Rozdział 41

1.5K 162 28
                                    

Jego dłonie pociły się, a w głowie pojawiały się same złe scenariusze. Co jeśli mężczyzna uzna go za niewystarczająco dobrego i po krótkim przywitaniu znajdzie wymówkę aby uciec? Alec nie był gotowy na to spotkanie, nawet jeśli to on sam jako pierwszy nawiązał kontakt.

Myślał nad tym już od dnia swoich czternastych urodzin, czyli od momentu kiedy jego tata w końcu powiedział mu kim tak naprawdę jest jego biologiczny ojciec. Ciekawość, czy mieli jakieś cechy wspólne zżerała go od środka, więc nie chciał dłużej się tylko nad tym zastanawiać, chciał znać prawdę. Początkowo Hemsworth mu nie uwierzył. Myślał, że to jakiś głupi żart, jednak gdy chłopak zaczął podawać dokładne okoliczności, Liam nie miał już wątpliwości, że faktycznie był to jego syn.

Brunet dostrzegł go od razu. Był wysoki i jak na swój wiek naprawdę przystojny. Idealnie ułożone włosy, gęsty zarost, dopasowany garnitur i drogi zegarek na nadgarstku. W pewnym momencie ich spojrzenia się skrzyżowały i to był moment w którym Alec poczuł się jak mały bezbronny chłopiec. Szatyn zaczął iść w jego kierunku, więc dwudziestotrzylatek wstał od stolika przy którym siedział i wygładził swoją kwiecistą koszulę chcąc wyglądać jak najlepiej.

-Alexander? -wstawił dłoń, więc Malik uścisnął ją mając nadzieję, że mężczyzna nie wyczuje tego jak spocona i drżąca była. -To może zamówimy coś do picia? -zasugerował.

-Tak, pewnie bardzo chętnie. -wyjąkał, wyciągając portfel z kieszeni marynarki, którą wcześniej przewiesił przez oparcie fotela.

-Ja zapłacę. -zapewnił starszy, uśmiechając się delikatnie. -Espresso?

-Tak, poproszę.

Hemsworth odszedł w stronę lady, a Alec usiadł spowrotem na swoje miejsce wdychając głośno. Zjebał. On przecież nienawidził kawy. Nawet nie da rady się jej napić i wyjdzie na jakiegoś zjebanego frajera, którym notabene był. Kilka minut późnej siedzieli naprzeciw siebie z filiżankami w dłoniach.

-Pewnie masz wiele pytać. -zaczął Liam, przyglądając usta do naczynia pełnego parującego czarnego napoju. -Nie krępuj się.

-Tak szczerze nie mam pojęcia od czego mógłbym zacząć. -zaśmiał się nerwowo, szukając w odmętach umysłu kwestii którą mógłby poruszyć jako pierwszą. -Masz żonę, dzieci?

-Jestem trzy lata po rozwodzie i mam dwie córki. Dziesięcioletnią Dorothy i siedmioletnią Traci. - odpalił telefon i odwrócił go w stronę chłopaka, aby ten mógł spojrzeć na jego wygaszacz ekranu.

Dwie dziewczynki przytulały się do siebie uśmiechając się szeroko ze swoimi prostymi ząbkami. Obie miały długie blond włosy oraz błękitne oczy. Były kompletnym przeciwieństwem jego, czy też Elizabeth i chłopak nie mógł uwierzyć, że były to jego przyrodnie siostry.

-Są przeurocze. -uśmiechnął się.

-Tak, na szczęście urodę odziedziczyły po matce. -zaśmiał się, blokując telefon, gdy Alex odwrócił od niego spojrzenie. -A jak z tobą? Masz już własną rodzinę?

-Niee, nie śpieszy mi się, mam dopiero dwadzieścia trzy lata.

-Cóż, ja w twoim wieku nieświadomie byłem już ojcem.

Malik cieszył się, że jego biologiczny ojciec podchodził do tego z dystansem. Wystarczyło, że on był chodzącą kupą nerwów, a luźne podejście do tej sprawy Hemswhort'a sprawiało, że i on czuł się odrobinę lepiej.

-A jak Zayn? Ułożył sobie życie? Masz ojczyma, rodzieństwo?

-Tak, tak mam. To znaczy... to skomplikowane. -nie był pewien, czy mógł uznać życie swojego taty jako "ułożone".

-Jeśli nie chcesz o tym mówić, to okej. -zapewnił uśmiechając się pokrzepiająco.

-Dzięki. -westchnął doceniając fakt, że na niego nie naciskał. -Mogę... mogę zadać trochę inne pytanie?

-Pewnie, mówiłem że nie musisz się krępować.

-Czy gdybyś się wtedy dowiedział o mnie, gdy byłeś na studiach, to zaakceptowałbyś mnie?

-Och, to trudne pytanie. -westchnął ciężko, zastanawiając się nad odpowiedzią. -Nie mam pojęcia co zrobiłby dwudziestoletni ja. Byłem imprezującym dzieciakiem, więc pewnie byłbym przerażony. Chcę być szczery i niestety nie umiem odpowiedzieć ci na to pytanie, Alec.

-Doceniam to, że jesteś szczery. -przyznał.

-Mógłbyś dać mi jakiś kontakt do Zayna? -spytał nagle, czym zaskoczył Aleca. Brunet przeraził się przez moment, ponieważ nikt z jego bliskich nie wiedział o tym, że nawiązał kontakt ze swoim ojcem i bał się do tego przyznać. -Powinienem pomówić z nim o tej całej sytuacji. Wiem, że teraz nic nie zdziałam, ale myślę że należy mi się jakaś rozmowa.

-Tak, chyba tak.

___

-Sam? Co się stało? -Zayn przeraził się widząc w progu swojego mieszkania zapłakaną nastolatkę.

Twarz dziewczyny była cała czerwona, oczy opuchnięte, a karmelowe kosmyki włosów roztrzepane w każdym możliwym kierunku. Brunet wpuścił swoją bratanicę do środka, kładąc dłoń na jej plecach.

-Mogę u was na chwilę zostać? -zachrypiała wtulając się w ciało mężczyzny.

-Sammy, kochanie, chodź usiądziemy dobrze? -wyszeptał, pocierając jej wąskie plecy.

Zayn zrobił dziewczynie herbatę, a ona w tym czasie usiadła w salonie próbując się chociaż nieco uspokoić. Nadal była pełna emocji, ale nie była już tykającą bombą frustracji i smutku, więc to był dobry czas na rozmowę.

-Mama... on znalazł te prezerwatywy, które ostatnio mi dałeś. -przyznała, a Zayn przeklnął pod nosem wiedząc, że miał srogo przejebane. -Nie powiedziałam skąd je mam, ale on na mnie nakrzyczał. Znowu. Uciekłam do łazienki i słyszałam zza drzwi jak nazwał mnie pierdoloną gówniarą. Nie chcę tam wracać wujku. -zapłakała.

-Hej, spokojnie nie płaczemy tak? -otarł jej łzy, gdy te znów spłynęły w dół jej policzków. -Użyłaś ich?

-Nie, jeszcze nie. -pokręciła głową. -On chciał, ale... boję się.

-Nie możesz robić niczego wbrew sobie. -przypomniał, całując krótko jej czoło. -Wiem, że kochasz Mike'a, ale pamiętaj, że seks nie jest ani obowiązkiem, ani nie jestem wyznacznikiem uczuć. Jeśli nie jesteś na to gotowa, to tego nie rób.

-Gdy dałeś mi te gumki, to poczułam się jakby to był... znak? Że powinnam się zgodzić, że to dobry moment.

-Dałem ci je tylko po to, żebyś była bezpieczna. -wyjaśnił nie chcąc pozostawiać żadnych nieścisłości. -Nie ważne czy użyjesz ich teraz, za dwa lata, czy na studiach.

-Mogę zostać na noc?

-Twoja mama się nie zgodzi. -westchnął wiedząc, że nie było takiej możliwości aby Louis jej na to pozwolił. -Ale zadzwoń do taty, dobrze? Jeśli on się zgodzi i porozmawia z Louisem, to nie ma problemu.

___

lonely dad || ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz