Prolog

5.6K 329 305
                                    

Każdy człowiek ma swoje potrzeby, które musi zaspakajać, a Zayn nie był wyjątkiem. Dlatego od czasu do czasu zabierał tych przystojniejszych modeli do siebie, gdy jego syna nie było jeszcze w domu. Podobnie było i teraz...

Głośne jęki i krzyki opuszczały usta Zayna, gdy ten raz za razem unosił się i opadał na dużego penisa Liama. Dłonie Malika ciasno zaciskały metalową poręcz łóżka, a silne ręce drugiego mężczyzny unosiły biodra fotografa, sprawiając tym samym, że ich tempo było jeszcze szybsze.

To było świetne i obaj spokojnie mogli stwierdzić, że jest to najlepszy seks w życiu każdego z nich. Dzięki temu, że Zayn zażywał tabletki antykoncepcyjne, to wszystko było jeszcze lepsze, bo nie dzieliła ich żadna bariera pod postacią kondoma. Co prawda było to lekkomyślne i głupie, ale dwudziestotrzylatek nie myślał wówczas racjonalnie. Malik czuł, że niewiele brakuje, by osiągnął, kolejny już tego dnia, bo piąty, orgazm.

Przeszkodziła im jednak irytująca melodyjka, którą wydał iPhone mulata, leżący na komodzie. Chłopak by to olał i dalej kontynuował to co robił, gdyby nie fakt, że ta irytująca melodyjka oznaczała, że dzwonią z przedszkola jego syna, więc zapewne to coś ważnego.

Zayn szybko zszedł z mężczyzny, a od razu po tym z łóżka i podbiegł do komody, by jak najprędzej odebrać telefon, co spotkało się z niezadowolonym warknięciem ze strony drugiego chłopaka.

Liam uniósł się na łokciach, patrząc jak Malik stoi oparty o komodę i z kimś rozmawia.

-Tak, za chwilę będę. Dziękuję, do widzenia. -rozłączył się, by w następnej chwili ubrać bokserki, które leżały na ziemi. -Ubieraj się, wychodzisz.

-Co? -zapytał głupio Liam z uniesioną brwią.

-Słyszałeś. Muszę jechać do syna, ubieraj się i wypierdalaj.

-Żartujesz, prawda?

-A wyglądam jakbym żartował? -fuknął zirytowany, naciągając na nogi swoje ciasne rurki.

-Czyli teraz mnie tak po prostu wyrzucisz?

-A czego ty się spodziewałeś? To było jednorazowo. -rzucił w chłopaka jego ciuchami, więc ten mozolnie wstał z łóżka i zaczął je ubierać- Nigdy więcej się nie spotkamy, no chyba że znowu będziesz miał u nas sesje, ale wtedy udajesz, że nic się nie wydarzyło.

-Masz męża? -zapytał szczerze zaciekawiony szatyn, a w odpowiedzi dostał jedynie głośny śmiech Zayna.

-Nie. Gdybym go miał, to ciebie by tu nie było.

-To daj mi swój numer. Umówmy się na kawę, czy coś.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Nie.

Zayn wszedł do salonu, skąd wziął jedynie portfel i kluczyki od domu oraz auta, by w następnej chwili pójść do korytarza, gdzie ubrał kurtkę i buty.

-No pośpiesz się kurwa, muszę mieszkanie zamknąć! -krzyknął sfrustrowany Zayn.

Liam zrezygnowany dołączył do młodszego chłopaka i naciągnął na swoje stopy czarne Nike. Po narzuceniu kurtki, wyszedł na korytarz.

Zayn jak najszybciej przekluczył drzwi, by w następnej chwili praktycznie podbiec do windy, która na jego szczęście zatrzymała się akurat na jego piętrze. Kompletnie zignorował Payne'a, który nie wiedząc co ze sobą zrobić, ruszył za mulatem.

Po wymienieniu krótkiego Dzień Dobry z sąsiadem, Malik nacisnął guzik, dzięki któremu zjedzie na parking. Dopiero teraz zorientował się, że nie jest w windzie sam ze swoim sąsiadem.

-A ty co? -zapytał cicho Szatyna

-Podwieziesz mnie do domu? -zapytał z nadzieją

-Masz autobusy, taksówki i nogi. Dasz sobie radę.

-Proszę.

Zayn spojrzał w brązowe tęczówki Liama i to był błąd. Westchnął, drapiąc się po karku.

-Wyjdziesz pod przedszkolem, tak żeby mój syn tego nie widział.

°°°

Zayn jechał szybciej, niż to dozwolone i był tego w pełni świadomy. Na pewno będzie musiał zapłacić jakiś mandat, ale szczerze to go nie obchodziło. Teraz ważny był dla niego Alex, który będąc na przerwie śniadaniowej, zjadł coś nieświeżego i teraz bolał go brzuszek oraz wymiotował.

Mężczyzna nie miał pojęcia co takiego zjadł jego syn.

Ignorował mówiącego coś Liama, który za wszelką cenę próbował wyciągnąć od niego prywatny numer, ale Malik był nieugięty. Jednorazowa przygoda to co innego, niż umawianie się. Różnica była taka, że tego drugiego nie robił.

Gdy zatrzymał się pod przedszkolem, wychylił się, by otworzyć drzwi od strony pasażera. Spojrzał wyczekująco na chłopaka, lecz ten nic sobie z tego nie robił.

-Wyjdź. -warknął

-Nie, dopóki mi go nie dasz.

-Czego ci nie dam?

-Numeru.

-Znasz mój numer, przecież jest na stronie.

-Prywatnego numeru, Zayn.

Mulat wywrócił oczami, ale gdy zobaczył idącego w ich stronę syna, który trzymał za rękę panią przedszkolankę, postanowił zmienić strategię.

-Okej.

Miał to szczęście, że znał numer Harry'ego na pamięć, więc to właśnie go podyktował szatynowi.

-Napewno to twój numer?

-Tak, ale nie udowodnię ci tego, bo nie mam go przy sobie. A teraz idź.

Liam uśmiechnął się, po czym odpiął pas i wyszedł z auta, zostawiając Zayna prawie samego.

Prawie, bo już po chwili w samochodzie znalazł się sześcioletni syn Zayna, który z lekkim grymasem bólu przywitał się ze swoim tatusiem, który dał mu całusa w główkę na przywitanie. Mężczyzna wziął od Alexa plecaczek w kształcie surykatki i położył go na tylne siedzenie.

-Dasz radę sam zapiąć pas? -zapytał

-Jestem już duży, tato.

-Jesteś moim kochanym olbrzymem. -uśmiechnął się- Bardzo cię boli?

-Tak.

-Zrobię ci miętową herbatkę, dam kropelki i położysz się do łóżeczka, dobrze?

-Dobrze, ale będę mógł obejrzeć bajkę?

-Jedną.

-Okej.

I to był ten dzień...

lonely dad || ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz