ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DRUGI

857 58 2
                                    

Niedane im jednak było wyjechać tak szybko, jakby chcieli. Voldemortowi podobał się plan Severusa, ale nie byłby sobą, gdyby nie postanowił sprawdzić lojalności chłopaka.

Od momentu, kiedy Snape doszedł do siebie po wypaleniu Mrocznego Znaku, rzadko bywał wzywany przez swojego pana, ale tym razem od razu wiedział, że to nie będzie zwykłe spotkanie. Jeszcze nie do końca rozumiał, jak działa ten sposób komunikacji, ale wyczuwał w nim nie tylko informację o miejscu, w którym miał się pojawić.

Westchnął ciężko i odłożył trzymaną w ręku książkę. Wyszedł przed dom i odszukał Alison, która pracowała w ogródku.

– Muszę iść – powiedział przybierając chłodny, obojętny ton głosu. Zawsze wchodził w rolę zaraz po tym, jak ból wezwania rozpalał mu przedramię. – Nie czekaj na mnie.

Dziewczyna skinęła poważnie głową, ale nic nie powiedziała. Nigdy nic nie mówiła. Ona też grała. Prawie cały czas udawała, że wszystko jest w porządku, że wierzy w to, że będzie dobrze, a tak naprawdę drżała ze strachu o jego życie. Była twarda, ale tylko do momentu, w którym znikał za bramą. Wtedy pozwalała sobie na okazanie słabości. Tak było i tym razem. Nogi się pod nią ugięły, a z oczu popłynęły łzy. Bała się. I to nie tylko o niego. Przerażało ją to, do czego mógł go zmusić Voldemort. To, z czym będzie musiał się później zmierzyć. Obawiała się, że Snape się złamie, że się zatraci w nienawiści do siebie i przeleje ją na swoje potencjalne ofiary. Bała się też tego, że mu się to spodoba. Dobrze wiedziała, co się dzieje w umyśle czarodzieja po użyciu cruciatusa. Chociaż upierała się, że wcale nie rzuciła tego zaklęcia na Blacka, to miała świadomość, że gdyby nie lęk przed karą, to by się nie wahała. Może nie było to do końca zgodne z jej wolą, ale uczucie było niesamowite. Władza, potęga, siła – początkowo przytłumione przez strach, że w ogóle była do tego zdolna – teraz wybijały się na pierwszy plan. Dlaczego Severus miałby czuć się inaczej? Zawsze chciał być silniejszy, zawsze chciał odpłacić tym, którzy go gnębili, chciał, żeby inni się go bali.

Siedziała na schodkach przed domem i wpatrywała się w ledwie widoczną w zapadającym zmroku ścieżkę. To był jej rytuał. Nagle od strony miasteczka nadeszły dwie osoby. Alison zdrętwiała i westchnęła ciężko. Wcale nie chciała z nimi rozmawiać.

Lily i James przystanęli przy furtce i czekali na jakiś jej znak. Po długim wahaniu kiwnęła głową.

– Cześć, Ally – przywitała się Lily. – Jest Severus?

– Cześć. Nie ma go, a co? Chciałaś mu jeszcze trochę nawrzucać?

– Daj spokój, Stark – odezwał się spokojnie James. – Chcieliśmy go przeprosić.

– Chyba już na to za późno – odparła dziewczyna ze smutkiem.

– Być może – stwierdził chłopak. – Co nie zmienia faktu, że chcę mu powiedzieć, że źle go oceniłem. Naprawdę doceniam to, co robi dla Zakonu i dla nas wszystkich.

– James, nie wiem, o której Severus wróci do domu, ale jestem pewna, że nie będzie w nastroju, żeby z tobą rozmawiać – wyjaśniła ostrożnie Alison.

– A gdzie on w ogóle jest? – spytała Lily.

– Nie wiem – odpowiedziała Alison drżącym głosem.

Lily i James nagle zrozumieli, że Alison nie siedzi na schodach dlatego, że lubi tylko dlatego, że czeka. Jakoś do tej pory nie myśleli o tym, że dla niej ta sytuacja jest aż tak ciężka. Lily usiadła obok niej i objęła ją ramieniem.

– Posiedzieć z tobą? – spytała cicho, przekazując w tym prostym pytaniu całą swoją troskę o koleżankę.

– Dzięki, ale poradzę sobie – odparła Alison, czując, że jeszcze chwila i rozsypie się na kawałki. Żeby oderwać się, choć na chwilę, od ponurych myśli spytała: – A w ogóle co u was?

Snape, after all this time? Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz