ROZDZIAŁ PIĄTY

1.5K 112 59
                                    

Rok szkolny skończył się i nadeszły upragnione dla większości dzieci wakacje. Alison z radością wróciła do prababci. Pomagała jej w pracy i opowiadała o tym, co się wydarzyło w ciągu roku szkolnego. Szczególny nacisk kładła na ostatnie wydarzenia i opowiadała, jakie ma plany odnośnie Severusa.

– Alison, nie chcę się wtrącać, ale czy to rozsądne? Przecież on się prędzej czy później zorientuje, że Lily to nie jest dziewczyna dla niego – stwierdziła z troską Morgana.
– Oj, babciu, ale póki co, on świata poza nią nie widzi – w głosie Ally dało się słyszeć odrobinę goryczy.

Nie uszło to uwadze Morgany, która dobrze wiedziała, co przeżywa jej prawnuczka. Za każdym razem, gdy wspominała Severusa oczy jej błyszczały, na policzkach pojawiały się rumieńce, a na ustach błąkał się lekki uśmiech. Zielarka podejrzewała, że Alison była zakochana w koledze, który jak na złość oddał swoje serce innej.

– I to wszystko po to, by czymś się zajął? Żeby nie przyłączył się do Voldemorta?
– Między innymi – mruknęła Alison. – Chociaż nie sądzę, żeby porzucił dla niej czarną magię.
– Nie takie rzeczy mężczyźni robili dla ukochanych kobiet.
– Tak myślisz? – powątpiewała Ally. – No to tym lepiej dla niego.
– A ty? Przecież widzę, że on ci się podoba – spytała ostrożnie. – Nie mów, że on tego nie dostrzega.
– Ja... to nie ważne – skłamała i ze złością dodała: – Skoro woli tę nudną i pustą panienkę...
– Ally! Myślałam, że się z nią przyjaźnisz!
– Dawno nieaktualne – wyznała dziewczyna i rozchmurzyła się trochę. – Jakoś nie możemy się dogadać.
– Przez Severusa?
– Nie tylko. Interesują nas inne rzeczy.
– No tak, Lily nie podziela waszej fascynacji czarną magią – stwierdziła sucho Morgana.
– Ty też nie.
– Ja mam to już za sobą. Ale rozumiem, że dla niektórych osób to, co proponuje szkoła to za mało. Jednak nie chciałabym, żebyś ograniczyła się tylko do jednego rodzaju magii.
– Nie bój się, babciu, ja po prostu chcę wiedzieć więcej, niż inni.
– Pradziadek byłby z ciebie dumny.
– Powiesz mi w końcu, kto to był?
– Wszystko w swoim czasie.

~*~

Severus, gdyby tylko mógł, nie wracałby na wakacje do domu. Jednak nie było możliwości, żeby uczniowie zostawali latem w szkole, więc chcąc nie chcąc wrócił na Spinner’s End. Starał się jak najmniej czasu spędzać w domu. Dlatego już dzień po powrocie z Hogwartu, z samego rana zapukał do drzwi wozu Morgany.

Pani Campbell, znając jego sytuację, spodziewała się tej wizyty. Zaprosiła go do środka.

– Ally jest w ogrodzie, ale zaraz wróci – wyjaśniła. – Zjesz śniadanie?
– Ja... dziękuję – powiedział wymijająco. – Nie jestem głodny.
– Próbujesz mi wmówić, że ojciec przygotował ci coś do jedzenia?

Severus, zaskoczony jej bezpośredniością, nie odezwał się, tylko zawstydzony pokręcił głową. Nie chciał kłamać, ale nie chciał też, żeby ktoś się nad nim użalał. Tego nauczyła go matka. Ukrywać prawdę o tym, co się dzieje w domu i nigdy nie okazywać słabości. Słabi ludzie wzbudzają litość.

Skrępowany usiadł przy stole, na którym Morgana postawiła talerz z kanapkami i kubek z herbatą.

– Jedz, Severusie – powiedziała ciepło. – To nie ty powinieneś się wstydzić tego, że jesteś głodny.
– Dziękuję – powiedział cały czerwony na twarzy i zaczął jeść.

Alison wpadła do domu radosna jak skowronek, ale jeden rzut oka na Snape’a starł jej uśmiech z twarzy. Z troską przyjrzała się przyjacielowi, który pochłaniał kanapki jakby nie jadł od poprzedniego poranka, od ostatniego śniadania w Hogwarcie. Stwierdziła, że pewnie właśnie tak było. Po raz kolejny pomyślała o tym, że Tobiasz Snape kiedyś odpowie za to, co robił swojemu synowi, za wszystkie krzywdy i lata upokorzeń.
Morgana widząc wyraz jej twarzy pokręciła ostrzegawczo głową. Alison wykrzywiła usta w marnej imitacji uśmiechu, żeby rozproszyć niewesołe myśli i podeszła do Severusa.

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz