Sobota, 06 listopada 1976
– Stark, dzisiaj jest pełnia i wiesz... chcielibyśmy, żeby Syriusz z nami wyszedł w nocy – powiedział Potter zaraz po śniadaniu.
Syriusz i Peter siedzieli jeszcze przy stole, widać było, że usilnie starają się nie patrzeć w jej stronę. Alison uśmiechnęła się złośliwie.
– I co, sam nie mógł mnie o to spytać?
– Stwierdził, że już wystarczająco cię wkurzył w tym tygodniu i, że ja... to znaczy... Zgódź się, Alison, proszę.
– Nie ma mowy – odparła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Potter zmiął w ustach przekleństwo i bez słowa odszedł w stronę czekających na niego przyjaciół. Kiedy przekazał im odpowiedź Alison, Peter obrzucił ją oburzonym spojrzeniem a Syriusz tylko wzruszył ramionami. Po chwili wstał i wyszedł z Wielkiej Sali. Widział jak Alison idzie korytarzem do lochów. Pobiegł za nią i już po chwili ją dogonił. Wyminął ją i stanął przed nią tak, że prawie na niego wpadła.
– Tak myślałem, że się nie zgodzisz, ale James się uparł i...
– Czyli to był pomysł Pottera, a nie twój?
– Ja... Ally, nie chcę, żebyś była na mnie ciągle zła i dlatego nie chciałem nawet cię pytać.
– Wiesz co, Syriuszu, nie chodziło mi o to, żebyś się pytał, tylko, żebyś wolał spędzić ten czas ze mną – powiedziała ze smutkiem. – Jeśli tak bardzo ci zależy na tym, żeby być z nimi dzisiaj, to idź do nich, nie będę cię zatrzymywać.
– Zrozum, to tylko ten jeden dzień, jutro ci to wynagrodzę.
– Jak chcesz – powiedziała siląc się na obojętność.
Syriusz nie zauważył tego, co się z nią działo, nie zrozumiał, jak wielką przykrość jej wyrządził. Ucieszony tym, że znowu podczas pełni będzie mógł włóczyć się z przyjaciółmi, pocałował ją w czoło i pobiegł do swojego dormitorium.
Wściekła na niego Alison poszła do siebie. Okazało się, że Ślizgoni znowu organizują imprezę. Tym razem nie miała na to ochoty. Przez chwilę chciała znaleźć się jak najdalej od tej szkoły, od tych wszystkich ludzi. Usiadła na łóżku i przejrzała swój notatnik. Od lat notowała w nim wszystkie ważne i mniej ważne rzeczy i daty, dzięki temu nigdy nie zapomniała o rocznicach, uroczystościach, ani o rozpoczętych projektach. Tym razem też miała wrażenie, że jej życzenie może się spełnić. Znalazła to czego szukała – zaproszenie od Anthony'ego na wykład w University College of London. Nie odpisała mu do tej pory, tak jak nie odpisywała przez poprzednie lata. Wiedziała, że zawsze na nią czekał, ale tak naprawdę nie liczył na to, że się pojawi. Wiedziała też, że nie powinna opuszczać szkoły, żeby się z nim spotykać. Dyrektor Hogwartu rzadko kiedy się na to godził. Jednak tym razem Alison postawiła zaryzykować.
Włożyła zaproszenie do kieszeni i wyszła z pokoju wspólnego, starając się nie widzieć swoich koleżanek, które machały do niej, żeby pogadać o imprezie. Szła prosto do gabinetu dyrektora i dopiero kiedy stanęła przed gargulcem, zdała sobie sprawę z tego, że nie zna hasła. Uderzyła pięścią w rzeźbę. Nic nie szło po jej myśli.
– Alison, co ci zrobił ten gargulec? – spytał spokojnie nadchodzący od strony pokoju nauczycielskiego Dumbledore.
– Nic mi nie zrobił, tylko chciałam z panem porozmawiać a nie znam hasła i...
– Rozumiem, niekontrolowany wybuch złości?
– Coś w tym rodzaju – mruknęła. – Panie profesorze, mam prośbę. Mój kuzyn zaprosił mnie na wykład w ten weekend i chciałbym pójść.
Podała mu zaproszenie. Dumbledore przeczytał je z zainteresowaniem i spojrzał na nią uważnie.
– Chcesz się udać do Londynu? – odgadł. – Ktoś musiałby ci towarzyszyć.
– Dlatego przyszłam z tym do pana – zaczęła odważnie i bez namysłu dodała: – Zechciałby pan mnie tam zabrać?
– W zasadzie nie mam nic przeciwko – odpowiedział patrząc ponownie na zaproszenie. – Odpisz kuzynowi, że spotkasz się z nim w południe i zostaniesz pod jego opieką do jutra, do osiemnastej.
– Bardzo panu dziękuję, panie dyrektorze – wykrzyknęła radośnie. – Zaraz do niego napiszę.
– Zaczekaj chwilę, Alison – zatrzymał ją zanim zdążyła odbiec spod drzwi jego gabinetu. – To jest podwójne zaproszenie. Czy mógłbym pójść z tobą na ten wykład?
– Oczywiście, będzie mi bardzo miło – odparła zaskoczona.
– W takim razie idź już, spakuj się i czekaj na mnie w Sali Wyjściowej za kwadrans dwunasta.
Alison skinęła głową. Pobiegła prosto do sowiarni. Chwyciła leżące tam pióra i kawałek pergaminu i napisała krótki list do Tony'ego. Później zbiegła do lochów i, ponownie ignorując koleżanki, wpadła do sypialni. Po tym szalonym biegu przez szkołę miała zadyszkę i poczuła kłucie w boku. Jej kondycja fizyczna zawsze pozostawiała wiele do życzenia. Dysząc ciężko usiadła na łóżku i próbowała uspokoić przyspieszone tętno. Po chwili organizm wrócił do normy i dziewczyna zaczęła się pakować. Na wieczór naszykowała jedyną elegancką sukienkę, jaką miała i buty na niewysokim obcasie. Zestaw był skromny, ale Alison dobrze wiedziała, że będzie w nim wyglądać świetnie. To był prezent pożegnalny od Pepper Potts, a na jej wyczucie smaku zawsze można było liczyć. Oprócz tego wzięła niewiele rzeczy, w końcu miała spędzić w Londynie tylko jedną dobę.
O umówionej godzinie spotkała się z Dumbledore’em i razem z nim wyszła poza teren szkoły. Dyrektor podał jej ramię i deportował ich do Londynu. Alison poczuła się niezwykle swobodnie w jego towarzystwie, zwłaszcza, że to ona prowadziła ich przez miasto. Przejechali kilka przystanków metrem i wysiedli pod hotelem, w którym zatrzymał się Anthony. Kuzyn już na nią czekał, krążąc niecierpliwie przed wejściem.
– Alison, zostawiam cię w dobrych rękach – powiedział Dumbledore po przywitaniu się z Tonym, i zanim wrócił do szkoły dodał: – Spotkamy się przed uczelnią o wpół do ósmej.
– Do zobaczenia wieczorem, panie dyrektorze.
Alison z szerokim uśmiechem na twarzy rzuciła się Tony'emu na szyję i szczebiocząc radośnie weszła z nim do hotelu.
CZYTASZ
Snape, after all this time? Część I
FanfictionCo by było gdyby Severus Snape miał w szkole prawdziwych przyjaciół? Jak potoczyłyby się jego losy? Czy zostałby śmierciożercą? A Lily Evans? Jaka była naprawdę? Czy kiedykolwiek wybaczyła Severusowi? I czy naprawdę była w stanie pokochać Jamesa Pot...