ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY

1.2K 87 2
                                    

– Naprawdę? – spytał z niedowierzaniem Severus wpatrując się intensywnie w Sebastiana.

– Tak – odparł wesoło mężczyzna. – Jesteś inteligentny i sprytny, więc myślę, że sobie ze wszystkim poradzisz. Chcesz poznać szczegóły mojej oferty?

– Oczywiście, po to tu w końcu przyszedłem – tym razem Severus odpowiedział bez wahania.

– W takim razie... – Sebastian zaczął się zastanawiać. – Może najpierw zaprowadzę cię do twojego pokoju. Bo chyba dobrze zrozumiałem, że nie masz gdzie mieszkać?

– Tak, ale nie mam też pieniędzy na wynajęcie pokoju...

– Och, mieszkanie jest częścią umowy – wyjaśnił mu aptekarz. – Nawet jeśli się nie zdecydujesz, to i tak możesz tu zostać do jutra.

Severus ucieszył się i poszedł za gospodarzem do małego pomieszczenia tuż za kuchnią. W pokoju było tylko łóżko, biurko i mały regał na książki, ale Snape nie potrzebował niczego więcej. Z radością odłożył swoje bagaże i zmienił szaty na t–shirt i bluzę. Wrócił do kuchni, gdzie, jak się okazało, czekała na niego miska zupy, którą Sebastian zdążył w międzyczasie przygotować. Z wdzięcznością zaczął jeść, a aptekarz w tym czasie opowiadał mu o warunkach pracy.

– Apteka jest czynna od dziesiątej do osiemnastej – zaczął. – I w takich godzinach będziesz pracował. Od rana i pod wieczór jest niewielki ruch, za to od południa przez kilka godzin drzwi się nie zamykają. Z obsługą klientów radzę sobie sam, ale jakiś czas temu wymyśliłem sobie sprzedaż wysyłkową i trochę to przerosło moje możliwości.

Sebastian umilkł na chwilę, napił się soku dyniowego i opowiadał dalej:

– Dlatego ty się tym zajmiesz. Zamówienia, które spływają do apteki po południu i z samego rana są pakowane do dwunastej i wysyłane nie później niż o czternastej. I tu musisz się ściśle trzymać wyznaczonych godzin. Później będziesz szykował przesyłki na następny dzień, jednak nie będziesz musiał się z tym aż tak spieszyć, rozumiesz?

– Jasne – odparł Severus pomiędzy jednym łykiem zupy, a drugim. – Zamówienia z popołudnia i rana mają być gotowe o dwunastej i wysyłane przed drugą po południu. Po wysłaniu tych paczek mogę zacząć realizować następne zamówienia.

– Dokładnie tak – ucieszył się Sebastian. – I to będzie główna część twojej pracy. Za to oferuję ci pokój do spania, obiad i dziesięć galeonów tygodniowo. Zgadzasz się?

Severus zaniemówił i przez chwilę gapił się bezmyślnie na aptekarza, ale w końcu przemógł się i pokiwał entuzjastycznie głową.

– No pewnie! – był wyraźnie ucieszony tą propozycją.

– Fantastycznie. Ale to nie wszystko... – Sebastian tym razem wyglądał, jakby się wahał. – Część zamówień, niewielka, to przesyłki ekspresowe. Tych nie powierzam sowom, tylko zwykle zamawiam kuriera.

– Przepraszam, kogo?

– Pracownika poczty, który odbiera je ode mnie i osobiście dostarcza odbiorcom jeszcze tego samego dnia. No wiesz, teleportuje się z nimi.

– Rozumiem. I taka osoba to właśnie kurier?

– Tak. Płacę poczcie galeona za każdy dzień, w którym zamówię kuriera – dodał po chwili. – Wolałbym dać te pieniądze tobie, ale to by oznaczało: po pierwsze więcej pracy, a po drugie musiałbyś się naprawdę szybko uwijać z pakowaniem. A w ogóle, zapomniałem spytać, masz zdany egzamin na teleportację?

– Tak, tylko nie miałem zbyt wielu okazji, żeby poćwiczyć – przyznał niechętnie Severus.

– Nic nie szkodzi, jak będziesz chciał, to potrenujemy razem. Szybko nabierzesz wprawy. To co? Będziesz zainteresowany tym, żeby zarobić dodatkowo kilka galeonów?

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz