Październik 1977
Początek roku szkolnego minął im bardzo szybko i ani się obejrzeli, kiedy nadeszła połowa października. Zgodnie z przewidywaniami prawie cały czas wolny wypełniała im intensywna nauka, a dodatkowo Severus uparł się przy opanowaniu legilimencji i trenował po nocach na przypadkowych osobach, które miały nieszczęście zapuścić się w okolice lochów. Alison, widząc jego zaangażowanie, postanowiła w końcu, że pomoże mu to opanować. Dlatego po lekcjach, zaliczeniach i odrobieniu prac domowych, siadali w pustej klasie i próbowali wnikać w swoje umysły. Stopniowo udawało im się wyłapywać coś więcej niż tylko pojedyncze obrazy. Początkowo były to fragmenty wspomnień – niekompletne lub zniekształcone, ale coraz częściej obrazy stawały się pełne treści, dźwięku, emocji... Byli w tym coraz lepsi i to motywowało ich do jeszcze cięższej pracy.
Któregoś dnia po kolacji siedzieli jak zwykle w pokoju wspólnym obłożeni książkami. Alison czuła, że jeszcze chwila i zaśnie. Historia magii była momentami przeraźliwie nudna. W końcu zatrzasnęła z hukiem książkę.
– Mam dość – powiedziała. – Zróbmy coś innego.
– Co proponujesz? – zainteresował się Severus i również zamknął książkę.
– Już wolę ćwiczyć z tobą legilimencję niż katować te powstania goblinów – stwierdziła. – Może w pracowni eliksirów?
– Wiesz, schlebia mi to, że chcesz spędzić ze mną wieczór w pustej klasie, ale... miałem nadzieję, że nie będziemy się tam tylko uczyć – odparł chłopak z odrobiną żalu w głosie.
– Przecież nigdy nie jest tak, że tylko się uczymy – szepnęła mu do ucha.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Rzeczywiście nie poświęcali całych wieczorów na naukę. Myśl o tym, że znowu będzie z nią sam na sam sprawiła, że błyskawicznie spakował swoje książki i zaniósł ciężką torbę do sypialni. Kiedy wrócił, Alison już czekała przy wyjściu z dormitorium.
Pracownia eliksirów była o tej porze całkowicie pusta i zwykle zamknięta przed wszędobylskimi uczniami. Jednak profesor Slughorn darzył Severusa szczególną sympatią i podał mu hasło, żeby jego najlepszy uczeń mógł w każdej chwili się dokształcać. Snape chętnie korzystał z tego przywileju, choć nie zawsze zgodnie z tym, czego spodziewał się nauczyciel. Tak było i tym razem.
Usiadł po turecku na podłodze i położył różdżkę na kolanach. Alison usiadła na wprost niego.
– Gotowa? – spytał Snape, biorąc różdżkę do ręki.
– Tak – odparła Ally szykując się na jego obecność w swojej głowie.
– Legilimens!
Snape przeglądał jej wspomnienia z wyjątkową łatwością. Wcześniej ustalili, że tym razem spróbuje się wedrzeć głębiej, do myśli, których Alison nie chciała mu pokazać. Nie chodziło o to, żeby wykradał jej sekrety, tylko by się nauczył, jak to się robi. Zadowolony z siebie już miał się wycofać, gdy dotarł do wspomnień z poprzedniej Nocy Duchów.
Alison drgnęła i spróbowała odrzucić go, żeby nie zobaczył tego, co się działo w pokoju Syriusza, ale czując jej opór Snape skoncentrował się mocniej i nie pozwolił jej przerwać zaklęcia.
Wspomnienie rozwiało się nagle i chłopak opuścił różdżkę. Bał się spojrzeć na swoją dziewczynę. Z wielu powodów żałował, że uparł się to zobaczyć. Poczuł nagle chlaśnięcie niewidzialnego bicza i krew płynącą po policzku. Alison stała na wprost niego z różdżką w ręku. Podniósł wzrok i napotkał jej pełne bólu spojrzenie.
CZYTASZ
Snape, after all this time? Część I
FanfictionCo by było gdyby Severus Snape miał w szkole prawdziwych przyjaciół? Jak potoczyłyby się jego losy? Czy zostałby śmierciożercą? A Lily Evans? Jaka była naprawdę? Czy kiedykolwiek wybaczyła Severusowi? I czy naprawdę była w stanie pokochać Jamesa Pot...