Rozdział 28

1.8K 151 32
                                    

Po siódmym upadku Lizzy ze stolika Liam kompletnie przestał się tym przejmować. Początkowo miał naprawdę duże ambicję, marzył o posiadaniu malutkiej kruchej księżniczki która przygotowywałaby dla niego udawane herbatki i jeździła z wózkiem na spacerach, ale zamiast tego... dostał po prostu Lizzy. Non stop biegający i wspinający się na każdą modliwą rzecz wulkan energii z wiecznie roztrzepanymi włosami i brudem pod paznokciami.

To miało swój urok, ale było kurewsko męczące. Liam nawet nie podniósł się z kanapy patrząc na leżącą płasko na podłodze dziewczynykę, która po chwili wstała jak gdyby nigdy nic znowu próbując wdrapać się na swój niski stolik, ponieważ siedzenie na krzesełku było dla niej zbyt monotonne.

-Lizzy, bo będziesz płakać! -musiał zainteresowaniać, gdy mała brunetka spróbowała wstać, aby zajrzeć za duże okno.

Zgarnął córkę w swoje ramiona co nie spodobało jej się ani trochę, więc próbowała wyrwać się z uścisku taty nawołując przy tym swoją mamę.

-Mamy nie ma. - przejechał palcami po szyi rocznej dziewczynki na co ta spięła się głośno przy tym chichotając. -Może idź spać, co?

-Nie! Tata! -zapłakała, na co Liam westchnął zrezygnowany.

-To byłoby naprawdę miłe gdybyś pozwoiła mi powiedzieć bezczynnie przez chociaż dziesięć minut, wiesz?

-Nie.

-Jesteś głodna?

-Mniam mniam? -otworzyła trochę szerzej oczy, kładąc swoje malutkie rączki na policzkach mężczyzny, delikatnie go poklepując.

-Jogurcik? -zasugerował, na co Lizzy wywróciła teatralnie oczami. -A co chcesz?

-Tam! - zawołała, gdy weszli do kuchni a jej palec wystrzelił w stronę dużego szklanego słoika wyplenionymi czekoladowymi płatkami śniadaniowymi.

Mężczyzna odłożył dziewczynkę na ziemię, a ta o dziwo zamiast pobiec spowrotem do salonu, uczepiła się jego nogi cierpliwie czekając na swoje jedzenie. Było około dziesiątej i Liam zrobił jej wcześnie już jakieś porządne śniadanie, ale znał możliwości swojej córki i wiedział, że czasem potrafiła zjeść tyle, co prawie ośmioletni Alec. Wyciągnął ze zmywarki dwie miski, a następnie wsypał do nich odpowiednią ilość brązowych kuleczek na sam koniec zalewając je zimnym mlekiem. Wziął tackę, aby móc położyć na niej dwie miseczki oraz łyżki mając zamiar zabrać się na górę jednocześnie z Lizzy i jedzeniem, aby nie musieć chodzić dwa razy.

Szedł powoli, nie chcąc mieć strat ani w ilości mleka, ani dzieci, co okazało się nie być takie proste, gdy brunetka zaczęła wiercić się w jego ramionach gdy ten akurat szedł po schodach. Kiedy był już na górze, odłożył Lizzy na podłogę, a ta od razu pobiegła pod pokój swojego starszego brata, uderzajac w nie swoją małą piąstką.

-Ale! Ale! -krzyczała, jednak nikt nie reagował przez co ta zapłakała, patrząc na swojego tatę załzawionymi oczyma. Wskazała na drzwi, tupiąc nogą domagając się, aby ktoś wpuścił ją do zamkniętego pokoju, więc Liam spełnij jej rządania. -Ale!

Wbiegła do środka, od razu kierując się w stronę łóżka na którym siedział jej brat, jednak nagle zawróciła widząc w jego dłoniach pada od PlayStation.

-Nie, Liam proszę weź ją! -ośmiolatek ściągnął słuchawki, patrząc na mężczyznę błagalnie.

Szatyn najszybciej jak potrafił odstawił tackę na komodę, zatrzymując Lizzy, gdy jej lepka rączka już sięgała w stronę swiecącego przycisku z zamiarem perfidnego wciśnięcia go.

-Mam płatki. -szatyn uśmiechnął się do chłopca, chcąc odkupić jakoś swoje winy za wpuszczenie tutaj tej małej terrorystki, więc podał mu miskę wypełnioną słodkimi płatkami.

lonely dad || ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz