ROZDZIAŁ CZWARTY

1.5K 116 19
                                    

Koniec czerwca, 1976 roku
– W porządku, Smarkerusie? – Zapytał głośno James Potter.

Severus zareagował tak szybko, jakby spodziewał się napaści. Upuścił torbę, wsunął rękę za pazuchę i już podnosił różdżkę, gdy James wrzasnął:
Expelliarmus!

Różdżka Snape’a wyleciała w powietrze i upadła za nim w trawę. Syriusz parsknął śmiechem.
Impedimento! – Krzyknął, celując różdżką w Snape’a, który zwalił się na ziemię w połowie skoku po własną różdżkę.

Porozkładani na trawie uczniowie zwrócili głowy w ich stronę. Niektórzy wstali i podeszli bliżej. Jedni mieli przerażone miny, inni byli wyraźnie rozbawieni.

Severus leżał na ziemi, dysząc. James i Syriusz zbliżali się do niego z różdżkami w pogotowiu. Potter zerkał przez ramię na dziewczyny nad wodą. Peter Pettiegrew wstał, obserwując tę scenę łakomym wzrokiem, po czym obszedł Lupina, żeby mieć lepszy widok.

– Jak ci poszedł egzamin, Smarku? – zapytał James.
– Obserwowałem go, rył nosem po pergaminie – powiedział drwiąco Syriusz. – Na pewno tak go poplamił, że nie będą mogli odczytać ani słowa.

Tu i ówdzie rozległy się śmiechy. Severus próbował wstać, ale zaklęcie wciąż działało – wił się, jakby walczył z niewidzialnymi sznurami. Nikt nie pospieszył, żeby mu pomóc.
– Jeszcze zobaczym… – wydyszał, patrząc na Jamesa z nienawiścią. – Tylko… poczekajcie…
– Na co? – Zapytał chłodno Syriusz. – Co zamierzasz zrobić, Smarku, wydmuchać sobie na nas nos?

Severus bluznął potokiem przekleństw i zaklęć, ale jego różdżka była daleko, więc żadne z zaklęć nie zadziałało.
– Przepłucz sobie usta – wycedził James. – Chłoszczyść!

Z ust Snape’a zaczęły się wydobywać różowe bańki mydlane, piana pokryła mu wargi, wyraźnie się ddusi… Z rozpaczą zaczął szukać wzrokiem kogoś, kto by mu pomógł.
– Zostawcie go! – Rozległ się czyjś krzyk.

To Lily stanęła w obronie Snape’a. James i Syriusz rozejrzeli się wokoło. Wolna ręka Pottera szybko powędrowała do włosów.

– Co jest, Evans? – Zapytał głosem, który stał się nagle uprzejmy, głębszy, jakby bardziej męski.
– Zostawcie go – powtórzyła Lily. Patrzyła na Jamesa z odrazą. – Co on wam zrobił?
– No wiesz… – powiedział Potter powoli, jakby się zastanawiał. – To raczej kwestia tego, że on istnieje… jeśli wiesz, co mam na myśli…

Wielu widzów obserwujących tę scenę wybuchnęło śmiechem, w tym Syriusz i Glizdogon, ale nie Lupin, nadal pochylony nad książką. Lily też się nie roześmiała.

– Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak? – Zapytała chłodno. – A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.
– Zostawię, jak się ze mną umówisz, Evans – odrzekł szybko James. – No... nie daj się prosić… Umów się ze mną, a już nigdy więcej nie podniosę różdżki na biednego Smarka.

Za plecami Jamesa, Snape czołgał się powoli ku swej różdżce, wypluwając mydliny.

– Nie umówiłabym się z tobą nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą a wielkim pająkiem – oświadczyła Lily.
– Nie masz szczęścia, Rogaczu – rzekł Syriusz i odwrócił się w stronę Snape’a. – Oj!

Ale krzyknął za późno. Snape już celował różdżką prosto w Jamesa. Błysnęło i z policzka Pottera trysnęła krew. Odwrócił się błyskawicznie, znowu błysnęło, i Snape wisiał już w powietrzu do góry nogami. Szata opadła mu na głowę, odsłaniając chude, blade nogi i poszarzałe gatki. Wielu widzów zaczęło klaskać zamiast skończyć tę, żenującą scenę. Syriusz, James i Peter ryczeli ze śmiechu. Rozzłoszczona twarz Lily drgnęła lekko, jakby i ona powstrzymywała uśmiech.

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz