyscy wyszli w tak wspaniałych nastrojach – nie mogłam zmusić się do zrujnowania wszystkiego i powiedzenia im o wizycie następnego ranka.
Wiedziałam, że tata chciał ciągnąć temat, ale zamknął usta i zacisnął je, pogłaśniając radio. Piosenka, której nigdy wcześniej nie słyszałam leciała głośno z głośników, ale byłam wdzięczna za ten hałas. Odwracał uwagę od tego, co miało za chwilę się wydarzyć. Tak bardzo, jak nie chciałam się do tego przyznać, myśl, że byłam przegraną sprawą zawsze siedziała z tyłu mojej głowy. Pewnie, wyzdrowiałam raz, ale kto powiedział, że znowu tak będzie? Chciałabym, żeby cały proces mógł być o wiele szybszy i mniej bolesny niż był w rzeczywistości. Chciałabym, żeby był sposób na to by określić czy miałam w ogóle szanse. Nienawidziłam bardziej niż czegokolwiek faktu, że nie miałam zielonego pojęcia co przyniesie przyszłość. Nienawidziłem tego prawie tak bardzo, jak nienawidziłam choroby.
Samochód zatrzymał się i dopiero wtedy zauważyłam, że dotarliśmy na miejsce. Ledwo co wyszłam z pojazdu, a mój tata podbiegł do mojego boku i umieścił rękę na moim ramieniu. Byłam wdzięczna za jego pomoc. Przydała każda jej cząstka, jaką mi dawno; to miejsce miało w zwyczaju zabieraniu całej energii, jaką miałam.
Kiedy weszliśmy do budynku tatę szybko zamieniła Margie, która stała się jedną z głównych pielęgniarek zajmujących się mną. Mój tata zaoferował dołączenie do mnie w pokoju, ale wyraz w jego oczach zdradził jego słowa. Wiedziałam, że jego i mamę raniło przyglądnie się mi podpiętej do maszyn. Wydaje mi się, że sprawiało to, że czuli się bezużyteczni kiedy wiedzieli, że nie mogli zrobić nic żeby mi pomóc.

CZYTASZ
A Little Like Fate - tłumaczenie PL
FanfictionAmelia i Ashton byli najlepszymi przyjaciółmi; mało co mogło rozdzielić tą dwójkę. Tak było, dopóki pewnego dnia rodzina Amelii niespodziewanie się wyprowadziła. Bez ostrzeżenia czy pożegnania. Trzy lata mineły i prawie wszystko się zmieniło; prawi...