Kiedy wyłączyłam budzik w poniedziałkowy poranek, nie mogłam uwierzyć, że to już czas by wstawać. Pomimo faktu, że większość w weekendu spędziłam leżąc w łóżku i śpiąc, wciąż byłam zmęczona, gdy się obudziłam. Ostatnimi czasy czułam się, jakby ktoś opróżniał mnie z całej energii, którą miałam. Rozważałam zostanie w łóżku i poroszenie mamy o wolny dzień, ale wtedy przypomniała mi się piątkowa noc. Nie miałam zamiaru opuszczać szkoły, nie teraz, kiedy Ashton i ja znowu się dogadywaliśmy.
- Amelio, obudziłaś się?
- Tak mamo, już wstaje.
Moje ruchy były niesamowicie niemrawe, kiedy przechodziłam przez poranną rutynę. Związałam włosy w kucyk i nawet nie zawracałam sobie głowy wyprasowaniem mojego pogiętego mundurka przed włożeniem go. Kiedy zobaczyłam, że wciąż miałam trochę czasu przed wyjściem z domu, położyłam się z powrotem na łóżku i zamknęłam oczy.
- Wstawaj Milly – głos jęknął w moje ucho. Warknęłam gniewnie na ten dźwięk i obróciłam się lekko. Czyjeś ręce przeniosły się na moje boki i zaczęły nieubłaganie mnie łaskotać.
- Wstaje już, wstaje! –moje oczy otworzyły się, by odkryć, że inne, łobuzerskie, zielono-brązowe wparują się we mnie. Nie mając na myśli nic złego, odsunęłam się od miejsca, którym stał nade mną Ashton. Jego zraniony wyraz twarzy wystarczył, by do końca mnie obudzić. – Co ty tutaj robisz?
- Pomyślałem, że moglibyśmy iść do szkoły razem – powiedział, patrząc wszędzie, ale nie na mnie. – Po piątku założyłem że-no wiesz, wszystko jest znowu w porządku.
- Dobrze założyłeś. Przepraszam, po prostu rano jestem nieznośna.
- To dziwne. Kiedyś rano byłaś pełna werwy. Tak pełna werwy, że chciałem zakleić ci usta, żebyś się zamknęła.
- Jesteś przemiły – drażniłam się. Nie chciałam rozmawiać o tym, co zmieniło się od mojego powrotu do domu. Nie potrzebował przypomnienia, że był czas, kiedy nie byliśmy razem, ja także nie. Wzruszył ramionami przed skierowaniem się na dół. Byłam parę kroków za nim, ale przypomniałam sobie, że nie wzięłam jeszcze swoich lekarstw. Kiedy upewniłam się, że był poza zasięgiem wzroku, otworzyłam butelkę i wysunęłam dwie tabletki na moją rękę. Sprawnie je przełknęłam, nawet bez potrzeby popijania ich wodą.
W kuchni moja mama zajęta była szykowaniem się, ale przedtem krzyknęła jeszcze pożegnanie do naszej dwójki. Przez lekko zdezorientowaną nutę w jej głosie, mogłam się domyślić, że będę musiała jej później wszystko wytłumaczyć.
Parę pierwszych minut naszego spaceru wypełnione były niezręczną ciszą i zaczęłam się martwić, że relacja miedzy nami nie była tak naprawiona, jak miałam nadzieję, że była.
- Harry i Lauren pytali mnie o ciebie wczoraj.
- Naprawdę? – zapytałam, czując ulgę, że wreszcie zaczęła się rozmowa.
- Według nich wisisz im maraton filmowy czy coś w tym stylu?
Powróciłam pamięcią do tej nocy w domu Ashtona parę tygodni wcześniej, kiedy dowiedziałam się, że pan Irwin opuścił ich rodzinę. – To prawda.
- Kazano mi przekazać wiadomość, że są wolni w ten weekend i będą oczekiwać cię w naszym domu o 6:30
- Powiedz im, że jesteśmy umówieni –odpowiedziałam z chichotem. Ogromny budynek szkoły pojawił się przed nami i wiedziałam, że już czas, żebyśmy rozstali się z Ashtonem. Zaraz przed tym jak się rozeszliśmy, obróciłam się i uścisnęłam go szybko. – Do zobaczenia na biologii.

CZYTASZ
A Little Like Fate - tłumaczenie PL
FanfictionAmelia i Ashton byli najlepszymi przyjaciółmi; mało co mogło rozdzielić tą dwójkę. Tak było, dopóki pewnego dnia rodzina Amelii niespodziewanie się wyprowadziła. Bez ostrzeżenia czy pożegnania. Trzy lata mineły i prawie wszystko się zmieniło; prawi...