ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY SZÓSTY

816 54 4
                                    

Sammy, oczywiście, nie miał pojęcia, jak bardzo rodzice go zaniedbują. Był bezproblemowym dzieckiem i większość doby po prostu przesypiał, więc Eileen nie miała najmniejszych oporów, żeby się nim zająć.
Stała teraz nad kołyską i z niezwykłą czułością wpatrywała się w twarz wnuka. Był tak podobny do Severusa...
Z żalem i wstydem wspominała dzieciństwo swojego syna. Czuła się winna, że nigdy nie okazywała mu żadnych uczuć. Nie robiła tego ze strachu przed mężem, który znienawidził chłopca od pierwszego dnia jego życia. Tobias był rozczarowany, że Severus nie był do niego podobny, że wrodził się w matkę i że tak jak ona był obdarzony czarodziejską mocą. Był też zazdrosny, bo Eileen początkowo przelała wszystkie uczucia na syna, do tego stopnia, że nie zostało już nic dla niego. Dlatego zrobił wszystko, żeby zniszczyć więź łączącą matkę z synem. Zaczął od zastraszania i gróźb aż w końcu przeszedł do rękoczynów. Kiedy po raz pierwszy uderzył Severusa w Eileen coś pękło. Zaczęła odsuwać się od syna, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo, cały czas mając nadzieję, że któregoś dnia uda im się uciec. Jednak Tobias był przewidujący – ukrył przed nią jej różdżkę i zagroził, że ją przełamie, jeśli jeszcze raz pomyśli o tym, by od niego odejść.
Wtedy Eileen poddała się. Stała się oschła i nieprzystępna, ganiła Severusa za każdą próbę zbliżenia się do niej. Nie umiała wytłumaczyć kilkuletniemu chłopcu, że to dla jego dobra, że to tylko na chwilę... Tak jej się wtedy wydawało. Liczyła na to, że w końcu uśpi czujność męża i odzyska różdżkę, a wtedy ucieknie i wynagrodzi Severusowi wszystkie lata cierpienia. Z czasem jednak zrozumiała, że nawet gdyby jej plan się powiódł, to i tak nie dałaby sobie rady sama z małym dzieckiem w świecie, którego nie rozumiała. Bo Eileen nie umiała odnaleźć się wśród mugoli, nie miała też nikogo z dawnego życia, do kogo mogłaby się zwrócić po pomoc. A później pogodziła się z losem. Do tego stopnia, że kiedy poznała Morganę Campbell, czarownicę, która chciała jej pomóc, to odrzuciła jej propozycję. Stała się obojętna na krzywdę, którą wyrządziła własnemu dziecku i sobie. Ale kiedy dotarło do niej, że Severus jest dorosły, że w pewnym sensie wyzwolił się spod władzy ojca, jej obojętność przerodziła się w zimną nienawiść. Już nie chciała uciekać, chciała się zemścić. Odszukała w najdalszym kącie piwnicy skrytkę, w której schowana od lat była jej różdżka i podmieniła ją na podobnie wyglądający kawałek gałązki. Tobias nie był w stanie rozpoznać podróbki.
Początkowo Eileen chciała się go zwyczajnie pozbyć, ale po namyśle postawiła na truciznę. Śmierć miała być długa i bolesna i wyglądać na wypadek. Tak właśnie potraktowali ją mugolscy policjanci. Na jej szczęście czarodzieje nie zainteresowali się przyczyną zgonu jej męża. Eileen nigdy nie dowiedziała się, że to Sebastian wraz z Dumbledore’em postarali się o to.
Odzyskała swoje życie, wolność, ale nie udało jej się naprawić relacji z Severusem. Wiedziała, że syn nigdy tak do końca jej nie wybaczy, ale cieszyła się, że zaufał jej na tyle, by powierzyć jej opiekę nad Sammym.
Chłopiec zakwilił cichutko, więc okryła go troskliwie kołderką i, oderwana od niezbyt szczęśliwych wspomnień, wróciła do swoich zajęć. Wychodząc z pokoju odwróciła się przez ramię i szepnęła:
– Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało.

~*~

– Nie bądź śmieszny, Potter – warknął zirytowany Severus. – Nikt nie może się o tym dowiedzieć.

Ale Syriusz...
– James, przestań! – krzyknęła Lily. – Oni mają rację, nie możemy tak ryzykować.
– Na twoim miejscu nie ufałbym nikomu – wtrącił znowu Snape.
– Ale nie jesteś na moim miejscu! – tym razem James też podniósł głos.
– Masz rację, Potter – powiedział niezwykle zjadliwie Severus. – Życiu mojego syna nikt nie zagraża.
James poczuł, że Snape trafił go w czuły punkt. Dotarło do niego, że to nie zabawa, że jeśli podejmie pochopną decyzję, to narazi życie swojego nienarodzonego dziecka. Zrozumiał też, że cokolwiek postanowią, on i Lily, i tak nie będą już bezpieczni dopóki Voldemort nie zostanie pokonany. Od nich zależało, żeby zminimalizować ryzyko. Spojrzał na Snape’a z uznaniem. Dawny wróg stał się jego sojusznikiem i prawdopodobnie jedną z nielicznych osób, którym mógł zaufać.
– Co proponujesz? – spytał w końcu.
– Ukryjcie się pod Zaklęciem Fideliusa – odparł Severus zadowolony, że wreszcie rozmawiają o konkretach. – Zmieniajcie miejsce pobytu, za każdym razem wybierając inną osobę na Strażnika Tajemnicy.
– Nie możemy tu zostać? – spytała naiwnie Lily. – Przynajmniej dopóki Harry się nie urodzi?
– Myślę, że możecie – wtrąciła Alison. – Severus będzie się starał wmówić Vokdemortowi, że ta przepowiednia to bzdura, a to da wam trochę czasu.
– Longbottomowie już się szykują do przeprowadzki – stwierdził Severus. – Najpierw ukryjemy ich, a później was.
– To wyjaśnijcie mi tylko, dlaczego Dumbledore nie może być naszym Strażnikiem Tajemnicy? – spytała Lily. – Albo Syriusz?
– Bo to zbyt oczywiste – odpowiedziała Alison. – Każdy, kto was zna, pomyślałby właśnie o nich.
– A zapewniam was, że zanim Czarny Pan zaatakuje, będzie o was wiedział wszystko – dodał z goryczą Severus. – Zresztą... możecie stopniowo wtajemniczać swoich przyjaciół, ale nie wszystkich na raz. I zastanówcie się dobrze, zanim wybierzecie każdego kolejnego Strażnika... Black może nim być teraz, kiedy zagrożenie jest jeszcze tylko teoretyczne, ale później on też będzie pod obserwacją, więc nie powinniście się z nim zbyt często kontaktować.
– Syriusz będzie ojcem chrzestnym Harry'ego – stwierdziła nieoczekiwanie Lily. – To powinno wystarczyć, żeby móc mu zaufać?
– To, że Black weźmie na siebie odpowiedzialność za życie chłopca nie znaczy, że któregoś dnia nie wyda go Czarnemu Panu – odpowiedział Severus.
– Nie zapominajmy, że już raz był pod wpływem zaklęcia, które sprawiło, że nie kontrolował tego, co robił – dodała Alison.
– Do tej pory nie wie, kto go wtedy przeklął – stwierdził zamyślony James. – Myślicie, że to mogłoby się powtórzyć?
– Nie możemy tego wykluczyć – odparła dziewczyna.
W pokoju państwa Potter zapadła cisza. Lily i James, przerażeni tym, co mogło ich spotkać, starali się oswoić z sytuacją i nie poddawać się panice. Alison zastanawiała się, czy rzucanie podejrzeń na ich przyjaciół rzeczywiście ma sens, a Severus próbował sobie przypomnieć coś, co wydawało mu się ważne, a co miało związek z osobami z najbliższego otoczenia Potterów. Myśl uparcie nie chciała się skrystalizować i chłopak stwierdził, że widocznie coś mu się tylko wydawało.
– Musimy wracać – powiedział, przerywając tym samym ciszę. – Macie czas do jutra, żeby wszystko przemyśleć.
– Nie możesz tego trochę odwlec? – spytał James, dobrze wiedząc, jaką usłyszy odpowiedź.
– Niestety nie – stwierdził sucho Severus. – Przykro mi.
Pożegnali się starając się nie myśleć, że być może nigdy się już nie zobaczą.

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz