Rozdział 42

1.6K 161 105
                                    

50 komentarzy = rozdział oparty o bohaterze którego sami wybierzecie? (Obojętnie czy to Zayn, Liam, Alec, Lizzy, czy nawet Sam albo Harry lub Louis.)

Harry ustał w progu łazienki obserwując swojego męża, gdy ten balsamował swoje nagie, świeżo umyte ciało.

-Sammy do mnie dzwoniła. -poinformował, dostrzegając to jak ciało Louis'a spięło się na krótką chwilę.

-Niesamowite. -prychnął zamykając buteleczkę swojego ulubionego kremu. Odwrócił się przodem do bruneta, tym samym odsłaniając przed nim swoje rozstępy oraz bliznę rozciągniętą wzdłuż podbrzusza, których Harry nie miał okazji widzieć od bardzo długiego czasu.

Ich małżeństwo stało na skraju upadku i jak bardzo Harry by się nie starał, nie był w stanie go uratować bez jakiejkolwiek współpracy z Louisem. Nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele, a kiedy już to robili ich głównym tematem była Sam. A to właśnie teraz był czas, aby rozmawiali więcej niż kiedykolwiek wcześniej.

-Mówiła ci co znalazłem w jej torbie? -uniósł brew, sięgając po czystą piżamę złożoną w idealną kostkę.

-Mówiła, że zostanie na noc u Zayna. -zignorował słowa szatyna, doskonale znając całą tą historię. -Jutro po nią podjadę.

-Jesteś pewny, że u Zayna, a nie jakiegoś chłopaka? Nie zamierzam zostać dziadkiem w wieku czterdziestu lat. -powiedział, wymijając Harry'ego w progu.

-Jeśli będziesz zabierał jej gumki i traktował ją w taki sposób, że będzie tracić do ciebie jakikolwiek szacunek, to na pewno zostaniesz. -mężczyzna powoli trącił siły do tej rozmowy mając ochotę krzyczeć. Louis odwrócił się nagle w jego stronę z mocno zaciśniętą szczęką.

-Może gdybyś częściej bywał w domu to wychował byś ją lepiej ode mnie. -zakpił mrużąc oczy ze zdenerwowaniem. -Postanowiłeś spierdolić w momencie kiedy nie tylko ja ciebie kurewsko potrzebowałem... Sam też było ciężko, wiesz? -jego oczy zaszły łzami, ale wciąż był pełen gniewu.

-Ile razy mam cię za to przepraszać? -westchnął, masując obolałą skroń. -Mi też było ciężko, wybrałem zły sposób, ale teraz tutaj jestem Louis.

-Teraz to ja cię kurwa nie potrzebuję! -wykrzyczał, uderzając pięścią w pierś mężczyzny. Harry złapał za jego nadgarstki, gdy szatyn chciał to powtórzyć.

-Powinniśmy pójść na terapię. -rzucił zielonooki, a niższy zaśmiał się gorzko, odchylając głowę do tyłu z nadgarstkami wciąż uwięzionymi w objęciach Harry'ego. -Zaynowi pomogło, więc...

-Co ma do tego wszystkiego kurwa Zayn? -zakpił, wyrywając się swojemu mężowi gdy poczuł, że jego ucisk poluźnił się delikatnie. -Był na pierdolonej terapii samozapoznacznej, jaki to ma związek ze stratą dzieci?

-Psycholog by nam pomógł, Lou. -Harry starał się być delikatny, widząc to jaki kruchy nagle stał się mężczyzna. -Chcę dla nas jak najlepiej.

-Sam ma wrócić do domu. -westchnął przymykając na chwilę oczy, gdy dłoń Harry'ego dotknęła jego ramienia. -Pojedź po nią.

-To nie jest dobry pomysł, daj jej ochłonąć, jutro z nią porozmawiasz.

-Nie chcę, żeby moje dziecko było na noc poza domem. -powiedział twardo wpatrując się intensywnie w zielone tęczówki. -Pojedź po nią. -powtórzył, na co Harry westchnął jedynie. -Zayn jest ostatnią osobą jakiej pozwolę wychowywać moją córkę. Jeszcze skończy jak on, ciężarna siedemnastolatka ze zniszczoną psychiką. Właśnie tego dla niej chcesz, Harry?

-Ona nie jest tam dla Zayna, tylko dla Lizzy. -skłamał, powstrzymując się przed tym, aby nie zacząć bronić swojego najlepszego przyjaciela i ciągnąć tym samym kłótni.

-Chcę ją widzieć na śniadaniu. -stwierdził, po chwili zastanowienia.

___

-Tato, muszę ci się do czegoś przynać. -właśnie takimi słowami powitał Alec swojego rodziciela, gdy zszedł na śniadanie w tą złudnie spokojną niedzielę.

-O boże, Alec, czy ty kogoś zapłodniłeś? -zaniepokoił się Zayn, a dzbanek z herbatą niemalże wypadł z jego rąk.

-Nie, spokojnie.

Uspokoił go chwilowo, dzięki czemu Zayn odetchnął głęboko dziękując Bogu, że jego syn nie był tym samym typem co on, czy Liam. Był z nim na tyle blisko, że chłopak nigdy nie zatajał przed nim żadnych wyjść, ani nie przemycał do domu dziewczyn, czy też chłopaków zawsze stawiając na szczerość. A na studiach tak naprawdę nie miał czasu aby szaleć, będąc zbyt skupionym na nauce i zajęciach dodatkowych na które zdecydował się jeszcze przed pójściem na uniwersytet. Był przeciwieństwem Elizabeth, której zdecydowanie bliżej było to nieprzemyślanych działań rodziców.

-To co się stało? -spytał, stawiając na środek stołu patelnię pełną jajecznicy z cebulą oraz szynką. Chwycił za telefon i napisał wiadomość do córki, aby ta zeszła na dół, ponieważ naprawdę nie chciało mu się wchodzić na górę tylko po to, aby po chwilk znów zejść na dół.

-Bo... No wiesz, mam ojca, nie? -zaczął, a Zayn zmarszczył brwi próbując rozszyfrować co chłopak miał na myśli. -I... Liam chce się z tobą skontaktować. -wyrzucił z siebie, jednak jego tata wciąż patrzył na niego z niezrozumieniem.

-To niech zadzwoni? -spytał niepewnie, siadając przy stole. -Ma mój numer.

-Mam na myśli ojca. -wyjaśnił, jednak Zayn wciąż miał w głowie Payne'a i Alex widział to po jego wyraźnie twarzy. -Mojego biologicznego ojca, Liama Hemswhort'a. Spotkałem się z nim i on chcę z tobą o tym wszystkim porozmawiać. -tym razem wyjaśnił to najjaśniej jak tylko potrafił, a to sprawiło, że cały stres nagłe go opuścił.

-Och. -westchnął Zayn.

Tylko tyle był w stanie odpowiedzieć będąc w zbyt wielkim szoku. Nigdy nie spodziewał się, że nadejdzie dzień w którym będzie musiał skonfrontować się z mężczyzną i wizja tego go przerażała. Nie wiedział jaki tak naprawdę był Hemswhort i jak przyjął tą całą sytuację, więc miał prawo do bycia przerażonym.

-Nie powiesz nic?- spytał niepewnie Alec.

-Tak szczerze, to nie wiem co powiedzieć.

-Jeśli nie chcesz się z nim spotkać, to mogę jeszcze cos wymyśleć. Nie wiem, na przykład powiem, że umarłeś? Czy coś? -zaproponował, pół żartem pół serio.

-Jest prawnikiem, jeśli mnie zabije to najprawdopodobniej nie pójdzie nawet siedzieć. -stwierdził, nalewając sobie herbaty do kubka.

-Nie wydawał się zły, czy cokolwiek. Pytał nawet, czy ułożyłeś sobie życie. -uśmiechnął się słabo, ciesząc się, że mężczyzna nie miał mu tego za złe. Tego, że bez jego wiedzy skontaktował się z ojcem, bo nawet jeśli był już dorosłym mężczyzną, to przy tej sprawie wydawało się to być jedynie nieistotnym faktem.

-Co powiedziałeś?

-Że to skomplikowane.

-O nie, teraz ma mnie pewnie za jakiegoś nieudacznika życiowego. -westchnął, zakrywając twarz dłońmi, ponieważ było to prawdą. Był nieudacznikiem.

___

Mówcie jakiej postaci chcielibyście poświęcić rozdział, jeśli udałoby się wam wbić te komentarze 😳

lonely dad || ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz