ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY

1.2K 75 7
                                    

Sobota, 20 sierpnia 1977

Lot do Nowego Jorku minął im całkiem spokojnie. Szczególnie, gdy Alison uspokoiła się w kwestii dokumentów Severusa, co do których nikt nie miał żadnych zastrzeżeń. Chłopak był zafascynowany dosłownie każdym aspektem podróży i początkowo dziewczyna cierpliwie tłumaczyła mu co i jak się odbywa po kolei, ale po kilku godzinach zaczęła mieć serdecznie dosyć jego niekończących się pytań. Zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo będą zmęczeni po całym dniu spędzonym w samolocie i jak ich organizmy zareagują na zmianę czasu. Delikatnie wytłumaczyła mu, żeby się zamknął i spróbował chociaż na chwilę się zdrzemnąć. Snape dość długo miał minę, jakby się na nią obraził. Przeszło mu dopiero, kiedy samolot podchodził do lądowania w dosyć gwałtowny sposób. Złapał Alison za rękę, zamknął oczy i zacisnął zęby. Dziewczyna próbowała jakoś załagodzić jego atak paniki, ale bezskutecznie. Severus odetchnął z ulgą dopiero wtedy, gdy umilkło wycie silników.

W hali przylotów rozglądali się uważnie w poszukiwaniu Tony'ego, jednak nigdzie go nie widzieli. Alison poczuła delikatne ukłucie żalu, które szybko zostało zastąpione przez dławiący strach.

– Panienko Alison – usłyszała ciepły, choć pełen napięcia głos Jarvisa. – Anthony prosił, żebym odebrał was z lotniska.

– Coś się stało, prawda? – bardziej stwierdziła niż spytała.

– Tak, ale sam ci to wyjaśni, kiedy wróci.

– Jeśli wróci – powiedziała bardzo cicho Alison i ścisnęła mocno dłoń Severusa.

Chłopak nie wiedział, co się stało, a nikt się nie spieszył, żeby mu cokolwiek wyjaśnić, więc szedł w milczeniu starając się okazywać dziewczynie wsparcie, którego ta najwyraźniej potrzebowała. Dopiero kiedy siedzieli już w samochodzie, Alison odważyła się zapytać:

– Jarvis, powiesz mi, gdzie jest Tony?

– Sam chciałbym to wiedzieć – odparł mężczyzna. – Thor wpadł z samego rana, krzyczał coś o jakiś negocjacjach i wszyscy razem wyszli. Wyglądali, jakby spodziewali się tego, więc jestem dobrej myśli.

Resztę drogi pokonali w milczeniu. Alison wtuliła się w Severusa, przymknęła oczy i oddychała głęboko, żeby jakoś się uspokoić.

– Ty jesteś Severus, prawda? – spytał mężczyzna, który odebrał ich z lotniska, gdy wysiedli w garażu podziemnym Stark Tower.

– Tak – przyznał chłopak. – A pan to pewnie Edwin Jarvis, lokaj Tony'ego? Alison dużo o panu opowiadała.

– O tobie też – mężczyzna uśmiechnął się do niego. – Zostaw te bagaże, ja się nimi zajmę, a ty zabierz ją na górę.

~*~

W części mieszkalnej wpadli prosto w sam środek zamieszania. Avengersi wrócili właśnie z misji i przekrzykiwali się teraz nawzajem.

– Kto jest ranny? – spytała Alison mijającego ją mężczyznę.

– Natasha – odpowiedział zapytany.

Dziewczyna zbladła, ale nagle zaczęła być bardzo stanowcza.

– Tony, zanieście ją do mojego pokoju, zobaczę, co da się zrobić – powiedziała przekrzykując zamieszanie.

Anthony, wciąż w zbroi Iron Mana, wziął na ręce ranną kobietę i zaniósł ją do sypialni Alison.

– Połóż ją, tylko ostrożnie, a ty, Snape, wyciągnij z tamtej szafki butelkę z dyptamem.

Obaj bez ociągania spełnili jej polecenia, a Alison w tym czasie rozerwała ubranie Natashy.

– Severusie, możesz przemywać jej tym rany?

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz