ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY

1.2K 89 8
                                    

Hogwart, sobota, 24 czerwca 1977

Alison pojawiła się w szkole w porze obiadowej. Odmeldowała się u Dumbledore'a i pokrótce opowiedziała mu o spotkaniu z Donovanem. Dyrektor nie był zachwycony, gdy usłyszał, że Ally mimo wszystko zamierza pokazać się na Balu Debiutantek, ale nie mógł jej od tego odwieść. W końcu wymógł na niej obietnicę, że jeśli jej plan ze sprowadzeniem Lokiego się nie powiedzie, to go powiadomi i to on będzie jej towarzyszył na tym balu. Alison zgodziła się, ale tylko pod warunkiem, że jeśli Dumbledore będzie musiał się tam pokazać, to jako dyrektor szkoły, a nie jej osoba towarzysząca. Po długiej dyskusji doszli do porozumienia.

Ally weszła do pokoju wspólnego, ale nie zastała tam nikogo ze swojego rocznika. Widocznie wszyscy szykowali się na imprezę. Z uśmiechem weszła do sypialni dziewczyn, trafiając w sam środek strasznego pobojowiska.

– Ej, czemu moje łóżko służy wam za garderobę? – spytała zamiast powitania.

– Ally! – potrójny okrzyk radości prawie ją ogłuszył.

Wyściskała dziewczyny i całkiem szczerze stwierdziła, że tęskniła. Rozwiesiła swoją kreację na oczyszczonym przez koleżanki łóżku i zaczęła opowiadać o tym, co się z nią działo. Jako ostatnia usiadła na stołku przed toaletką i zaczęła rozczesywać włosy. Upięła je w niezbyt ciasnego koka, wypuszczając kilka pasemek luzem. Tym razem sama dała sobie radę z makijażem. Miała dużo czasu, żeby potrenować i zadowolona z efektu zaczęła się ubierać. Gdy była gotowa, doszła do wniosku, że spodnie to był dobry wybór. Czuła się pewniej niż w sukience i nie bała się, że ktoś potraktuje ją tak, jak Syriusz.

Marina dyskretnie zajrzała do salonu Ślizgonów i wróciła z wiadomością, że chłopcy już są.

– Za kwadrans się zacznie – powiedziała Joanna i wzięła Marinę pod rękę. – Idziemy szukać naszych par.

– A ty, Lil, z kim idziesz? – spytała cicho Alison, gdy wyszły z sypialni i zatrzymały się w pokoju wspólnym.

– Z nikim – odparła Malfoy i pogardliwie wzruszyła ramionami.

– Stark! – Severus nagle pojawił się obok nich i nie udało mu się ukryć, jak bardzo się ucieszył.

– Cześć, Snape – Ally też się ucieszyła, ale w przeciwieństwie do niego nie zamierzała tego ukrywać.

Malfoy przewróciła wymownie oczami i zachichotała.

– Yyy... a czemu idziesz sama? – Alison wróciła do przerwanej rozmowy.

– Bo w szkole nie ma chłopca, który byłby godzien iść ze mną na bal – odpowiedziała krzywiąc się lekko.

– A skąd twój ojciec miałby się dowiedzieć, że byłaś z kimś... hmm... mniej godnym?

– Nasi koledzy, przyszli–śmierciożercy, mogliby się wygadać mojemu bratu, a Lucjusz na pewno by na mnie doniósł ojcu – mruknęła.

– Przykro mi – stwierdziła poważnie Alison i kątem oka dostrzegła zmieszaną minę Severusa i jego pełne popłochu spojrzenie.

– Taki mój los – prychnęła zirytowana Lilith. Gdybyś tylko wiedziała – pomyślała, ale na głos dodała: – Muszę na chwilę iść do pokoju.

Alison i Severus zostali sami. Chłopak nie mógł od niej oderwać wzroku. Wyglądała ślicznie w szerokich, czarnych spódnico–spodniach i butelkowo zielonym gorsecie idealnie podkreślającym jej figurę. Strój właściwie niewiele odsłaniał, ale pozostawiał pole do popisu dla wyobraźni.

– A ty z kim idziesz? – usłyszał jej głos i zdał sobie sprawę, że przez cały czas bezmyślnie się na nią gapił.

– Sam – odparł speszony i pośpiesznie odwrócił wzrok.

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz