ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

1.4K 94 6
                                    

13 kwietnia 1977

Alison wynurzyła się z Myślodsiewni tak gwałtownie, że zsunęła się z fotela i upadła na podłogę. Czuła łzy płynące po policzkach, słyszała swój szloch i była tak roztrzęsiona, że nie mogła podnieść się z ziemi. Usłyszała to, co chciała, ale obiecała sobie, nigdy więcej do tego nie wracać. Przeżywanie tego na nowo sprawiło jej ból zarówno fizyczny, jak i psychiczny.

- Nigdy więcej - wydyszała.

- Alison, usiądź proszę - Dumbledore pomógł jej wstać.

Dziewczyna skuliła się na fotelu i ukryła twarz w dłoniach. Wciąż słyszała słowa ojca. Nazwiska. Teraz już była pewna, że to były nazwiska tych, którzy tamtej nocy ich zaatakowali. Dumbledore podał jej kubek gorącej czekolady z pływającymi po wierzchu piankami posypanymi różowym cukrem. Dziewczyna momentalnie się uspokoiła i uśmiechnęła do niego.

- Czekolada to najlepsze lekarstwo - powiedział ciepło dyrektor i odpowiedział uśmiechem.

- Chyba tak - stwierdziła i upiła łyk. - Pyszna, dziękuję panu.

- Nie ma za co - odparł spokojnie i po chwili milczenia odważył się spytać: - Czy znalazłaś to, czego szukałaś?

- Tak - wyszeptała i upiła kolejny łyk czekolady. - Wiem, kto ich zabił.

Widać było, że nie zamierza powiedzieć nic więcej. Dumbledore zamyślił się i postanowił wyznać jej część prawdy.

- Morgana mi opowiadała... - zaczął ostrożnie. - Kiedy byłaś mała, miewałaś koszmary i mówiłaś przez sen. Twoja prababka nie była w stanie wyłapać poszczególnych słów, domyślała się tylko, że to lista nazwisk. Czy tego właśnie chciałaś się dowiedzieć?

- Tak - przyznała niechętnie. Była zaskoczona tym, co usłyszała, chociaż chyba najbardziej tym, że babka nigdy z nią o tym nie rozmawiała.

- Pośród tych nazwisk czasem przewijało się jedno, które Morgana znała aż za dobrze... - zawiesił głos i uważnie przyglądał się swojej uczennicy. - Voldemort. Czy to on za tym stoi?

Coś w tonie jego głosu kazało jej się zastanowić nad odpowiedzią. Czuła, że w tej kwestii powinna być z nim szczera, zwłaszcza, że potrzebowała jego pomocy.

- Nie sądzę - wyszeptała i spuściła wzrok. - Mój... mój tata... mówił, że on wie. Chyba chodziło o moją rękę... Nie jestem pewna.

- Myślisz, że Lord Voldemort byłby w stanie pomóc ci z klątwą, która prawie pozbawiła cię mocy? - Dumbledore wydawał się być wstrząśnięty takim obrotem sprawy.

- Panie dyrektorze, od dawna podejrzewam, że tylko on mógłby to zrobić - tym razem Alison zmobilizowała się i odpowiedziała pełnym zdaniem.

- Załóżmy, że tak jest. Na pewno nie zrobi tego bezinteresownie. Co możesz mu zaoferować, żeby skłonić go do współpracy? Jakie są szanse, że cię wysłucha i nie zabije?

Alison milczała przez dłuższą chwilę patrząc mu prosto w oczy. Widać było, że podjęła już decyzję i że ma jakiś plan. Jednak nie chciała się z nikim dzielić szczegółami.

- Jest coś, czego Voldemort pragnie ponad wszystko, a ja... mogę mu to dać - powiedziała wymijająco. - Co więcej, on będzie wiedział, że tylko ja mogę to zrobić. Dlatego powinnam z nim porozmawiać...

- Nie powiesz mi nic więcej, prawda?

- Nie - stwierdziła krótko.

- Alison, pozwól sobie pomóc...

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz