Rozdział 8

3.6K 253 127
                                    

Przyjaźń Zayna oraz Harry'ego wisiała na cienkim włosku, z powodu buzujących hormonów Malika. Chłopak nie dawał sobie do zrozumienia, że jego zachowanie jest dziecinne, a milczenie jest o wiele głupszym pomysłem, niż szczera rozmowa. Niestety ich kłótnia dosyć mocno odbijała się na Alexie, który kompletnie nie potrafił odnaleźć się w nowej dla niego sytuacji. Jego tata przez większość czasu czuł się źle, wujek Harry już ich nie odwiedzał no i będzie miał małego braciszka lub siostrzyczkę. To za dużo wrażeń na raz dla mało rozumiejącego sześciolatka.

Mimo wszystko dwudziestotrzylatek starał się poświęcać swojemu synkowi jak najwięcej czasu, co o dziwo okazało się być nie takie proste. Mężczyzna męczył się trzy razy szybciej, miał bóle krzyża, a dodatkowo dochodziły do tego mdłości. Które na szczęście miały minąć razem z pojawieniem się drugiego trymestru. Dlatego też starał się, by ich chwile były raczej ukierunkowane na tworzenie między innymi rysunków, zdjęć, czy gotowanie, niż zabawy na balkonie lub zabawy w berka czy chowanego.

-Nie kocie, najpierw musisz to kroić w takie paseczki. - powiedział mulat do swojego syna, który nieudolnie próbował kroić banana w małe kosteczki

-Ale to zajmie mi tak duuużo czasu. - westchnął chłopiec, odkładając swój zielony, plastikowy nóż obok deski w kształcie jabłka- Umrę z głodu zanim to skończymy. - Alex spojrzał na mężczyznę swoimi dużymi, ciemnymi oczyma, którym nikt nie był w stanie się oprzeć

Brunet wytarł swoje brudne od czekolady ręce w ścierkę, po czym podszedł do sześciolatka, który ubrany w swój specjalny fartuszek, stał zrezygnowany na małym podeście ułatwiającym mu sięganie do blatu.

-Alex, była umowa, że jeśli ty zrobisz dla nas tą sałatkę owocową, to ja zrobię nam ciasto. - przypomniał chłopcu, na co ten ponownie westchnął- Ja już skończyłem, a tobie został tylko banan, kiwi i miód.

Alex przekrzywił główkę i spojrzał na kiść bananów leżącą obok miski z już prawie gotową potrawą. Zastanowił się chwilkę, po czym chwycił za jeden z owoców i go obrał.

-Pomóż mi tato, musimy dać tutaj duużo bananów. - powiedział stanowczo, chwytając za swój plastikowy nóż i biorąc się do roboty

-Tak jest szefie. - zaśmiał się, wyciągając nóż z szuflady, by móc zacząć kroić

-Tatusiu, a kiedy pójdę do babci?

-Jutro, a co, już ci się nudzi ze mną? - uniósł brew, a chłopiec jedynie się zaśmiał, kiwając twierdząco głową- O ty cholero!

-No bo u babci jest ogród i piaskownica i huśtawka i jest taki chłopiec, ma na imię Magnus i lubimy się bawić w czarodzieji i jest fajnie. - mówił wesoło, podskakując na sowim podeście, a Zayn automatycznie ustał za nim, asekurując chłopca, by ten nie spadł

-Cieszę się, że masz tak dużo przyjaciół. - powiedział szczerze, całując tył głowy synka

-A pójdziemy kiedyś do zoo? Chciałbym zobaczyć prawdziwą surykatkę.

-Oczywiście Kocie.

-Jaki jest twój ulubiony kolor?

-Czarny.

-Ale czarny to nie kolor. - powiedział z wyrzutem chłopiec, spoglądając na swojego tatę z ukosa

-W takim razie... niebieski.

Alexander zasypywał swojego tatę kolejnymi pytaniami, a ciężarny mężczyzna wytrwale na nie odpowiadał, przy okazji kończąc sałatkę, na którą tak bardzo miał ochotę. Gdy ostatnią do zrobienia rzeczą było dodanie miodu, brunet odwiązał fartuszek syna, by ten mógł go ściągnąć i iść do łazienki, by umyć rączki. On sam w tym czasie posprzątał trochę ich stanowisko pracy oraz wyciągnął dwie miseczki z szafki nad zlewem.

lonely dad || ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz