ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

1.3K 100 1
                                    

Czwartek, 24 marca 1977
Pomimo niezbyt przyjemnej podróży do Hogwartu, przez kolejne tygodnie nic się właściwie nie zmieniło. Severus wciąż był z Lily. Dziewczyna odszukała go, gdy wysiedli z pociągu i przeprosiła za swoje zachowanie. Obiecała, że od tej pory będzie go uważnie słuchać i nigdy już nie będzie na nim niczego wymuszać. Snape postanowił uwierzyć jej jeszcze jeden, ostatni raz. Kiedy patrzył w jej pełne smutku, zielone oczy zapomniał na chwilę o Alison i swoich przemyśleniach na jej temat. Lily po raz kolejny dopięła swego. Była pewna, że Severus i tak zrobi wszystko, co ona zechce. Już planowała, jak przywiązać go do siebie jeszcze bardziej. Obmyślała, jak i gdzie będą spędzać kolejne weekendy i jakby tu powtórzyć zdarzenie z minionego piątku. Po pierwszym razie miała ochotę na więcej.
Nie pomyślała tylko o tym, że ktoś może jej popsuć ten niecny plan. Severus dobrze przewidział, że Lily się wścieknie, kiedy się dowie o pomyśle pani Campbell. Próbowała go do tego zniechęcić, próbowała nawet przekonać Dumbledore'a, że to złe rozwiązanie, ale obaj byli nieugięci i zgodnie twierdzili, że chcą uszanować życzenie Morgany. Lily postanowiła nawet podpuścić Syriusza, któremu ta sytuacja nie podobała się równie mocno jak jej, ale Black powiedział jej, że też już próbował rozmawiać i z Alison i z dyrektorem, ale nic nie wskórał.
Severus podszedł do swojego zadania bardzo poważnie. W każdą sobotę po śniadaniu opuszczał wraz z Alison teren szkoły i odjeżdżał z nią Błędnym Rycerzem do Upper Flagley, gdzie w Domu Spokojnej Starości dla Czarownic i Czarodziejów imienia Świętego Oswalda przebywała Morgana. Spędzali tam razem cały dzień. Zielarka gasła w oczach i za każdym razem Severus obawiał się, że to ich ostatnia wizyta.
Choroba Morgany i jej powolne odchodzenie sprawiły, że Alison straciła całą radość życia. Było jej w zasadzie wszystko jedno, co się działo dookoła niej. Cały czas spędzała z nosem w książce, próbując się uczyć lub tylko czytając. Uciekała od swoich problemów w świat baśni i legend, żeby tylko nie myśleć o prababci. Syriusz uważał, że powinna częściej z nim wychodzić i spędzać czas na świeżym powietrzu zamiast w zakurzonej bibliotece. W ogóle wolałby, żeby poświęcała mu więcej uwagi i czasu. Tymczasem Alison potrzebowała tego, żeby ktoś się nią zaopiekował, żeby ktoś był obok, żeby ją wspierał. Snape starał się jak mógł, żeby sprostać temu zadaniu. Jednak musiał dzielić swój czas pomiędzy naukę i spotkania z Lily i nie zawsze mógł być obok przyjaciółki. Na szczęście Ally znalazła bratnią duszę w osobie Lilith i to jej się wypłakiwała w chwilach słabości, które zdarzały się jej coraz częściej. Podobnie jak Severus miała świadomość tego, że czas Morgany nieubłaganie dobiegał końca. Miała wrażenie, że świat wokół niej stał się szary i jakby rozmyty.
Dni ciągnęły się w nieskończoność, wszystkie tak przygnębiająco podobne do siebie. Śniadanie. Lekcje. Drugie śniadanie. Lekcje. Obiad. Biblioteka. Kolacja. Po wieczornym posiłku zazwyczaj spędzała trochę czasu z Syriuszem, ale w żaden sposób nie mogła w tym odnaleźć pocieszenia. Szybko wykręcała się nieśmiertelną wymówką o czekających na nią pracach domowych i uciekała do swojej sypialni. Później długo leżała wpatrując się w przestrzeń nad sobą i rozmyślając o swoim życiu. Wkrótce miała stać się dorosła. I to nie tylko dlatego, że miała osiągnąć pełnoletniość. Nie, w jej przypadku dorosłość miała nadejść wraz z wiadomością o śmierci Morgany. Wtedy będzie musiała zmierzyć się z poważnymi problemami, z decyzjami, których nie powinna podejmować tak młoda osoba. Jakże banalne wydały jej się teraz problemy związane z Syriuszem, jakże odległy stał się temat Balu Debiutantek. Wszystko wydawało się takie nieistotne, chociaż jeszcze niedawno było dla niej ważne.
W końcu nadszedł ten dzień, którego tak się obawiała. Nadszedł cicho, bez ostrzeżenia, od początku na pozór nie różnił się niczym od wielu poprzednich dni. Alison wstała wcześnie rano, wzięła prysznic i ubrana w szkolne szaty poszła na śniadanie. Jadła machinalnie, nie poświęcając temu zbyt wiele uwagi. Już wstawała od stołu, gdy obok jej nakrycia wylądowała sowa.
Od razu wiedziała, co się stało, ale… Musiała mieć pewność. Drżącą ręką odwiązała list od nóżki ptaka i, nawet nie patrząc na pieczęć zdobiącą kopertę, zaczęła iść i czytać. Szła szybko w stronę wyjścia, ale gdy dotarła do słów „...umarła dzisiaj w nocy...” zachwiała się, potknęła o skraj szaty i upadła na ziemię. Uderzyła głową w kamienną posadzkę i straciła przytomność.
Severus miał zdecydowanie najkrótszy dystans do pokonania i był przy niej jako pierwszy. Zaraz po nim od stołu Ślizgonów poderwała się Lilith, a ze środka Sali nadbiegł Syriusz. Chłopak był znacznie bardziej wkurzony obecnością Snape'a przy boku Alison, niż zmartwiony tym, że zemdlała. Po chwili dołączyła do niego Lily, która przede wszystkim chciała odciągnąć Severusa od nieprzytomnej dziewczyny.
– Odsuńcie się natychmiast! – rozległ się za ich plecami głos Dumbledore'a.
Dyrektor niemalże odtrącił uczniów, kiedy unosił bezwładne ciało Alison. Nikt nie spodziewałby się po tym starcu takiej siły, ale nawet nie stęknął, kiedy niósł ją przez całą Wielką Salę i zaczął się z nią wspinać na schody. Severus podniósł z podłogi list, który dziewczyna upuściła upadając i chciał wybiec za dyrektorem. Poczuł stalowy ucisk na nadgarstku, który zatrzymał go w miejscu.
– A ty gdzie się wybierasz, Severusie? – to Lily trzymała jego rękę a spojrzenie jej zielonych oczu wyrażało dezaprobatę.
– To chyba oczywiste, co nie, Evans? – wtrąciła Lilith zanim Snape zdążył się odezwać.
– Nie wtrącaj się, Malfoy – pogroziła jej Lily. – Nie ciebie pytałam!
Severus nie odpowiadał, nie dlatego, że nie wiedział, co powiedzieć, czy też dlatego, że się jej bał. Po prostu nie znajdował słów, którymi mógłby wyrazić swoje oburzenie. Spojrzał na Lily jakby widział ją po raz pierwszy w życiu i nie ugiął się nawet pod jej ponaglającym spojrzeniem. Wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę wyjścia.
Pobiegła za nim, nie mogła przecież tak tego zostawić! Severus szedł szybko i Lily, przyzwyczajona raczej do powolnego spacerowania, nie mogła za nim początkowo nadążyć, jednak wściekłość na niego dodała jej skrzydeł. Dopadła go tuż przed wejściem do sali szpitalnej.
– Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? – wysyczała wściekle i zasłoniła sobą drzwi.
– Odsuń się, Lily, dobrze wiesz, że chcę i wiesz dlaczego – powiedział niezwykle stanowczo.
– Severusie! Jeśli przekroczysz próg tej sali, to koniec z nami! – zagroziła i skrzyżowała ręce na piersiach.
Przez chwilę trwali w bezruchu i Lily była pewna, że wygrała. Myśląc o tym, że Severus jednak nie jest tak głupi, żeby zrezygnować z takiej dziewczyny, jak ona, opuściła ręce i przywołała na twarz coś, co w jej mniemaniu miało zapewne być ciepłym uśmiechem. Severus skrzywił się, ponownie wzruszył ramionami i bezceremonialnie odepchnął ją na bok. Bez wahania wszedł do sali, na której leżała Alison. Zamknął drzwi, oparł się o nie i odetchnął głęboko.
– Idiotka! – wyrwało mu się na głos, czym ściągnął na siebie uwagę dyrektora.
– Mam nadzieję, że to nie było skierowane do Alison? – spytał Dumbledore.
Severus tylko pokręcił głową. Podszedł do łóżka, na którym leżała nieprzytomna Ally i ostrożnie dotknął jej dłoni. Albus nie powstrzymywał go. Doskonale rozumiał, co właśnie przeżywał ten młody człowiek i nie miał zamiaru w żaden sposób go oceniać. Dla niego liczył się fakt, że to on się tutaj zjawił a nie Syriusz Black, którego się przez chwilę spodziewał. Chłopak puścił rękę Alison i spojrzał poważnie na dyrektora.
– Upuściła to – powiedział podając mu list.
Dumbledore wziął bez słowa kartkę i łamiąc tajemnicę korespondencji przeczytał treść listu. Usta mu zadrżały, a po policzkach potoczyły się pojedyncze łzy, które szybko zniknęły w gęstej brodzie. Westchnął ciężko i odłożył list na stolik obok łóżka. Snape patrzył na niego i starał się ukryć zdziwienie, które go ogarnęło, gdy zobaczył jego reakcję. Wiedział, że Dumbledore znał Morganę, ale od lat nie utrzymywali kontaktu, więc skąd to nagłe wzruszenie?
– Jeśli chcesz, Severusie, możesz z nią zostać – napiszę ci usprawiedliwienie – zaproponował dyrektor. – Jednak nie sądzę, by twoja obecność cokolwiek zmieniła. Dostała silne eliksiry, uspokajający i nasenny, i nie obudzi się aż do wieczora.
Snape był mu wdzięczny za to, że mógł z nią zostać, ale zdał sobie sprawę, że to rzeczywiście nie ma sensu. Alison potrzebowała spokoju i nic nie powinno jej wybudzać. Zebrał się na odwagę i spytał:
– Mógłby mnie pan poinformować, jak zacznie się budzić? Chciałbym być przy niej...
– Oczywiście – Dumbledore zgodził się bez wahania. – Ale teraz proponuję udać się na zajęcia i... wyjaśnić pewne kwestie z panną Evans.
– Słyszał pan to, co powiedziała? – domyślił się Severus i na nowo poczuł przypływ złości. Nie da jej kolejnej szansy! Nie ulegnie jej!
– Niestety, słyszałem – odpowiedział mu dyrektor. – Źle się dzieje kiedy młodzi ludzie ulegają emocjom i pod wpływem gniewu podejmują pochopne decyzje.
Jego słowa w ogóle nie dotknęły Severusa. Przecież już wcześniej miał wątpliwości, a teraz... Lily je rozwiała ostatecznie. Nigdy nie zamierzał rezygnować z przyjaźni z Alison, nawet dla niej. A po jej dzisiejszym zachowaniu wnioskował, że właśnie tego by od niego żądała. Zresztą, to ona postawiła mu ultimatum, więc wyszedł z założenia, że wszystko jest skończone. Opuścił skrzydło szpitalne i poszedł prosto do szklarni na zielarstwo. Pani Sprout musiała już wiedzieć, że Severus się spóźni, bo bez zbędnych słów kazała mu zająć miejsce. Snape szerokim łukiem ominął Evans i stanął przy stole obok Lilith. Ta uśmiechnęła się złośliwie pod nosem. Jednak powstrzymała się od komentarza, tylko spytała o Alison.
– Śpi – skwitował krótko. Nie miał ochoty na rozmowę, wolał skupić się na roślinie, z którą pracowali.
Po lekcjach chciał jak najszybciej wrócić do dormitorium i odrobić zadane prace domowe, żeby wieczorem móc spokojnie pójść do skrzydła szpitalnego. Jednak nie miał szczęścia. Lily, pomimo tego, co powiedziała, nie zamierzała się tak łatwo poddać i znowu stanęła mu na drodze.
– Nie masz zamiaru mnie przeprosić? – naskoczyła na niego.
– Nie mam za co – odparł wrogo i chciał ją wyminąć.
– Jestem twoją dziewczyną, a ty najwyraźniej o tym zapominasz!
– To nie ja powiedziałem, że to już koniec – przypomniał jej. – I lepiej zejdź mi z drogi...
– Nie pozwolę ci tak odejść!
– Trzeba było pomyśleć o tym, zanim zaczęłaś mi grozić. Teraz już za późno na zmianę zdania – wysyczał jej do ucha, zimnym, jadowitym szeptem. – Bywaj, Evans.
Ominął ją w końcu i odszedł w głąb korytarza. Nie żałował. Wręcz przeciwnie. Poczuł ulgę, że się od niej uwolnił. Nie uszedł daleko, gdy znów ktoś zagrodził mu drogę.
– A ty czego chcesz, Black? – warknął zirytowany Severus.
– Byłeś u niej – stwierdził sucho Syriusz. – Jak się czuje?
– Idź i sam się dowiedz!
– Nie wpuścili mnie – przyznał Black nieoczekiwanie.
– Na twoim miejscu próbowałbym do skutku – Severus odczuł złośliwą satysfakcję, bo on bez problemu wszedł do skrzydła szpitalnego.
– Ale nie jesteś na moim miejscu!
Syriusz założył ręce na piersi i uśmiechnął się wrednie. Co prawda niczego się nie dowiedział o Alison, ale udało mu się dopiec Snape’owi, a to już było coś. Severus nie skomentował jego przechwałek, odwrócił się i bez słowa poszedł w stronę, z której przyszedł. Zaczynał mieć serdecznie dosyć tego dnia. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, ani gdzie pójść, żeby uniknąć dalszych nagabywań znajomych Alison. Nagle okazało się, że dziewczyna jest bardzo popularna. Kręcił się po szkole pozornie bez celu, ale stopniowo zbliżał się coraz bardziej do sali szpitalnej. Pod drzwiami natknął się na Dumbledore’a. Chciał zawrócić, ale dyrektor przywołał go gestem.
– Dobrze, że jesteś, Severusie. Pani Pomfrey twierdzi, że eliksiry niedługo przestaną działać. Jeśli chcesz, możesz z nią posiedzieć.
Snape był zaskoczony tym, jak ciepłym i życzliwym człowiekiem okazywał się dyrektor prywatnie. Ucieszył się, że może wejść do sali i być blisko, kiedy Alison się obudzi. Po tym, co zaszło między nim i Lily, potrzebował jej obecności. Nie zamierzał jej o tym mówić, nie wtedy, kiedy była w takim stanie, ale wystarczała mu świadomość, że w końcu będzie mógł skoncentrować się na niej i na tym, co poczuł w tę noc przed powrotem do Hogwartu. Dumbledore wyszedł i zostawił go samego, jeśli nie liczyć śpiącej Alison.
Dziewczyna wyglądała na spokojną i Severus musiał przyznać, że rzadko kiedy widział ją taką. Szczególnie w ostatnim czasie. Przyglądał się jej teraz i ze zdziwieniem zauważał to, jak się zmieniła od wakacji. Przede wszystkim schudła i to aż za bardzo, policzki jej się zapadły, pod oczami pojawiły się cienie. Nie zdawał sobie wcześniej sprawy z tego, że Alison najwyraźniej nie dojadała i nie spała zbyt wiele. Zadrżał na myśl o tym, że teraz, po śmierci Morgany, może być jeszcze gorzej. Westchnął cicho i usiadł wygodniej na krześle. Nie miał zamiaru wychodzić, dopóki ona się nie obudzi.
Przesiedział tak jeszcze ze dwie godziny, aż w końcu Alison poruszyła się i otworzyła oczy. Nie zauważyła go, odwrócona w drugą stronę. Zadrżała, gdy jej wzrok padł na leżący na szafce nocnej list. Nie musiała go ponownie czytać, by wszystkie złe wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Rozpłakała się. Czuła, że ktoś usiadł na łóżku i delikatnie uniósł ją do pozycji siedzącej, ale nie spojrzała nawet, kto to był. Wtuliła się w jego ramiona i łkała cicho.
Severus nie umiał się powstrzymać przed tym, by ją przytulić. Nie spodziewał się tylko, że Alison znajdzie się aż tak blisko niego i że będzie mógł tak wyraźnie poczuć jej zapach i ciepło jej ciała promieniujące przez cienką koszulkę. Jęknął w duchu. A więc to ona tak pachniała, tym cudownym aromatem rumianku i świeżo skoszonej łąki, który tak uwielbiał. Nagle zrobiło mu się gorąco i zapragnął, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Alison uspokoiła się trochę. Jej szloch ucichł i wtedy usłyszała przyspieszone, nerwowe uderzenia serca obejmującego ją chłopaka. Pomimo całej swojej rozpaczy nie mogła pozbyć się myśli, że jego dotyk sprawił jej nieopisaną przyjemność. Poczuła, że się rumieni i odsunęła się delikatnie. Otarła łzy i dopiero wtedy uniosła głowę. W tej samej chwili Severus odwrócił swoją i gwałtownie usiadł trochę dalej od niej. Nie był pewien, co ona teraz o nim pomyśli, ale musiał nad sobą zapanować, zanim się do niej odezwie.
– Dziękuję – wyszeptała drżącym od wzruszenia głosem.
– Do usług – mruknął.
Alison sięgnęła po list ze świętego Oswalda i przeczytała go ponownie. Tym razem skoncentrowała się tylko na informacjach o tym, co powinna dalej zrobić. Morgana zdjęła z niej wiele nieprzyjemnych obowiązków i wydała stosowane dyspozycje dotyczące pogrzebu oraz wskazała osobę odpowiedzialną za zarządzanie swoim majątkiem do czasu osiągnięcia przez Alison pełnoletniości. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i czytała dalej. Nie podobało jej się to, że tą osobą nie był Anthony, tylko ojciec Lilith i Lucjusza, Abraxas Malfoy. Spojrzała na Severusa, który siedział obok niej. Zrobiło jej się ciepło na sercu, gdy zobaczyła jego zamglone spojrzenie i lekki uśmiech błądzący po jego ustach.
– Snape, nie wiesz, czy Dumbledore już powiadomił Tony’ego? – spytała znacznie pewniejszym głosem.
– Nie wiem, jeśli chcesz, mogę go spytać – zaoferował się, chociaż bardzo nie chciał wychodzić z tej sali.
Alison uśmiechnęła się niepewnie i wstała z łóżka. Czuła się słaba i trochę odurzona po eliksirach, ale nie chciała dłużej bezczynnie leżeć. Poszukała wzrokiem swoich ubrań.
– Chyba nie chcieli, żebym stąd wychodziła – parsknęła rozzłoszczona, kiedy ich nie znalazła.
– A gdzie chcesz iść?
– Do dyrektora.
– Pójdę po niego, nie powinnaś wstawać.
– Snape, ja... muszę tam iść… Chcę porozmawiać z Tonym.
Zrobiło mu się jej żal, gdy stała przed nim taka zagubiona i bezradna. Przytulił ją mocno i szepnął jej do ucha:
– Już dobrze, Stark, tylko poczekaj tutaj chwilę, zorganizuję ci jakieś ubrania.
Wyczuł, jak kiwa potakująco głową i wypuścił ją z objęć. Szybko, ale bezszelestnie wyszedł z sali i dopiero za drzwiami puścił się biegiem prosto do lochów. Musiał odnaleźć Lilith, bo sam nie mógł wejść do sypialni dziewczyn.
Po jego wyjściu Alison wróciła do łóżka i usiadła na nim czując, jak uginają się pod nią nogi. Rok temu dałaby wszystko za taki uścisk z jego strony, ale teraz nie rozumiała, co się dzieje. Czemu Snape był taki czuły i troskliwy? Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie. No i gdzie była Lily? Przecież jego zaborcza dziewczyna powinna go pilnować i wszystko robić razem z nim.
Dopiero, kiedy pomyślała o Lily, przypomniała sobie o Syriuszu. Skrzywiła się. W zasadzie cieszyła się, że jeszcze jej nie odwiedził. Pewnie próbowałby wykorzystać jej stan emocjonalny i zaciągnąć ją do łóżka. W ogóle nie liczył się z jej uczuciami i często powtarzał, że zna niezawodny sposób na to, by się trochę rozluźniła. Niecierpliwie czekała na powrót Severusa udając przed panią Pomfrey, że wciąż jeszcze śpi. Przyszło jej to o tyle łatwo, że czuła się zmęczona po przeżytych emocjach, do tego stopnia, że bała się, że naprawdę zaśnie.
Severus miał czas, żeby ochłonąć i przemyśleć wydarzenia tego dnia. Stopniowo docierało do niego, że nie tylko przeciwstawił się Lily, ale też, że zakończył właśnie swój pierwszy związek z dziewczyną. Poczuł się wolny. Pomyślał o Alison i o uczuciach, które w nim budziła i zastanawiał się, czy sobie ich nie wmawia. W końcu przyjaźnili się od lat i zawsze byli sobie bliscy, więc nie chciał mieć żadnych wątpliwości, jeśli kiedyś zdecyduje się jej do nich przyznać. Poza tym dobrze wiedział, że Ally wciąż ma chłopaka i być może wcale nie będzie chciała się z nim rozstać. Ta ostatnia myśl otrzeźwiła go trochę i postanowił zaczekać na rozwój wydarzeń. Zresztą, teraz Alison miała ważniejsze sprawy na głowie, a on chciał, żeby przeszła przez ten czas jak najspokojniej.
Wrócił do skrzydła szpitalnego z naszykowanymi przez Lilith ubraniami. Podał je Alison.
– Zaczekam za drzwiami – powiedział i zostawił ją samą.
Ally ubierała się w pośpiechu. Chciała jak najszybciej wymknąć się z sali i porozmawiać z dyrektorem. Podwinęła nogawki za długich dżinsów i była gotowa do wyjścia. Z butami w ręku, żeby nie robić zbyt wiele hałasu, wyszła na korytarz. Odeszła kawałek i dopiero wtedy założyła trampki. Snape nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem.
– Cicho! – szepnęła oburzona. – Idziesz ze mną?
Ucieszył się, gdy mu to zaproponowała. Trochę się obawiał, że będzie chciała iść sama, a on będzie musiał wrócić do dormitorium. Albo, co gorsza, pójść na kolację i narazić się na spotkanie z Lily. Chciał tego za wszelką cenę uniknąć, więc ochoczo zgodził się pójść z nią do dyrektora.
Do kamiennego gargulca strzegącego wejścia do gabinetu Dumbledore'a dotarli bez przeszkód. Alison wypróbowała kilka znanych z zeszłego roku haseł i niecierpliwiła się, gdy żadne z nich nie chciało zadziałać.
– Panie dyrektorze, niech mnie pan wpuści – wyszeptała błagalnie i o dziwo gargulec odsłonił przed nią schody wiodące na górę. Weszli po nich i dziewczyna nieśmiało zapukała do drzwi.
– Proszę wejść – rozległ się stłumiony głos Dumbledore'a.
Czując się już trochę pewniej, otworzyła drzwi i pierwsza weszła do gabinetu, a zaraz za nią wszedł Severus. Dyrektor nie wyglądał na zaskoczonego ich odwiedzinami. Siedział za biurkiem, w jednej ręce trzymając szklankę ze złocistobrązowym płynem, który zapewne był Ognistą Whisky, a w drugiej ramkę ze zdjęciem. Nie udało im się podejrzeć, kto był na fotografii, bo szybko odłożył ją do szuflady biurka.
– Co was do mnie sprowadza? – spytał, starając się ukryć targające nim emocje.
– Chciałam spytać, czy powiadomił pan już Anthony'ego?
– Tak, ale nie wiem, kiedy otrzyma moją wiadomość. Rzadko wysyłam korespondencję za ocean.
– Dlatego chciałabym do niego zadzwonić – stwierdziła, a jej głos zabrzmiał nagle niezwykle stanowczo, jakby to wcale nie była prośba.
Dumbledore doskonale znał ten nieznoszący sprzeciwu ton, którym posługiwały się wszystkie kobiety w jej rodzinie. Uśmiechnął się do własnych wspomnień i kiwnął głową na znak, że się zgadza.
– W Hogsmeade jest telefon, na poczcie – poinformował ją. – Myślę, że zdążycie to załatwić przed ciszą nocną.
– Dziękuję, panie dyrektorze – powiedziała wyraźnie uradowana. – Idziemy od razu.
Severus skinął głową Dumbledore'owi. Docenił to, że dyrektor powierzył mu opiekę nad Alison. Otworzył przed nią drzwi i przepuścił ją. Gdy zeszli po schodach aż do Sali Wejściowej, dziewczyna skierowała się prosto ku drzwiom frontowym.
– Stark, opanuj się, nie pójdziesz chyba bez kurtki? Na dworze wciąż leży śnieg!
Zatrzymała się w pół kroku i zawróciła. Grzecznie pomaszerowała za nim do lochów. Jak burza wpadła do dormitorium.
– Ally, jak się czujesz? – Lilith zerwała się z łóżka widząc wchodzącą do sypialni przyjaciółkę.
– Tak sobie – przyznała Alison zmieniając buty na zimowe i zakładając kurtkę. – Idę ze Snape'em do Hogsmeade, idziesz z nami?
– Jasne! – wykrzyknęła ucieszona Lilith i błyskawicznie się ubrała.
Severus zazgrzytał zębami, gdy je zobaczył, ale nie mógł już nic zrobić. Alison najwyraźniej cieszyła się z towarzystwa koleżanki, a on nie chciał wyjść na marudnego dupka.
Alison odetchnęła wyraźnie, gdy znaleźli się na błoniach i przyspieszyła kroku. Tuż za bramą już ciężko im było za nią nadążyć. Musiała jak najszybciej porozmawiać z Tonym! Severus był cudowny i troskliwy, Lilith pełna współczucia i gotowa do pomocy, ale tylko Anthony był jej teraz potrzebny. Zatrzymała się przed wejściem na pocztę i spojrzała przepraszająco na przyjaciół.
– Zaczekacie tutaj? – spytała cicho i widząc, że nie mają nic przeciwko, weszła do budynku.
– A ty, Snape, bez Evans? Masz dzisiaj wychodne? – zaczepiła go Lilith, gdy zostali sami.
– Można tak powiedzieć – odburknął. – Nie tylko dzisiaj zresztą.
– Oj, czyżby ktoś tu w końcu przejrzał na oczy?
– Dlaczego w ogóle cię to interesuje, co? Zajmij się swoimi sprawami.
– Wyluzuj, nie chcesz o tym gadać, to nie. Nic mi do tego, co robisz ze swoim życiem uczuciowym.
– Przynajmniej w tej kwestii się zgadzamy – Severus uciął temat pogardliwym wzruszeniem ramion.
Na poczcie Alison podeszła do staroświeckiego aparatu telefonicznego, wyciągnęła z kieszeni kilka mugolskich monet i zaczęła je wrzucać do otworu. Wykręciła numer i po chwili oczekiwania usłyszała głos, który sprawił, że znowu się rozpłakała.
– Tony, przyleć do mnie – wyszeptała zrozpaczona do słuchawki. – Babcia...
– Ally, będę jutro z samego rana – przerwał jej rzeczowym, ale serdecznym tonem. – Czekaj na mnie w Hogsmeade, koło ósmej, stamtąd zabiorę cię do domu.
– Do zobaczenia – powiedziała tylko i odłożyła słuchawkę. Była zbyt roztrzęsiona, żeby dłużej z nim rozmawiać.
– Możemy wracać – oznajmiła, gdy wyszła z budynku poczty.
– Tylko może trochę wolniej – jęknęła cicho Lilith, a Severus parsknął śmiechem.

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz