– Naprawdę? – spytał z niedowierzaniem Severus wpatrując się intensywnie w Sebastiana.
– Tak – odparł wesoło mężczyzna. – Jesteś inteligentny i sprytny, więc myślę, że sobie ze wszystkim poradzisz. Chcesz poznać szczegóły mojej oferty?
– Oczywiście, po to tu w końcu przyszedłem – tym razem Severus odpowiedział bez wahania.
– W takim razie... – Sebastian zaczął się zastanawiać. – Może najpierw zaprowadzę cię do twojego pokoju. Bo chyba dobrze zrozumiałem, że nie masz gdzie mieszkać?
– Tak, ale nie mam też pieniędzy na wynajęcie pokoju...
– Och, mieszkanie jest częścią umowy – wyjaśnił mu aptekarz. – Nawet jeśli się nie zdecydujesz, to i tak możesz tu zostać do jutra.
Severus ucieszył się i poszedł za gospodarzem do małego pomieszczenia tuż za kuchnią. W pokoju było tylko łóżko, biurko i mały regał na książki, ale Snape nie potrzebował niczego więcej. Z radością odłożył swoje bagaże i zmienił szaty na t–shirt i bluzę. Wrócił do kuchni, gdzie, jak się okazało, czekała na niego miska zupy, którą Sebastian zdążył w międzyczasie przygotować. Z wdzięcznością zaczął jeść, a aptekarz w tym czasie opowiadał mu o warunkach pracy.
– Apteka jest czynna od dziesiątej do osiemnastej – zaczął. – I w takich godzinach będziesz pracował. Od rana i pod wieczór jest niewielki ruch, za to od południa przez kilka godzin drzwi się nie zamykają. Z obsługą klientów radzę sobie sam, ale jakiś czas temu wymyśliłem sobie sprzedaż wysyłkową i trochę to przerosło moje możliwości.
Sebastian umilkł na chwilę, napił się soku dyniowego i opowiadał dalej:
– Dlatego ty się tym zajmiesz. Zamówienia, które spływają do apteki po południu i z samego rana są pakowane do dwunastej i wysyłane nie później niż o czternastej. I tu musisz się ściśle trzymać wyznaczonych godzin. Później będziesz szykował przesyłki na następny dzień, jednak nie będziesz musiał się z tym aż tak spieszyć, rozumiesz?
– Jasne – odparł Severus pomiędzy jednym łykiem zupy, a drugim. – Zamówienia z popołudnia i rana mają być gotowe o dwunastej i wysyłane przed drugą po południu. Po wysłaniu tych paczek mogę zacząć realizować następne zamówienia.
– Dokładnie tak – ucieszył się Sebastian. – I to będzie główna część twojej pracy. Za to oferuję ci pokój do spania, obiad i dziesięć galeonów tygodniowo. Zgadzasz się?
Severus zaniemówił i przez chwilę gapił się bezmyślnie na aptekarza, ale w końcu przemógł się i pokiwał entuzjastycznie głową.
– No pewnie! – był wyraźnie ucieszony tą propozycją.
– Fantastycznie. Ale to nie wszystko... – Sebastian tym razem wyglądał, jakby się wahał. – Część zamówień, niewielka, to przesyłki ekspresowe. Tych nie powierzam sowom, tylko zwykle zamawiam kuriera.
– Przepraszam, kogo?
– Pracownika poczty, który odbiera je ode mnie i osobiście dostarcza odbiorcom jeszcze tego samego dnia. No wiesz, teleportuje się z nimi.
– Rozumiem. I taka osoba to właśnie kurier?
– Tak. Płacę poczcie galeona za każdy dzień, w którym zamówię kuriera – dodał po chwili. – Wolałbym dać te pieniądze tobie, ale to by oznaczało: po pierwsze więcej pracy, a po drugie musiałbyś się naprawdę szybko uwijać z pakowaniem. A w ogóle, zapomniałem spytać, masz zdany egzamin na teleportację?
– Tak, tylko nie miałem zbyt wielu okazji, żeby poćwiczyć – przyznał niechętnie Severus.
– Nic nie szkodzi, jak będziesz chciał, to potrenujemy razem. Szybko nabierzesz wprawy. To co? Będziesz zainteresowany tym, żeby zarobić dodatkowo kilka galeonów?
CZYTASZ
Snape, after all this time? Część I
FanfictionCo by było gdyby Severus Snape miał w szkole prawdziwych przyjaciół? Jak potoczyłyby się jego losy? Czy zostałby śmierciożercą? A Lily Evans? Jaka była naprawdę? Czy kiedykolwiek wybaczyła Severusowi? I czy naprawdę była w stanie pokochać Jamesa Pot...