Rozdział 40

1.6K 170 115
                                    

1500 słów, zasłużyłam na komentarze? 😳

-Więc... -Zayn nie chciał aby ta chwila była niekomfortowa, a cisza napewno sprawiłaby że tak właśnie by było, więc postanowił rozpocząć jakąś konwersacje, nawet jeśli kompletnie nie miał na nią pomysłu. - Jak leci?

-Dobrze.

-To dobrze. -okej, wykazał się jakąś mega oryginalnością, ale gdyby jego rozmówca chciał, to przecież pociągnął by jakoś ten temat. -Słyszałem, że masz dziewczynę?

-Yhym. -mruknął krzyżują ramiona na wysokości klatki piersiowej na co Zayn przeklnął pod nosem.

-To dobrze. -powtórzył się, od razu się za to besztając w myślach. -Cieszę się, że ci się układa.

-Dzięki.

-Większość już wyszła. -wskazał na tłum ludzi opuszczającycy lotnisko, którzy wyszli z tej samej sekcji z której powinien wyjść Alec razem z Lizzy. -Pewnie zaraz będą.

-Znając Elizabeth, to pewnie zgubiła walizkę. -mężczyzna wzruszył ramionami, opierając się o barierkę a Zayn poszedł w jego ślady musząc przyznać mu rację.

-Tak, pewnie tak.

Liam nie odpowiedział już nic więcej, więc mimo starań Malika utkwili w tej niezbyt komfortowej ciszy wtapiając się w tłum otaczających ich ludzi. Brunet wypatrywał co chwilę swoich dzieci, nawet jeśli był pewien, że trudno byłoby ich nie zauważyć. Alec ze swoim metr dziewięćdziesiąt, czy Lizzy z jej specyficznym sposobem bycia na pewno rzucali się w oczy.

Malik jedynie na chwilę spojrzał na swoje paznokcie chcąc oderwać jedną ze skórek i właśnie w tym momencie usłyszał dosyć głośny, dziewczęcy pisk. Nie miał czasu, aby zareagować, a jego córka już praktycznie dusiła go śmiejąc się przy tym słodko. Gdyby nie bramka o którą opierał się Zayn, to najprawdopodobniej wylądowaliby na podłodze.

-Cześć słoneczko. -westchnął, wkładając dłoń w burzę gęstych, delikatnie kręconych i o dziwo czarnych włosów. Odsunął ją od siebie, dokładnie lustrując całą jej sylwetkę. -Co ci się stało?

-Postanowiłam być naturalna. -zachichotała unosząc ręce wysoko ponad głową, aby zaprezentować swój nowy image.

Jeszcze przed wyjazdem do Stanów jej włosy były neonowo zielone, a twarz przez większość czasu przykryta była dużą warstwą mocnego, artystycznego makijażu. Nawet jej paznokcie nie były takie same, ponieważ zamiast długich, jaskrawych szponów z kryształkami, Zayn zauważył, że jej paznokcie były krótkie i pokryte jedynie bezbarwną odżywką.

-Wyglądasz ślicznie. -zapewnił Liam, a siedemnastolatka odwdzięczyła się pięknym, szerokim uśmiechem.

-Cześć tato. -brunetka wtuliła się w mężczyznę, teraz będąc już o wiele spokojniejszą.

Zayn spojrzał w stronę z której przyszła Elizabeth, a jego oczy zaszły łzami, gdy dostrzegł Aleca idącego w ich kierunku z dwiema walizkami w dłoniach. Jego malutki synek był już samodzielnym studentem mieszkającym na praktycznie drugim końcu świata, więc mężczyzna miał prawo do uronienia kilku samotnych łez.

-Nigdy więcej nie chcę jej w swoim domu. -zaśmiał się chłopak, odkładając żółtą walizkę w małe pandy obok swojej siostry.

-Dlaczego ty jesteś już taki dorosły. -zapłakał starszy, przyciągając do siebie chłopaka aby móc wtulić się w jego klatkę piersiową. -Kocie...

-Jezu, tato nie płacz. -zaniepokoił się, spoglądając na Liama ze zdezorientowaniem, jednak szatyn wzruszył tylko ramionami. -Stało się coś?

-Tak! Jesteś dorosły! -oburzył się, ocierając łzy ze swoich zarumienionych polików.

lonely dad || ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz