ROZDZIAŁ TRZYNASTY

1.2K 95 8
                                    

Środa, 03 listopada 1976
W dniu siedemnastych urodzin Syriusza, Alison bezceremonialnie przysiadła się do niego podczas śniadania. Cmoknęła go w policzek i wręczyła mu prezent. Zaskoczony Black otworzył paczuszkę.
– Dzięki, Ally, jest genialny! – wykrzyknął uradowany.
– Mówiłeś ostatnio, że brakuje ci motocykla – powiedziała stukając różdżką w model, który dla niego zbudowała. – To masz teraz jego namiastkę.
Syriusz patrzył zafascynowany na maleńki motor, który zaczął jeździć po stole. Nagle uniósł się w powietrze i zawisł na wysokości jego twarzy.
– Latający motocykl? – szepnął zdumiony. – To chyba niemożliwe.
– Oczywiście, że to jest możliwe – powiedziała z przekonaniem. – Zajrzyj do przyczepki.
Black wziął motor do ręki i z maleńkiej przyczepy wyciągnął karteczkę, która w jego ręku zmieniła się w płachtę papieru. To był schemat budowy motocykla z naniesionymi poprawkami i propozycjami ulepszeń. Chłopak zaniemówił z wrażenia i roziskrzonym wzrokiem wodził po plątaninie czarnych i czerwonych linii. Zaintrygowany James zajrzał mu przez ramię i z uznaniem popatrzył na Alison.
– Ty to zaprojektowałaś? – spytał z niedowierzaniem.
– Miałam wolną chwilę – stwierdziła z lekkim uśmiechem.
– Alison... – wyszeptał Syriusz i nie znajdując właściwych słów podziękowania przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Dziewczyna wyjątkowo nie protestowała. Ten jeden raz nie przejmowała się obecnością uczniów i nauczycieli. Ta jawna manifestacja uczuć spotkała się z żywą reakcją młodzieży. Gryfoni wiwatowali, a ich okrzyki zagłuszały zarówno gwizdy Ślizgonów jak i oburzone szepty pozostałych uczniów. Do oszołomionego Syriusza dotarły wreszcie dźwięki z otoczenia. Przerwał pocałunek i uśmiechnął się promienie do zawstydzonej Alison.
– Panie Black! – wykrzyknęła oburzona profesor McGonagall, która pojawiła się obok nich. – Gryffindor traci dwadzieścia punktów. A pani, panno Stark...
– Tak, pani profesor? – spytała Alison patrząc na nauczycielkę z wyrazem całkowitej niewinności wypisanym na twarzy.
– Zgłosi się pani do dyrektora – dokończyła sucho McGonagall. – I proszę iść na swoje miejsce.
Alison posłusznie wstała i odeszła w stronę stołu Slytherinu. Opadła na swoje miejsce.
– Doigrałaś się – parsknął Severus i posłał jej swój najbardziej złośliwy uśmiech.
– Warto było – szepnęła.
– Skoro tak twierdzisz – mruknął pod nosem.
Nie chciał się do tego przyznać, ale był na nią zły. Sam nie wiedział, dlaczego. W końcu to nie jego sprawa, co i z kim robiła. A jednak poczuł złość kiedy widział ją w objęciach Syriusza, i jakby odrobinę żalu, gdy Alison bez wahania pozwoliła mu się pocałować. I to jak! Tak, zdecydowanie jej zachowanie wzbudziło w nim silne, nieprzyjemne uczucia i nie łatwo mu było się uspokoić. Nie odezwał się już do niej do końca śniadania.
Alison nie rozumiała jego zachowania, ale nie zastanawiała się nad nim zbyt długo. Szybko zjadła porcję owsianki i, widząc, że Dumbledore już wychodzi, wybiegła za nim z Sali. Chciała od razu mieć za sobą rozmowę z dyrektorem.
– Chciał pan ze mną rozmawiać, profesorze?
– Tak, Alison, chodź ze mną
– Do gabinetu? – spytała widząc, że kieruje się w niewłaściwą stronę.
– Nie tym razem – odparł. – Idziemy na błonia.
Udało jej się ukryć zaskoczenie i potraktować jego propozycję jak coś całkowicie naturalnego. Wyszła za nim ze szkoły. Dumbledore kroczył szybko i sprężyście i Alison miała problem z dotrzymaniem mu kroku. Wreszcie zatrzymał się nad brzegiem jeziora i usiadł na leżącym nieopodal kamieniu.
– Usiądź, Alison – poprosił.
Dziewczyna posłuchała. Siedzieli w milczeniu i patrzyli na wielką ośmiornicę wystawiającą swoje macki ponad wodę.
– Panno Stark... – zaczął swoją przemowę Dumbledore, ale zawahał się. – Alison...
– Coś się stało, panie profesorze?
– Dobrze wiesz, co się stało. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo niestosowne było twoje zachowanie?
– Sądząc po reakcji grona pedagogicznego… bardzo niestosowne.
– Kilka lat temu relegowalibyśmy cię ze szkoły.
– A teraz? – spytała ostrożnie dziewczyna.
– W normalnych okolicznościach zawiadomilibyśmy rodzinę, jednak nie chciałbym zawracać głowy Morganie, ma i tak dość własnych zmartwień – odpowiedział patrząc na nią surowo.
– Rozumiem i... dziękuję.
– Obiecaj mi tylko, że to się więcej nie powtórzy – poprosił Dumbledore.
– Ale...
– Żadnych „ale” – powiedział surowo. – Ja rozumiem, że jesteś młoda a młodość rządzi się swoimi prawami, ale nie popełniaj tych samych błędów, co...
– Co kto? – spytała nie doczekawszy się dalszego ciągu.
– To nie istotne – wybrnął nieudolnie. – Alison, jesteś jeszcze taka niewinna... Nie zmarnuj tego. Pozostań taka, jak najdłużej.
Dziewczyna zamyśliła się. Dała się ponieść emocjom i zachowała się niewłaściwe, to nie ulegało wątpliwości, jednak wątpiła, żeby Dumbledore rozmawiał z każdą nastolatką, która całowała się z chłopakiem na oczach wszystkich. Zazwyczaj zapewne odejmowane były punkty, a rodzice dostawali list z informacją o zachowaniu córki. A jednak z nią rozmawiał dyrektor osobiście i prosił, by na siebie uważała, żeby uniknęła błędów, które popełnił już ktoś przed nią. Jego słowa dotarły do tej części jej duszy, która jeszcze nie była pewna, czego właściwie chce.
– Przepraszam – powiedziała cicho. – To był ostatni raz, obiecuję.
– Trzymam za słowo – powiedział Dumbledore i rozpogodził się. – Chyba możemy wracać.
– Jeszcze nie – stwierdziła niezwykle stanowczo. – Dlaczego to pan ze mną o tym rozmawia?
– Przez wzgląd na twoją prababcię – odpowiedział zagadkowo dyrektor.
Chcąc uniknąć dalszych pytań, poderwał się z kamienia i szybko ruszył w stronę szkoły. Alison pobiegła za nim.
– Coś pana z nią łączyło? – spytała zupełnie nie myśląc o tym, że to pytanie jest dość dwuznaczne.
– Mniej, niż bym chciał – mruknął. – Ale nie mów jej o tym, to dawne dzieje. A teraz zmykaj na lekcje.
I odszedł zostawiając ją z jeszcze większą ilością pytań. Dziewczyna wolno ruszyła w stronę klasy transmutacji, gdzie zamierzała poczekać na resztę uczniów. Nie chciała wchodzić na zaklęcia pod koniec lekcji, już wystarczająco zwróciła na siebie uwagę. Nie czekała długo. Syriusz, zaniepokojony jej zniknięciem, domyślił się, że właśnie tam ją znajdzie. Jego nieodłączni przyjaciele pojawili się tuż po nim.
– Czego chciał od ciebie Dumbledore? – spytał James uśmiechając się wyjątkowo złośliwie.
– Chciał wiedzieć co myślę o najnowszym numerze „Transmutacji Współczesnej” – skłamała bez zająknięcia.
Syriusz parsknął śmiechem i zawtórowali mu wszyscy, w tym Potter, który musiał przyznać, że dziewczyna mu zaimponowała. Wkrótce dołączyła do nich reszta klasy i Black wykorzystując zamieszanie podszedł do niej i spytał szeptem:
– A tak serio, czego od ciebie chciał?
– To moja słodka tajemnica – powiedziała bardzo cicho.
Weszła do sali lekcyjnej i zajęła swoje miejsce. Syriusz usiadł obok niej, wyciągnął swój podręcznik i wrócił do tematu:
– Chodziło o mnie?
– Och, Syriuszu, cały świat nie kręci się wokół ciebie.
– Twój mógłby – mruknął.
– No dobra, niech będzie, że dzisiaj się kręci – powiedziała uśmiechając się ciepło.
– Dobre i to – rozchmurzył się Syriusz. – Obejrzałem dokładnie ten projekt. Naprawdę sama to rozrysowałaś?
– Wątpisz w moje umiejętności?
– Nie. Gdzie się tego nauczyłaś?
– Od kilku lat spędzam wakacje w warsztacie Tony'ego – wyjaśniła. – Uwierz mi, latający motocykl to nic specjalnego.
Wejście profesor McGonagall przerwało ich dyskusję. Black postawił przed sobą model motocykla, który dostał od Alison i co chwila wprawiał go w ruch. James i Remus nachylili się nad nim i sprawdzali jego możliwości.
Ally starała się ich uciszyć, ale nic na nich nie działało. W końcu przesunęła się na puste miejsce na końcu rzędu, w którym siedzieli. Udawała, że słucha nauczycielki, a tak naprawdę myślała o tym, co powiedział jej Dumbledore. Zastanawiała się, jak to się stało, że tak łatwo uległa Syriuszowi. Wciąż przekraczała granice, które sama sobie wyznaczyła. Nie znalazła odpowiedzi na te pytania. To był ostatni raz! – obiecała sobie. Natomiast o tym, co łączyło jej prababcię z Dumbledore’em nie miała czasu pomyśleć, bo w końcu udało jej się skoncentrować na tym, co mówiła McGonagall. Transmutacja dużych zwierząt pochłonęła ją bez reszty i już nie mogła się doczekać aż przejdą do części praktycznej.  Poczuła na sobie czyjś wzrok i uniosła głowę. Napotkała zatroskane spojrzenie Severusa. Uśmiechnęła się do niego i uniosła do góry kciuk na znak, że wszystko jest w porządku. Wydawało jej się, że i tak jej nie uwierzył, opuścił wzrok i wrócił do swoich notatek. Ani on ani Alison nie zauważyli spojrzenia, którym obrzucił ich Syriusz. Zacisnął dłonie w pięści, nachylił się do Jamesa i szepnął mu coś do ucha. Oczy Pottera rozbłysły, gdy przeniósł wzrok na Snape’a, a na usta wypłynął mu paskudny uśmiech.
Po transmutacji Lily poszła na wróżbiarstwo, Alison z Syriuszem do biblioteki, a Severus nieśpiesznie zbierał swoje rzeczy do torby. W końcu jako ostatni wyszedł z klasy i chciał iść na drugie śniadanie. Chciał, bo dotarł tylko do schodów. Był już w połowie, gdy za plecami usłyszał znienawidzony głos.
– Snape, nareszcie sami – powiedział James i zaczął schodzić w dół.
Severus był pewien, że różdżka Pottera jest wycelowana w niego i że musi szybko działać, jeśli chce uniknąć kolejnej kompromitacji. Wymacał w kieszeni swoją różdżkę i zacisnął na niej palce. A później, jednocześnie, obrócił się w miejscu, wyciągnął różdżkę i bez użycia słów rzucił zaklęcie. Levicorpus!
James nie spodziewał się, że Snape kiedykolwiek będzie szybszy od niego. Do tej pory zawsze z opóźnieniem orientował się, że jest celem ataku. Tym razem był szybszy. I sprawniej rzucił zaklęcie. Jednak James wciąż miał różdżkę w dłoni. Chciał już uwolnić się z niewygodnej pozycji, gdy poczuł, że różdżka wyrywa mu się z ręki i leci gdzieś w bok. Severus uśmiechnął się szeroko.
– Tak, Potter, nareszcie. Nie mogłem się doczekać – stwierdził zimno.
Ponownie wycelował różdżkę w Jamesa i zakneblował mu usta. Przelewitował wiszącego do góry nogami, niemego i bezbronnego Pottera do najbliższego schowka na miotły, położył jego różdżkę poza zasięgiem jego dłoni i zamknął drzwi. Zablokował je zaklęciem i wyjątkowo zadowolony z siebie zszedł na dół do lochów. Nie było już sensu iść do Wielkiej Sali, więc wszedł do pracowni eliksirów i z miną niewiniątka zajął swoje stałe miejsce.
Lily przyszła w jakiś czas po nim i usiadła obok. Severus sprawdzał jej esej o rozdzielaniu składników eliksirów, jednym okiem wciąż patrząc w stronę drzwi.
Wyraz pewności siebie spełzł z twarzy wchodzącego Syriusza, gdy zobaczył puste miejsce Jamesa. Snape, cały i zdrowy, siedział w pracowni jak gdyby nigdy nic i uśmiechał się złośliwie.
Alison dobrze znała tę minę. Pokręciła ostrzegawczo głową i podeszła do swojego stanowiska pracy. Rozłożyła przed sobą książkę i próbowała czytać. Było to utrudnione przez obecność Syriusza, który ciągle kręcił się na ławce obok niej.
– Przestaniesz się wiercić? – spytała złym głosem.
– Czekam na Jamesa – wyjaśnił. – Powinien już być.
– Zaraz przyjdzie – uspokoiła go i rzuciła zaintrygowane spojrzenie na Severusa. – Dlaczego nie poszedł z nami?
– Miał coś do załatwienia – odparł wymijająco Syriusz.
Do pracowni wszedł profesor Slughorn i rozpoczął lekcję. Zdziwił się trochę nieobecnością Pottera, ale liczył na to, że może chłopak tylko się spóźni. Nie wszczynał alarmu.
Rzeczywiście James spóźnił się na lekcję. Albo zaklęcie Severusa przestało działać albo w końcu udało mu się je przełamać, w każdym razie wpadł z rządzą mordu wymalowaną na obliczu, spojrzał z nienawiścią na Snape’a i opadł ciężko na swoje miejsce.
– Co się stało? – zapytał go Syriusz.
– Snape – odparł James dysząc. – Zamknął mnie w komórce na miotły.
Alison uśmiechnęła się pod nosem, ale udawała, że nic nie słyszała. Po chwili poczuła przypływ wściekłości, gdy Syriusz powiedział:
– A nie miało być przypadkiem odwrotnie? Jakim cudem on cię pokonał?
– Nie wiem, ale był szybki – przyznał niechętnie James i zajął się warzeniem Eliksiru Słodkiego Snu.
Syriusz patrzył na Snape’a i zastanawiał się, jak mu odpłacić za to, co zrobił Jamesowi, gdy usłyszał cichy głos tuż przy swoim uchu.
– Nawet o tym nie myśl – wysyczała ostrzegawczo Alison.
– O co ci chodzi, Ally, słyszałaś, co zrobił Jamesowi?
– Z tego, co usłyszałam wynika, że to Potter miał go zaatakować i że ty dobrze o tym wiedziałeś – stwierdziła sucho.
– A ty wciąż trzymasz jego stronę? – zdenerwował się Syriusz.
– Jak zawsze – przypomniała mu.
– Alison, ale dlaczego? Przecież on jest zły!
– Wcale nie jest!
– Nie? Może jeszcze spróbujesz mi wmówić, że nie interesuje go czarna magia? – zakpił Black.
– Mnie też ona interesuje – stwierdziła nieoczekiwanie Ally. – Czy wobec tego, też jestem zła?
– Chyba żartujesz, nigdy w to nie uwierzę.
– Uwierz – odparła krótko.
– Alison, ty i czarna magia? – wyszeptał ze zgrozą Syriusz.
– Nie zmieniaj tematu, dlaczego czepiasz się Snape’a? – spytała poważnie.
– Taka tradycja... – Black próbował zażartować, ale Alison nie było do śmiechu.
– Obiecałeś, że zostawisz go w spokoju.
– Przecież cały czas byłem z tobą! – bronił się chłopak.
– Dobrze wiesz, o co mi chodzi! Kazałeś Jamesowi zaatakować Severusa?
– Tak – przyznał ze wstydem, nie mogąc znieść karcącego spojrzenia Alison.
– To teraz powstrzymasz go, kiedy będzie próbował się odegrać.
– Alison, dlaczego ty go aż tak bronisz, co? – w głosie Syriusza zabrzmiała podejrzliwość.
– A dlaczego ty go aż tak nienawidzisz?
– Czy ja państwu przypadkiem nie przeszkadzam? – spytał profesor Slughorn, który podszedł do nich i od kilku minut przyglądał się im z zainteresowaniem.
– Nie, panie profesorze, właśnie skończyłam – odparła grzecznie Alison i przelała swój eliksir do buteleczki, którą opatrzyła nalepką ze swoim imieniem.
– Świetnie, może już pani iść – Slughorn wziął od niej próbkę eliksiru i odprowadził ją do drzwi.
Zarówno Syriusz jak i Severus patrzyli z żalem, kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami. Każdy z nich, z sobie tylko znanych powodów, chciał wybiec za nią. Snape miał na to pewne szanse. Już dawno skończył swój eliksir i teraz tylko pomagał Lily. Wrzucił ostatni składnik i zamieszał.
– Za piętnaście minut będzie gotowy – szepnął do niej. – Muszę coś załatwić, spotkamy się na obiedzie.
Oddał do sprawdzenia swój eliksir i wyszedł z pracowni. Tego dnia mieli jeszcze opiekę nad magicznymi stworzeniami, na szczęście z Krukonami a nie z Gryfonami, więc domyślił się, że Alison poszła do dormitorium po kurtkę. Ruszył szybko przed siebie i już po chwili wchodził do pokoju wspólnego Ślizgonów.
– Stark, wszystko w porządku? – spytał widząc, że dziewczyna siedzi na kanapie przed kominkiem z kurtką w objęciach. W jej oczach szkliły się łzy. Usiadł obok i cierpliwie czekał aż mu odpowie.
– Nic nie jest w porządku – odezwała się w końcu i otarła łzy. – No może tylko to, że załatwiłeś Pottera.
– Jeśli dlatego płaczesz...
– Nie, Snape, cokolwiek mu zrobiłeś... Należało mu się.
– To o co chodzi?
– O ciebie... O Syriusza... Nie podoba mi się to, co zrobił. Myślałam, że dorósł, że się zmienił.
– Nie wiem, co ci powiedzieć. Jak chcesz, to się usunę, żeby go nie drażnić.
– Zwariowałeś? Snape, jesteś moim przyjacielem i zawsze nim będziesz. To on musi się z tym pogodzić.
– A jeśli tego nie zrobi? – zainteresował się Severus, a serce zabiło mu mocniej.
– To niech spada – powiedziała z dziwną obojętnością.
Wiedziony tajemniczym impulsem Severus objął ją i mocno przytulił. Nic nie mówił, bo żadne słowa nie były potrzebne. Zawsze trzymali się razem i nic nie było w stanie tego zmienić. Alison, wtulona w niego, uspokoiła się błyskawicznie. Ten jeden gest przypomniał jej o tym, co do niego czuła i, przede wszystkim, o tym, jak powinna się czuć przy chłopaku, którego kocha. Nie czuła się tak na co dzień, Syriusz nie wywoływał w niej takich odczuć. Zawstydzona i zarumieniona odsunęła się od Severusa.
– Może lepiej chodźmy na zajęcia – powiedziała próbując ukryć swoje uczucia.
Snape tylko skinął jej głową i jako pierwszy wyszedł z dormitorium. Bez słowa minął stojącego za drzwiami Syriusza. Alison wyszła zaraz za nim.
– I znowu cię z nim widzę – warknął Black. – Możesz mi to wyjaśnić?
– Znowu? – prychnęła zirytowana.
Nagle usłyszeli kroki wracającego Severusa. Podszedł do nich, odsunął Alison na bok i przyparł Syriusza do ściany jednocześnie przytykając mu różdżkę do gardła.
– Posłuchaj mnie, Black – wysyczał mu wściekłym szeptem do ucha. – Jeśli jeszcze raz dowiem się, że ona przez ciebie płakała, to gorzko tego pożałujesz, a uwierz mi, znam takie zaklęcia, po których...
Syriusz nie dowiedział się, co dokładnie będzie mu grozić, bo zszokowana i milcząca do tej pory Alison postanowiła jednak zareagować.
– Zostaw go, Snape, proszę – powiedziała bardzo cicho.
Severus drgnął, ale posłuchał jej. Coś w jej głosie powiedziało mu, że wcale nie stanęła w obronie Blacka i że jest mu wdzięczna za to, co mu powiedział. Odsunął się i odszedł kilka kroków.
Black roztarł sobie krtań, jakby chciał się upewnić, że jest cała. Musiał przyznać, że przestraszył się Snape’a i uwierzył w jego groźbę. To już nie był ten mały, chudy i zastraszony chłopiec, którego gnębił przez pięć lat. Syriusz nie potrafił odpuścić, jednak zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z groźnym przeciwnikiem. A nawet konkurentem. Podszedł do Alison i położył jej dłonie na ramionach, spoglądając jej prosto w oczy.
– Płakałaś? – wyszeptał.
Dziewczyna pokiwała głową i spróbowała się uśmiechnąć, żeby zbagatelizować sprawę.
– Pogadamy później – stwierdziła tylko i cmoknęła go w policzek.
Założyła kurtkę i szybkim krokiem odeszła w głąb korytarza, a zaraz za nią poszedł Snape. Dogonił ją w Sali Wyjściowej.
– Wiem, że miałem się nie wtrącać, ale nie mogę patrzeć, jak ty… przez tego dupka...
– Dziękuję – powiedziała uśmiechając się ciepło.
– A już się bałem, że będziesz się złościć.
– Żartujesz? To było bardzo... hmm... rycerskie.
– Mam nadzieję, że nie narobiłem ci dodatkowych kłopotów.
– Nic, z czym bym sobie nie poradziła.

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz